[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Karola nie by³o? Nie wiem, przysz³am niedawno.Milczeli d³ugo, unikaj¹c spotkania siê oczami, a¿ w koñcu pan Adam rzek³ nieSmia³o: A mo¿e bySmy razem odmówili nieszpory, co? Dobrze, o dobrze! zawo³a³a radoSnie i zaraz przynios³a ksi¹¿kê do nabo¿eñstwa. Bo.widzisz.przypomni to nam Kurów. szepn¹³, zdj¹³ kapelusz, prze¿egna³ siêi zacz¹³ powtarzaæ za ni¹, g³osem pe³nym wiary i uczucia, ³aciñskie s³owa hymnów.Cisza przedwieczorna zrobi³a siê jakaS g³êbsza i rozpoSciera³a siê razem ze zmrokiem, któ-ry ju¿ rozsnuwa³ swoje pajêcze posnowy na niskie domy i ogrody, tylko cynkowe dachy i szy-by pali³y siê jaskrawymi blaskami zachodu, a dymy id¹cych i w niedzielê fabryk podobne by³ydo ró¿owych pierScieni, które nieskoñczonym, spiralnym ³añcuchem bi³y prosto w niebo.Anka czyta³a do samego zmroku, jej czysty g³os o g³êbokich akcentach lirycznych rozle-wa³ siê koliskami po werandzie, porusza³ lekko obwis³e liScie wina i chwia³ delikatnymikwiatami powojów i groszków pn¹cych siê po balustradzie, a potem, gdy skoñczy³a, uklêk³aprzy starym i dawnym kurowskim obyczajem zaSpiewa³a st³umionym nieco g³osem:Wszystkie nasze dzienne sprawy.355Pan Adam wtórowa³ swoim basem, a s³u¿¹ca z kuchni dyszkantem.Daleko, jakby o tysi¹ce mil, miasto zaczê³o huczeæ powracaj¹c¹ fal¹ spacerowiczów, tur-kotami doro¿ek, g³uchym ³oskotem fabryk i p³aczliwymi g³osami katarynek po szynkach.Podano wkrótce herbatê, ale Karol nie przyszed³.Anka czeka³a na niego coraz niecierpliwiej, ba po tej modlitwie uspokoi³a siê bardzo i po-stanowi³a opowiedzieæ mu wszystkie swoje udrêczenia i w¹tpliwoSci.Mia³a nawet postanowienie przeprosiæ go za swoje wyjScie dzisiejsze, byle siê ju¿ razskoñczy³y te ci¹g³e nieporozumienia.Karol jednak nie nadchodzi³, przysz³a natomiast Wysocka, jakaS bardzo tajemnicza i suro-wa, d³ugo opowiada³a o synu i o mê¿czyznach w ogólnoSci, d³ugo dzierzga³a jakieS t³o, naktórym chcia³a uwypukliæ tym lepiej sprawê, z jak¹ przysz³a.Anka s³ucha³a jej ze wzrastaj¹cym niepokojem, a¿ w koñcu powiedzia³a: Dlaczego ciocia nie powie otwarcie, po co te pó³s³Ã³wka i ko³owania. Dobrze, wolê nawet otwarcie, bo mi niezrêcznie i nie umiem inaczej.Chodxmy do two-jego pokoju.Zamknij dobrze drzwi! zawo³a³a, gdy siê ju¿ tam znalaz³y. S³ucham cioci szepnê³a siadaj¹c w niskim foteliku przy stole, na którym pali³a siê lam-pa w z³otawej os³onie. Ot, moje dziecko, przysz³am ciê zapytaæ, jako twoja krewna, czy wiesz, co mówi¹ w £o-dzi o tobie i o Karolu? Nie mySla³am nawet, ¿e mówiæ mog¹ odpowiedzia³a cicho, podnosz¹c oczy. I nie domySlasz siê? Zupe³nie, nie mam pojêcia nawet, co by mogli mówiæ odpowiedzia³a tak spokojnie, ¿eWysocka zatrzyma³a w sobie jakieS s³owa, przesz³a siê kilka razy po pokoju, popatrzy³a nani¹ i zawo³a³a przyciszonym g³osem: Mówi¹, ¿e.