[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzymałem się koło Slauce'a.- Co to, forsa ci się skończyła? Nie dorobisz się majątku włamując się do domów.Zabawne.Nie odpysknął.Chyba jednak do niego dotarło, bo prawie mogłem usłyszeć paskudne myśli, jakie krążyły mu pod kopułą.- Będziesz świetnym towarzystwem dla Bruno.- Uśmiechnąłem się.- Wprost umierał z braku ramienia, na którym mógłby się wypłakać.Minąłem Bruna.Co za dylemat.Czy powinienem wpaść do Truposza i powiedzieć mu, że nie udało mi się zwabić Juniora do jego jaskini? Czy może wytropić Deana w kuchni i dowiedzieć się, po co nam drugi wieszak w korytarzu?Dean wygrał.Był bliżej piwa.Wchodząc w drzwi, usłyszałem:- No już, już.Wszystko będzie dobrze.Pan Garrett już przyszedł.Zajmie się wszystkim.No pewnie.Właśnie wszedł, żeby się lepiej zorientować, od czego zacząć.Dean obejmował ramionami Amber, która wyglądała jak osiemnastka, udająca przerażoną dziesięciolatkę, zamiast trzydziestolatki.Dean klepał ją po plecach i usiłował ocierać łzy dziewczyny.Ten sam Dean, który już przypieczętował ją szkarłatną pieczęcią dezaprobaty.Coś nią mocno wstrząsnęło.A miękkie serce w skorupie starego kraba zmiękło na widok jej przerażenia.- No dobrze - stwierdziłem, podchodząc do studni-chłodni.-Czy ktoś mógłby mi powiedzieć, o co tu właściwie chodzi?Amber wydała z siebie dziki pomruk, wyrwała się Deanowi i rzuciła na mnie, otwierając po drodze śluzy powodziowe.No to tyle, jeśli chodzi o moje piwko.Dean był na tyle uprzejmy, że podchodząc do chłodni, udał zakłopotanego.Pozwoliłem, żeby się wyryczała.Nie ma sensu przerywać beczącej babie.Jeśli nie wyleje z siebie wszystkiego za jednym zamachem, będzie kapała po kilka kropli w najmniej spodziewanych i odpowiednich momentach.Tymczasem Dean nabrał dla mnie kufelek.Kiedy Amber doszła do etapu pochlipywań i szlochów, posadziłem ją na krześle i poleciłem Deanowi, żeby popuścił trochę brandy, którą trzymał na specjalne okazje.Usiadłem naprzeciwko niej, w zasięgu ręki, i zająłem się swoim kuflem.Pierwsza polowa poszła szybko i łatwo.Kiedy uznałem, że dziewczyna już dojrzała, zapytałem:- Czy możesz już o tym mówić?Zanim skinęła głową, pociągnęła od serca swojej brandy.- Już się opanowałam.To.to chyba zbieg okoliczności.Najpierw Domina i mój ojciec zaczęli się kłócić i wrzeszczeć na siebie tak, że wszyscy się pochowali, a potem dowiedziałam się o Karlu.Kiedy wreszcie udało mi się wymknąć, żeby z tobą porozmawiać, Courter dogonił mnie na ulicy, a gdy nie chciałam wracać do domu, wydawało mi się, że mnie zaraz zabije.Chyba oszalałam, bo pognałam przed siebie z wrzaskiem.Ale jeśli cały świat oszalał, to czy ja też nie mam prawa odrobinę zgłupieć?Słowa wylatywały z niej jedne przez drugie, jakby się spieszyły wydostać na świeże powietrze.- Czekaj! Stój! Dobra dziewczynka.A teraz odetchnij głęboko.Trzymaj się.Policz do dziesięciu, powoli.Dobrze.Teraz powiedz mi, co się stało.Zacznij od początku, żeby to miało sens.Dean wziął ode mnie kufel, który wymagał już dopełnienia, jednocześnie wtrącił się:-Jeśli mi pan pozwoli, panie Garrett, najważniejszą rzecz trzema powiedzieć na początku.Jej brat nie żyje.Otworzyłem szeroko oczy jak spodki i wlepiłem wzrok w Amber.Zadygotała, skinęła głową.Policzyła już chyba dużo dalej liż do dziesięciu.- Jak?- Mówią, że popełnił samobójstwo.To zbiło mnie z nóg.Nie wiedziałem, co powiedzieć.Zanim uporządkowałem myśli, mój stały nieruchomy rezydent złamał w drobny mak wszystkie precedense i dosięgnął mnie poza granicami swego lokum.Przyprowadź ich do mnie, Garrett.Dean także to pochwycił.Spojrzał na mnie uważnie, oczekując instrukcji.- Zrób, co mówi.Tak mi się wydaje.Amber, chodź ze mną.Mój wspólnik chce, żebyśmy rozmawiali w jego obecności.- Czy muszę?- Myśl o dwustu tysiącach marek w złocie.- Nie wiem, czy chcę brnąć w to dalej.Nie, no oczywiście, że chcę.Muszę wyrwać się z tamtego miejsca, bardziej niż kiedykolwiek.Nigdy już nie będę się tam czuła bezpieczna.- No to chodźmy.Nie bój się go.Jest nieszkodliwy dla tych, którzy nie życzą mu źle.Zapomniałem o pewnym drobiazgu.XXIVAmber wydała z siebie krótki okrzyk, który w połowie był wyrazem bólu, w połowie przerażenia.Myślałem, że zemdleje, ale chyba została ulepiona z twardszej gliny, niż myślałem.Kiedy pożerała wzrokiem Amirandę, zwisła mi odrobinę z ramienia, ale opanowała się, odsunęła i spojrzała na mnie.- Co tu się dzieje, Garrett?- To właśnie znalazłem zamiast złota.Podeszła bliżej do trupa.Garrett, przyprowadź tu Slaucea, może taki sam szok pozwoli nam dotrzeć do niego.- A ten drugi?Kiedy skończymy, po prostu pozbądź się go.Chyba już dostał nauczkę.- Pomożesz mi, Dean? - Nie wątpiłem, że sam poradzę sobie z panem Slaucem.W ostateczności mogę go przewrócić i poturlać, ale po co się nadwyrężać?Wciągnęliśmy go do środka i zgodnie z instrukcją posadziliśmy naprzeciwko Amirandy.Amber wydawała się już prawie opanowana.- Chyba macie mi coś do powiedzenia - szepnęła.- Opowiem ci moją historię, a ty opowiesz swoją.Mniej więcej w tej samej chwili Truposz rozluźnił uchwytu na Courterze Slacue'u.Podszedłem do drzwi, by się upewnić, że nie użyje ich, zanim z nim nie skończymy.Cały dygotał.Nie blefował, kiedy rozglądał się wokół siebie, ale milczał.To mnie trochę rozczarowało.Spodziewałem się potoku słów, a także inwokacji do Strażniczki.- Chciałbym wiedzieć parę rzeczy - oznajmiłem mu.- Myślę, że panna daPena też ma parę pytań.Możliwe też, że i panna Crest chciałaby się dowiedzieć, dlaczego została zabita.Szybko zerknął w stronę trupa.- Nic o tym nie wiem.Skąd się to wzięło? Myślałem, że uciekła.Domina truła mi całymi dniami, że udało jej się zwiać z domu razem z bagażem.Nieważne, że kiedy uciekała, byłem w drodze do miasta z listem do jednej z dziewczynek Baroneta.To i tak nie byłoby żadne usprawiedliwienie, ponieważ nie mogłem jej tego powiedzieć.Mówi prawdę i wierzy w nią, Garrett [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •