[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugie, w świetle faktu, że Dan Gregerson jest oskarżycielem, gronostarszych zdecydowało zastąpić go w komitecie sądowniczym Larrym Johnsonem.Po trzecie, są inne osoby niż Dan, które mogą służyć jako świadkowie odnośnierozważanej sprawy, uważamy jednak, że nie ma potrzeby ujawniać ich nazwisk, skoro samprzyznajesz, że masz łączność z osobami, które zrezygnowały z członkostwa w zborze.Po czwarte, grono starszych postanowiło, że komitet sądowniczy będzie się składał ztrzech starszych.Chcemy cię zapewnić, że wyznaczeni bracia nie mają do Ciebie uprzedzeńi podejdą do spotkania w sposób obiektywny.W końcu, Bracie Franz, wyznaczony komitet sądowniczy chciałby ustalić spotkanie zTobą na sobotę, 21 listopada na godz 16:00 w sali królestwa.Jeśli nie jesteś w stanieprzybyć, prosimy o poinformowanie jednego z podpisanych niżej braci w celu ustaleniabardziej dogodnego terminu.Twoi bracia,174Dla informacji czytelnika: list ten zamieszczony został w całości w Dodatku.282Larry Johnson Edgar Bryant Theotis FrenchList był nie tylko formalny.Mógłby on równie dobrze pochodzić z jakiegośsądu cywilnego, bo chociaż podpis głosił: Twoi bracia , nie było w nim nic zciepła chrześcijańskiego braterstwa.W jego tonie dominował zimny legalizm.Gdyby rzeczywiście nie było względem mnie uprzedzeń (jak zapewnili mnieautorzy listu), z pewnością powinien on wyrażać ducha braterstwa, poczuciewspółczującej troski o życiowe interesy człowieka, do którego pisali.Odsuwającna bok całe moje dorosłe życie, które poświęciłem służbie wśród ZwiadkówJehowy, moją służbę w ich Ciele Kierowniczym, mój wiek i istniejąceokoliczności odsuwając to wszystko na bok, i tak powinni byli okazać jakieśpodyktowane miłością zainteresowanie, nawet jeśli uważali mnie za jednego znajmniejszych braci Chrystusa (zob.Mat 25:40).Nie sądzę, aby ich nieczułośćmiała swój początek w nich samych.Miała ona inne zródło.List był typowy dlatego rodzaju listów.W czasie rozmowy telefonicznej moja żona poinformowała już starszegozboru Frencha, że mamy gości, którzy przyjeżdżają do nas z innego stanu i niema możliwości porozumienia się z nimi teraz, nie ma też możliwości zmianyplanów najbliższy poniedziałek, 23 listopada, napisałem znowu, wyrażając mojerozczarowanie pośpiechem i bezwzględnością, z jaką komitet sądowniczyprowadził swoje prace.Tego samego popołudnia zatelefonował starszy zboruFrench stwierdzając, że komitet sądowniczy wyznaczył spotkanie dwa dnipózniej, na środę wie-czór (25 listopada) i że podejmie decyzję niezależnie odtego, czy będę obecny, czy też nie.Zdecydowałem, że wysyłanie im listu, jakinapisałem, jest bez sensu.175 Zdawało się, że są oni w ogromnym pośpiechu, że śpieszą do osądzenia.Osobiście nie myślę, aby była to ich własna inicjatywa.Jak pózniej przyznał przewodniczący komitetu, byli oni w porozumieniu zprzedstawicielem Towarzystwa, nad-zorcą obwodu Wesleyem Bennerem.W ichwyrażeniach i postawie było wiele z tego, co w dużym stopniu charakteryzowałopostawę nadzorcy podczas wizyty w moim domu.Jest rzeczą prawie pewną, żenadzorca był z kolei w kontakcie z Wydziałem d/s Służby w Brooklynie,Wydział zaś komunikował się ponad wszelką wątpliwość z CiałemKierowniczym.Nie jest to czymś niezwykłym, jest to normalny sposóbfunkcjonowania struktury Organizacji.Zastosowane metody nie były dla mniezaskoczeniem; po prostu mnie przygnębiały.Gdy nadeszła środa (25 listopada), zdecydowałem, że pójdę na ichspotkanie, które jak poinformował starszy zboru French odbędzie się w środęwieczorem.Pomyślałem, że wolę to, niż gdybym miał być sądzony podnieobecność.Po po-łudniu zadzwoniłem do domu jednego z członkówkomitetu, aby upewnić się o dokładnej godzinie.Jego żona powiedziała, że jeston już w Sali Królestwa.Zatelefonowałem tam i dowiedziałem się, że spotkaniezaplanowano na popołudnie wieczór był przez nich widocznie uważany za175List ten został zamieszczony w Dodatku.283każdą porę po godzinie 15:00.Powiedziałem, że zrozumiałem to inaczej.Wrozmowie powiedziano o środzie wieczorem bez podania dokładnego czasu,dlatego też proszę o przesunięcie spot-kania na godzinę 18:00.Zgodzili się.Tom Gregerson powiedział wcześniej, że chciałby mi towarzyszyć.Zadzwoniłem zatem do niego.Przybywszy do sali królestwa udaliśmy się dopokoju konferencyjnego, gdzie zastaliśmy komitet sądowniczy złożony zestarszych zboru: Frencha (przewodniczącego), Bryanta i Johnsona.Poinformowali oni Toma, że nie może być obecny, chyba, że chce byćświadkiem w sprawie.Powiedział, że chce być obecny, ponieważ około 35Zwiadków Jehowy pracuje dla przedsiębiorstwa (Warehouse Groceries), któregoon jest urzędnikiem.Chciałby wiedzieć, jakie sta-nowisko zostanie zajęte w tejsprawie.Ale ich odpowiedz wciąż brzmiała nie.Po jego odejściu komitetotworzył posiedzenie i wezwał świadków.Było ich dwóch: Dan Gregerson, iPani Robert Daley.Pierwszy przemówił Dan.Powiedział, że widział mnie w restauracjiWestern Steak House wraz z Peterem Gregersonem (i naszymi żonami).Taki byłsens jego świadectwa.Gdy skończył, zapytałem go, kiedy to było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]