[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem przylgnął ustami do jej piersi.Najpierw jednej, pózniej drugiej, próbując, smakując, ucztując.Powoli.Nawet gdy wiła się, dyszała, jęczała cicho, gdy wplotła palce w jegogęste włosy, przytrzymując go przy sobie,74bezradnie oferując mu swe ciało, by się nim delektował, błogosławiłaów moment, kiedy pod wpływem natchnienia nalegała na wolniejszetempo.Powoli.Słowo wybijało rytm tej miłosnej gry.Uwodzicielskiej gry,jaką prowadził z jej ciałem, z jej umysłem.Z jej zmysłami, z każdym centymetrem skóry.Przebudziła się pod jego dotykiem w sposób dotąd sobie nieznany -tym razem tego świadoma.Czuła zmianę w swym ciele, rozkoszowała sięniewysłowioną przyjemnością, jak również samym faktem, że możeczegoś takiego doświadczać.Ze może być dlań odaliską.Wyzwolił jej zmysły, a ona podjęła wyzwanie.Niecierpliwie czekała,co będzie dalej, kiedy leniwie - p o w o l i wędrował wzdłuż jej ciała,znacząc drogę palącymi, wilgotnymi pocałunkami, tutaj, tam, obokpępka, poniżej.Złożył głowę na jej brzuchu i spojrzał w dół, przyglądając się swoimpalcom, gdy zagłębił je w zbite złotorude loki jej łona, przedarł się przeznie i dotknął ją tam.Rozdzielił wilgotne płatki i pieścił.Powoli.Bez zahamowań.Jakby miał do dyspozycji cały czas świata, żeby dotykać ją, gładzić,pieścić.Gwałtownie narosła w niej potrzeba.Wstrzymała oddech,instynktownie rozwarła uda, zapraszając, pragnąc.Bardziej poczuła niż usłyszała jego śmiech.- Powoli, pamiętasz?- Tak, ale.- Urwała ze zduszonym westchnieniem, wyginając się podnim i wbijając palce w jego plecy, gdy pieścił ją dalej, stanowczo zbytskutecznie.- Ach, a może tego chcesz?Zanim udało jej się choć na moment skupić myśli, wsunął w nią palec- p o w o l i - najgłębiej jak zdołał.Wydała z siebie ni to westchnienie, nito jęk.- Tak.Och.tak.- W głowie jej wirowało.- Dobrze.75Pogładził ją tam w środku, powoli, i znowu, a jej nerwy napięły się jakpostronki.A potem jeszcze bardziej.Głaskał ją tak, p o w o 1 i, aż żar wezbrał w jej żyłach, pulsując irozlewając się pod skórą.Aż była wilgotna, bezradna i złakniona.Aż zaledwie jedno muśnięcie dzieliło ją od tego, by zaczęła gonieopanowanie błagać.Aż napięcie narosło w niej tak, że z kolejnym muśnięciem bezwątpienia rozpadłaby się na kawałki.Owo muśnięcie nie nastąpiło.Przesunął się w dół łóżka, wyjmując zniej palec.Rozwarł szerzej jej uda, blokując jedno barkiem, drugieodsuwając silną dłonią.Uchyliła powieki i zobaczyła, że na nią patrzy - na jej nabrzmiałe,pulsujące ciało tam w dole.Raptownie zniżył głowę i przylgnął tam do niej ustami.Z krzykiem poderwała się na łóżku.Przerwał, podnosząc na nią wzrok.- Czy ktoś może cię usłyszeć?- Proszę? - Dłuższą chwilę zajęło jej zrozumienie pytania isformułowanie odpowiedzi.- Nie.Nawet pokoje na poddaszu nieznajdują się bezpośrednio nad nami.- Dobrze.- To rzekłszy, położył dłoń na jej brzuchu.DociskającLinnet do materaca, wziął w usta delikatną, najbardziej intymną część jejciała i zaczął ssać.Starała się wytłumić krzyki, walczyła o oddech, rozpaczliwie macałarękami w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia, dzięki któremuzachowałaby więz z rzeczywistością, kiedy on zapamiętale igrał z jejzmysłami.Radził sobie naprawdę niezle.Zdecydowanie górował nad niądoświadczeniem.Skóra Linnet pokryła się potem, płonęła, jej sercełomotało szaleńczo na długo przed tym, nim zaprzestał owejwyrafinowanej tortury.Gdy dyszała, starając się zebrać myśli, poczuła na sobie jegoszacujące spojrzenie, ale nie znalazła dość siły,76by unieść powieki.Nie była gotowa oglądać, jak on tam ucztuje.Kiedy już dogłębnie - i p o w o 1 i - ją skonsumował, zamieniając wkłębek rozdzierająco wyczulonych nerwów, napiętych i splątanych,poruszył się, liznął, obmył, a potem naparł językiem.Pchnął ją w namiętność, jakiej nie zaznała nigdy dotąd.Bezradniezacisnęła w dłoniach jego włosy, mogła tylko trzymać się mocno, gdyprowadził ją, drżącą, roztrzepotaną, na skraj ekstazy.Oderwał się od niej.Przesunął się naprzód; bandaże nie przeszkodziły jej w odczuwaniuniewymownej przyjemności z faktu, że oto tuż nad nią unosi sięrozpalone, mocne męskie ciało, kiedy ulokował się między jej szerokorozwartymi udami i wdarł się w nią.Wygięła się w łuk.Trzymała się go kurczowo, rozpaczliwie pragnącpoczuć każdy centymetr jego długości, gdy zdecydowanie parł w głąb jejrozpalonego, złaknionego, zatraconego w potrzebie ciała.Kiedy jej pochwa się rozciągnęła, chciwie go przyjmując, biorącgłęboko w siebie całą jego twardą długość, Linnet przywarła do niegołapczywie.Oplotła go ramionami, lgnęła doń z całych sil.Jęknął gardłowo, znalazłszy się głęboko w niej, a potem ustamiodnalazł jej usta - i skosztowała własnego smaku z jego warg i języka,kiedy pocałował ją z dziką namiętnością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]