X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Posłuchaj, Audrey, nie ma co tego rozpamiętywać.Przeszłaś przez piekło.Nic do-brego nie wyniknie, jeśli będziesz do tego ciągle wracać.Patrz naprzód, a nie wstecz.Jesteś jeszcze młoda.Masz przed sobą życie, jeszcze długie życie.Myśl o jutrze, nieo dniu wczorajszym.Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma, z których nie dało się wyczy-tać, o czym myśli. A jeśli nie potrafię? Musisz! Myślę, że jednak nie rozumiesz.Chyba nie jestem całkiem normalna, jeśli chodzio pewne sprawy. Bzdura  wtrącił gwałtownie. Ty. przerwał. Ja.co? Pamiętam cię, kiedy byłaś młodą dziewczyną, przed ślubem z Nevile em.Dlaczegoza niego wyszłaś?70 Uśmiechnęła się. Bo się w nim zakochałam. Tak, tak, tyle to wiem.Ale dlaczego się w nim zakochałaś? Co cię w nim tak po-ciągało?Zmrużyła oczy, jakby chciała popatrzeć na świat oczami tamtej dziewczyny, którejjuż dziś nie było. Myślę, że to dlatego  powiedziała  że on był taki  pozytywny.Był moim prze-ciwieństwem.Zawsze czułam się jak cień, trochę nierealna.Nevile był absolutnie real-ny.Taki zadowolony i pewny siebie i.miał te wszystkie cechy, których mi brakowało. Z uśmiechem dodała:  I był bardzo przystojny.�omas Royde rzucił z goryczą: Tak, ideał Anglika: wysportowany, skromny, przystojny, trochę pański, wszystkobez wyjątku, wszystko, czego tylko zapragnie, samo mu się pcha w ręce.Audrey wyprostowała się i wbiła w niego wzrok. Ależ ty go musisz nienawidzić  powiedziała z wolna. Bardzo, prawda?Uniknął jej spojrzenia, pochylając się, żeby przypalić wygasłą fajkę. Nie byłoby chyba w tym nic dziwnego?  powiedział wymijająco. Ma wszyst-ko, czego mi brakuje.Uprawia sporty, pływa, gra, tańczy.i umie rozmawiać.A ja.nie-dołęga, kaleka o niesprawnej ręce.On zawsze błyszczał i odnosił sukcesy, a ja.nie-udacznik, nudziarz.I ożenił się z jedyną dziewczyną na świecie, na której mi zależało.Westchnęła słabo.Dodał zgryzliwie: Zawsze o tym wiedziałaś, prawda? Wiedziałaś, że zależało mi na tobie, odkądskończyłaś piętnaście lat.Wiesz, że to nie minęło.Powstrzymała go. Nie.Nie teraz. Co znaczy  nie teraz ?Wstała. Bo.teraz jestem inna. W czym jesteś inna?On także wstał.Audrey dodała urywanym szeptem: Skoro nie widzisz, nie potrafię ci powiedzieć.Nie zawsze jestem pewna samej sie-bie.Wiem tylko, że.Przerwała, odwróciła się gwałtownie i odeszła szybkim krokiem w kierunku hotelu.Za skalnym występem natknęła się na Nevile a, który, leżąc na brzuchu nad wypeł-nionym wodą zagłębieniem w skale, bacznie się czemuś przyglądał.Podniósł na niąwzrok i uśmiechnął się szeroko. Serwus, Audrey.71  Serwus, Nevile. Obserwuję kraba.Co za ruchliwe stworzonko.Patrz, pokazał się.Uklękła i wpatrywała się w kałużę. Widzisz go? Widzę. Zapalisz?Wzięła od niego papierosa.Nevile podał jej ogień.Audrey nie patrzyła na niego.Pochwili zapytał nerwowo: Audrey? Słucham. Czy wszystko w porządku? To znaczy.między nami. Tak, tak, oczywiście. Chodzi mi o to.czy jesteśmy przyjaciółmi i w ogóle. Och, tak.tak, oczywiście.Popatrzył na nią z niecierpliwością.Uśmiechnęła się do niego z napięciem.Tonemtowarzyskiej pogawędki Nevile mówił: Cóż za piękny dzień mamy dzisiaj, prawda? Pogoda i w ogóle. Ach, tak, tak. Całkiem gorąco jak na