[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety, był na sali operacyjnej.- Nie mam pojęcia, kiedy stamtąd wyjdzie - oświadczyła Doris.- Wiem tylko, że nieprędko, gdyż polecił mi odwołać popołudniowe godziny przyjęć.Cassi podziękowała i odłożyła słuchawkę.Patrzyła niewidzącym wzrokiem na reprodukcję Moneta.Nagle przypomniało jej się, co Joan powiedziała o „upośledzonych lekarzach” anulujących zaplanowane spotkania.Zaraz jednak odsunęła tę myśl.Thomas najwidoczniej odwołał swoje godziny przyjęć z powodu pilnej operacji.Pukanie do drzwi przerwało jej tok myślenia.W drzwiach pojawiła się apatyczna twarz Maureen.- Proszę wejść - rzekła Cassi, przywołując na usta uśmiech.Pomyślała z ironią, że przez najbliższe pięćdziesiąt minut ślepy będzie prowadził kulawego.Nie Thomas, ale Doris zadzwoniła po południu do Cassi, żeby jej powiedzieć, iż doktor Kingsley będzie na nią czekał dokładnie o szóstej u frontowego wejścia do szpitala.Nalegała, by Cassi się nie spóźniła ze względu na udział w wieczornym przyjęciu.Cassi była przy wejściu punktualnie, toteż zaczęła się niepokoić, gdy zegar nad punktem informacyjnym wskazywał szóstą dwadzieścia, a Thomasa wciąż nie było.O tej porze było tu tłoczno: jedni wychodzili, drudzy wchodzili.Wychodzili przede wszystkim pracownicy - głośno rozmawiając i śmiejąc się - radzi, że ich dzień pracy się skończył; przychodzili przeważnie odwiedzający, którzy - przygnębieni i zastraszeni - ustawiali się w kolejce do punktu informacyjnego.Na obserwowaniu jednych i drugich upłynęło Cassi kolejne dziesięć minut; gdy spostrzegła, że jest już szósta trzydzieści, postanowiła zadzwonić do biura Thomasa, ale w tej samej chwili dostrzegła go wśród tłumu.Wyglądał na bardzo zmęczonego.Był nie ogolony i miał cienie pod oczami.Niepewna jak ją powita, Cassi nie odezwała się.Gdy zauważyła, że Thomas nie tylko nie ma ochoty na prowadzenie rozmowy, ale nawet nie ma zamiaru choćby na chwilę się zatrzymać, ujęła go pod ramię i dała się ponieść fali tłumu.Na ulicy padał deszcz ze śniegiem - płatki śniegu topniały niemal natychmiast po zetknięciu się z ziemią.Zawiesiwszy torbę na ramieniu, Cassi zasłoniła ręką twarz od wiatru i powlokła się za Thomasem do garażu.Dopiero w garażu przy samochodzie Thomas zatrzymał się i stwierdził: - Okropna pogoda.- Jak zwykle o tej porze roku - odparła Cassi, w której obudziła się nadzieja, że Thomas nie jest w najgorszym humorze; być może Patrycja nie powiedziała mu nic o wizycie w jego gabinecie.Silnik porsche’a zagrzmiał w garażu jak grom.Podczas gdy Thomas zajęty był samochodem, Cassi starannie zapięła swój pas bezpieczeństwa.Miała ochotę upomnieć Thomasa, żeby uczynił to samo, ale gdy przypomniała sobie jego poprzednią reakcję na taką uwagę, szybko poniechała tego zamiaru.Kiedy w Bostonie pada śnieg, jazda samochodem zamienia się w ślimaczy ruch.Jadąc w kierunku wschodnim na Storrow Drive, Cassi i Thomas więcej stali w korku niż jechali.Cassi chciała nawiązać z mężem rozmowę, ale lękała się odezwać pierwsza.W końcu Thomas przerwał milczenie: - Czy rozmawiałaś dzisiaj z Robertem Seibertem? - zapytał.Cassi odwróciła głowę w jego stronę.Mimo iż samochód stał w rzece innych pojazdów, Thomas miał wzrok utkwiony w jezdnię.Wyglądał jak zahipnotyzowany rytmicznym odgłosem wydawanym przez wycieraczki.- Tak, rozmawiałam dziś z Robertem - potwierdziła zdziwiona pytaniem.- Skąd o tym wiesz?- Słyszałem, że zmarł jeden z pacjentów George’a Shermana.Śmierć nastąpiła w sposób nieoczekiwany, jestem więc ciekaw, czy twój przyjaciel wciąż jeszcze interesuje się serią tych śmiertelnych przypadków.- Jak najbardziej - oświadczyła Cassi.- Wstąpiłam do niego po sekcji zwłok.Przy okazji Robert mi powiedział, że wybawiłeś go z opresji na konferencji.To bardzo ładnie z twojej strony.- Wcale mi na tym nie zależało - stwierdził Thomas.- Po prostu byłem ciekawy, co on ma na ten temat do powiedzenia.Zachował się głupio na konferencji i uważam, że zasłużył sobie na kopniaka.- Zdaje się, że go dostał - zauważyła Cassi.Z bladym uśmiechem na twarzy Thomas zręcznie manewrował wśród stopniowo rzedniejącego potoku pojazdów, by w końcu wyprowadzić swojego porsche’a na autostradę.- Czy ta ostatnia śmierć również budzi podejrzenia? - zapytał przyspieszając jazdę.Z rękami na kierownicy migał wściekle długimi światłami, gdy tylko znalazł się za wolniej jadącym pojazdem.- Robert uważa, że tak - odparła, mimo woli splatając palce u rąk; sposób jazdy Thomasa zawsze wywoływał w niej lęk.- Nie miał jeszcze wyników badania mózgu.Sądzi, że pacjent miał drgawki przed samą śmiercią.- A więc śmierć w tym przypadku wyglądała inaczej niż poprzednie? - dopytywał się Thomas.- Inaczej.Ale Robert jest zdania, że podobieństwo leży w sytuacjach.- Świadomie nic nie wspomniała o swojej roli w dyskusji z Robertem na ten temat.- Większość pacjentów, zwłaszcza tych, którzy zmarli w ostatnich latach, przeszła pomyślnie poważną operację.Dzisiaj Robert zwrócił dodatkowo uwagę na fakt, że prawdopodobnie we wszystkich tych przypadkach pacjenci mieli podłączoną kroplówkę - obecnie sprawdza, czy było tak w rzeczywistości.To może być bardzo istotne dla sprawy.- Dlaczego ta okoliczność miałaby mieć jakieś znaczenie? - zapytał Thomas wyraźnie porażony tą wiadomością.- Po prostu zrobił takie spostrzeżenie - odparła Cassi.- Podobna seria śmiertelnych wypadków miała miejsce w New Jersey, gdzie pacjentom podano coś w rodzaju kurary.- To prawda, ale tam u wszystkich zmarłych wystąpiły takie same symptomy.- Sądzę, że Robert rozważy wszystkie możliwości - stwierdziła Cassi.- To zabrzmi może nieco dziwnie, ale na jego stosunek do sprawy wpływa fakt, że on sam w najbliższym czasie ma się poddać operacji.Korzystając z tego wątku, Cassi miała zamiar zacząć mówić o operacji oka.- A co się stało Robertowi?- Będą mu usuwać wklinowane zęby mądrości, a ponieważ jako dziecko cierpiał na reumatyczną chorobę serca, musi mieć podawane antybiotyki w postaci dożylnej.- Byłby głupcem, gdyby się nie poddał - zauważył Thomas.- Chociaż - moim zdaniem - Robert zdradza pewne skłonności samobójcze.Inaczej nie potrafię wytłumaczyć jego zachowania na konferencji.Cassi, proszę cię bardzo, abyś trzymała się jak najdalej od tych tak zwanych badań nad SSD, szczególnie gdy przybierają one charakter absurdalnych wprost oskarżeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]