[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cisnąwszy torbę na jego dno, Gąbka usiadł i ujął za wiosło.Po chwili trzciny rozchyliły się z lekkim szelestem i kajak wypłynął na otwarte wody jeziora.Spoza rwących się chmur przebłyskiwała twarz księżyca.Baltazar wiosłował wytrwale, tak że po upływie kwadransa ujrzał słabe zarysy wyspy.Żaby śpiewały jak zwykle, ale dziś profesor nie zwracał na nie uwagi.Z cichym mlaśnięciem dziób kajaka zarył się w mule pokrywającym brzeg wyspy.Profesor nie wychodząc na ląd, zagwizdał trzykrotnie.Po chwila, z głębi wysepki, nadleciał podobny odzew.Gąbka mruknął do siebie:— W porządku.Już idzie.W kilka minut potem zjawił się Salamandrus.Otulony był w ciemną opończę, na nogach miał skórzane sandały.— Musimy opłynąć Półwysep Gadatliwego Zaskrońca — powiedział szeptem.— Popłyniemy razem.Zająwszy miejsce w kajaku, Salamandrus odepchnął go od brzegu i skierował między trzciny.— Ja będę teraz wiosłował — powiedział, biorąc wiosło do rąk profesora.— Znam tu każdy zakręt kanału i każdą kępę trzcin.Półwysep Gadatliwego Zaskrońca wrzynał się głęboko w wody Jeziora Tysiąca Nenufarów.Między nirn a wyspą utworzyła się obszerna zatoka, zwana przez Salamandrusa Zatoką Milczącej Ryby.Wody jej były płytkie, gęsto pokryte liśćmi grzybieni.W oślizgłej plątaninie ich łodyg łatwo można było schować obydwie puszki, pod warunkiem odpowiedniego zaznaczenia tego miejsca.Profesor ufał Salamandrusowi w zupełności.Nikt tak jak on nie znał wód jeziora i tajemnic jego bagnistych wybrzeży.Opłynąwszy cypel półwyspu, porośnięty wysokimi olchami, wpłynęli na spokojne wody zatoki.Kajak z trudem prześlizgiwał się przez gąszcz mięsistych łodyg i liści.Wystraszone żaby milkły jedna po drugiej i uciekały, aby przycupnąć w mule.W pewnym miejscu, nie opodal brzegu, Salamandrus przestał wiosłować i powiedział:— To tu.Proszę o puszki.Baltazar podał mu swój skarb.W tych landrynkowych puszkach mieścił się przecież trud pięciu lat, owoc wytężonej pracy, suma wiedzy o obyczajach żab Krainy Deszczowców.Dozorca jeziora związał obydwie puszki mocną linką i powoli opuścił je na dno.Na końcu linki umocował pęcherz rybi, aby oznaczyć miejsce, gdzie zatopiono naukowy dorobek profesora Gąbki.Dokonawszy tego, zwrócił się do Baltazara:— Jesteśmy dokładnie w odległości pięćdziesięciu dorosłych węgorzy od najwyższej olchy na półwyspie.Ażeby znaleźć to miejsce, wystarczy stanąć tuż przy drzewie i spojrzeć na zatokę.Tu, gdzie teraz jesteśmy, rośnie kępa trzcin, w dzień bardzo dobrze widoczna.Pęcherz dokładnie wskaże miejsce zatopienia puszek.Niech pan to zapamięta, profesorze, bo może się zdarzyć, że będzie pan musiał sam przyjechać po swoje notatki i sam je odnaleźć.Baltazar Gąbka był wzruszony.Poczciwy Salamandrus ważył się dla niego na postępek, za który mogła go spotkać okrutna kara.Nie mogąc wymówić ani jednego słowa, chwycił dłoń dozorcy i mocno ją uścisnął, wyrażając w ten sposób swe serdeczne podziękowanie.Salamandrus odwzajemnił uścisk, ale nadal był smutny i małomówny.— Mów, co ci dolega — prosił profesor.— Może będę ci mógł w czymś pomóc.— Chyba nie — rzekł dozorca — martwię się, bo czuję, że nasz władca coraz poważniej myśli o wojnie ze wszystkimi sąsiadami.— Co mówisz? — krzyknął profesor.— Niestety, to prawda.Dziś znów pod byle pretekstem zaszedłem do pałacu Tajnego Strażnika Niezwykle Mokrej Pieczęci, aby posłuchać, co mówią jego dworzanie.Dowiedziałem się rzeczy wstrząsających.— Przerażasz mnie — wyszeptał profesor.— Czy nie wydawałoby się panu dziwne, gdyby książę Krak kazał pewnego dnia zrobić w całym kraju spis wszystkich krów, owiec, kur i gęsi? I to pod karą śmierci dla każdego, kto by tego rozkazu nie posłuchał?— Rzeczywiście.— Otóż dziś Największy Deszczowiec wydał zarządzenie dokonania spisu wszystkich żab, ślimaków, jaszczurek, salamander, traszek, węży, małży, ryb i raków, znajdujących się w naszej krainie.— W jakim celu?— Rzecz jasna, że chodzi o przygotowania wojenne.Nadworny kucharz otrzymał rozkaz sporządzenia przepisu na najlepsze zakonserwowanie tych zwierząt dla celów jadalnych.Magazyny wojskowe wypełniają się od dłuższego czasu bronią.Największy Deszczowiec całymi dniami studiuje mapy sąsiednich krajów i.— I co?Dozorca smutno spojrzał na profesora.— Przykro mi, że muszę to panu powiedzieć.Ale jako pański przyjaciel nie mogę tego zataić.Największy Deszczowiec specjalnie dokładnie studiuje mapy waszego kraju.— A to łajdak — syknął profesor.— Zdradziłem panu tajemnicę państwową — wyszeptał Salamandrus, nachylając się do ucha Baltazara Gąbki — ale chciałbym za wszelką cenę poplątać plany tego okrutnika.Wojna jest strasznym nieszczęściem zarówno dla napadniętego, jak i napadającego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]