wrzesień.Zapadło milczenie. Audrey.Wstała. Wzywa cię twoja żona.Macha do ciebie ręką. Kto.aha, Kay. Powiedziałam  twoja żona.Podniósł się i patrzył jej prosto w oczy.Powiedział cicho: Ty jesteś moją żoną, Audrey.Odwróciła się.Nevile zbiegł na plażę i podbiegł do Kay.9Kiedy wrócili do Gull s Point, Hurstall już w holu podszedł do Mary powiedział: Pani Tresilian prosi panią natychmiast.Jest bardzo zdenerwowana.Mary pospieszyła na górę.Lady Tresilian leżała blada jak prześcieradło i wstrzą-śnięta. Kochana Mary, dobrze, że już jesteś.Jestem zrozpaczona.Pan Treves nie żyje. Nie żyje?72  Tak.Czy to nie straszne? Tak nagle.Podobno nawet się nie rozebrał wczoraj wie-czorem.To stało się od razu, jak wrócił. Och! Boże, jak mi przykro. Wiadomo, że miał słabe zdrowie.Poważnie chorował na serce.Mam nadzieję, żekiedy był u nas nie wydarzyło się nic takiego, co mogło mu zaszkodzić.Czy na kolacjęnie zjadł czegoś niestrawnego? Nie, nie sądzę.Na pewno nic takiego.Wyglądał doskonale i był w świetnym na-stroju. Jakie wielkie zmartwienie! Mary, chciałabym, żebyś poszła do Balmoral Courti dowiedziała się czegoś od pani Rogers.Spytaj, czy nie trzeba w czymś pomóc.Pozatym  sprawa pogrzebu.Matthew na pewno chciałby, żebyśmy się tym zajęli i zrobiliwszystko, co w naszej mocy.Nie chcę zostawić tego obsłudze hotelu. Droga Camillo, nie wolno się pani przejmować.Naprawdę.To był dla paniwstrząs. Tak, straszny. Już idę do Balmoral Court.Jak wrócę, wszystko pani opowiem. Dziękuję ci, Mary, moja droga, jesteś zawsze taka konkretna i pełna zrozumienia. Niech pani spróbuje odpocząć.Taki szok może pani zaszkodzić.Mary Aldin opuściła pokój i zeszła na dół. Zmarł stary pan Treves  oznajmiła wszedłszy do salonu. Ubiegłej nocy, popowrocie od nas. Biedaczysko!  zawołał Nevile. Jak to się stało? Wygląda, że to serce.To się musiało stać, jak tylko wszedł do pokoju. Pewnie dobiły go te schody  powiedział �omas Royde w zadumie. Schody?  Mary spojrzała pytająco. Tak.Kiedyśmy z Latimerem go zostawili, właśnie zaczął się wspinać na górę.Mówiliśmy mu, żeby się tak bardzo nie spieszył. Ależ to nierozsądne z jego strony! Dlaczego nie skorzystał z windy?!  zawołałaMary. Winda była zepsuta. Aha, rozumiem.Co za pech! Biedny staruszek. I dodała:  Właśnie tam idę.Camilla chce się dowiedzieć, czy nie możemy w czymś pomóc. Pójdę z tobą  zaoferował się �omas.Poszli.Mary zauważyła: Pewnie ma jakichś krewnych.Powinniśmy ich zawiadomić. Nie wspominał o nikim. To prawda.A ludzie zwykle coś opowiadają o rodzinie.Mówią:  mój bratanekczy  mój kuzyn.73  Był żonaty? Chyba nie.Przez otwarte drzwi weszli do Balmoral Court.Pani Rogers, właścicielka, rozmawiała właśnie z wysokim mężczyzną w średnimwieku, który przyjaznym gestem pozdrowił Mary. Dzień dobry, panno Aldin. Dzień dobry, doktorze Lazenby.Przedstawiam pana Royde.Przychodzimy od ladyTresilian z pytaniem, czy moglibyśmy w czymś pomóc. To bardzo miło, panno Aldin  powiedziała właścicielka. Proszę do mnie.Weszli do miłego saloniku, a doktor Lazenby powiedział: Pan Treves był u was wczoraj na kolacji, prawda? Tak. Jak wyglądał? Czy zdradzał jakieś niepokojące objawy? Nic podobnego.Trzymał się świetnie i był w doskonałym humorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.