¿e Karol chêtnie o¿eni³by siê z Mad¹ Müllerówn¹, gdyby.gdyby. Gdybym ja mu nie sta³a na przeszkodzie podchwyci³a mocno. Wiêc wiesz? Nie, ciocia mi to powiedzia³a przecie¿ w tej chwili szepnê³a ciszej i zamilk³a.Przechyli³a g³owê w ty³, na wysok¹ porêcz fotelu, i patrzy³a przed siebie têpym, przyga-szonym wzrokiem; wiadomoSæ nie wstrz¹snê³a ni¹ do g³êbi i od razu, a rozlewa³a siê po jejsercu gor¹cymi koliskami; prze¿uwa³a j¹ jeszcze spokojnie, tylko jakieS bolesne dr¿enie prze-biega³o po niej, ale go t³umi³a ca³¹ si³¹ woli. Moja Anko, nie gniewaj siê na mnie za z³¹ wieSæ, która najprawdopodobniej jest tylkoz³oSliw¹ plotk¹.Musia³am ci j¹ powiedzieæ.Rozmów siê z Karolem otwarcie, bo takie plot-ki potrafi¹ najmocniejsz¹ mi³oSæ zabiæ i.i.Pobierzcie siê jak najprêdzej, to tym najlepiejzamknie siê usta niechêtnym, przestan¹ siê wami zajmowaæ.I nie gniewaj siê na mnie, moimobowi¹zkiem by³o ciê uprzedziæ. Jestem cioci bardzo wdziêczna, bardzo.Ujê³a jej rêkê i przycisnê³a do ust. I nie martw siê, to nic, tylko plotki.Karol ma wielu nieprzyjació³, du¿o kobiet liczy³o naniego, du¿o siê w nim kocha³o, wiêc nic dziwnego, ¿e siê mszcz¹ teraz, a zreszt¹ ludzie ni-gdy znosiæ nie mog¹ spokojnie cudzego szczêScia.Dobranoc. Dobranoc cioci.Anka odprowadzi³a Wysock¹ do drzwi.356 A jeSli chcesz, to ja sama powiem o tym Karolowi. Nie, dziêkujê, ja muszê mu powiedzieæ o tym.Mo¿e ciocia siê zatrzyma, wezmê tylkookrycie i pójdê z cioci¹ do Trawiñskiej.Wysz³y w milczeniu, bo chocia¿ Wysocka usi³owa³a zawi¹zaæ rozmowê, Anka prawie nies³ysza³a jej s³Ã³w i nie odpowiada³a, zatopiona w coraz ¿ywszym odczuwaniu tej wieSci nie-spodziewanej.¯eby dostaæ siê do domu Trawiñskich, by³o najkrócej przejSæ przez ogród i fabrykê Boro-wieckiego, ale ¿e fabryka z powodu niedzieli by³a zamkniêta, wiêc trzeba by³o iSæ ulic¹, obokpa³acu i domu Müllerów.Okna domu Müllerów by³y otwarte i oSwietlone, a ¿e by³y s³abo przys³oniête i tu¿ nad tro-tuarem, wiêc z ulicy doskonale by³o widaæ wnêtrze.Anka przechodzi³a ko³o nich nie patrz¹c, ale Wysocka spojrza³a i zatrzyma³a siê chwilê,poci¹gaj¹c za rêkê dziewczynê.W saloniku siedzia³a ca³a rodzina Müllerów z Karolem w poSrodku.Mada, przechylona do niego opowiada³a coS ze Smiechem i radoSci¹, a czego Karol s³u-cha³ z wielkim skupieniem.Anka, spostrzeg³szy tê scenê, cofnê³a siê i nie powiedziawszy ani s³owa Wysockiej, po-wróci³a do domu.Nie rozpacza³a ani p³aka³a, bo czu³a siê tylko obra¿on¹ Smiertelnie, dotkniêt¹ w swej mi-³oSci w³asnej.Na drugi dzieñ po obiedzie Karol zacz¹³ siê usprawiedliwiaæ przed ni¹, dlaczego nie by³wieczorem, ale mu przerwa³a zimno i dosyæ wynioSle: Dlaczego pan siê usi³uje usprawiedliwiaæ, robi pan to, co jest przyjemniejszym, by³opanu milej u Müllerów, wiêc tam pan przepêdzi³ wieczór. Zaczynam pani nie rozumieæ zawo³a³ dotkniêty. Nie wiem, czy siê pan stara³ o to kiedykolwiek. Dlaczego pani mówi w taki sposób do mnie? Czy pragnie pan, abym nie mówi³a zupe³nie? To raczej pani zmusza mnie do tego. O tak, zmuszam pana, oczekuj¹c ca³e dnie nieraz na jedno s³owo, oczekuj¹c na pró¿no. powiedzia³a Anka z gorycz¹, ale po¿a³owa³a zaraz tych s³Ã³w, które siê jej bezwiednie wy-dar³y, bo Karol siedzia³ nieporuszony i z³y.Zniechêcenie i nuda wyziera³y z jego oczów i s³Ã³w, nie potrafi³ siê ju¿ maskowaæ nawet,podniós³ siê i bior¹c kapelusz powiedzia³ zimno: Jadê do Kurowa, mo¿e pani ma jaki interes? Mam kilka nawet. Mogê je za³atwiæ. Dziêkujê, za³atwiê sama, bo i tak z ojcem za dni kilka tam pojedziemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]