[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili ogólnej rozmowy, Bonaparte wziął pod rękę byłego biskupa z Autun ipoprowadził go do framugi okna. No i cóż? zapytał.Talleyrand popatrzył na Bonapartego w sposób sobie tylko właściwy. Cóż ci powiedziałem o Siey�sie, generale? Powiedziałeś mi: Szukaj oparcia w ludziach, którzy uważają przyjaciół Republiki zajakobinów.Na ich czele stoi de Siey�s. I nie myliłem się. Więc kapituluje? Lepiej, już skapitulował.90 Człowiek, który chciał mnie zastrzelić za to, że wylądowałem w Fr�jus bezkwarantanny! Ależ nie za to. A więc za co? Za to, żeś, generale, nie zauważył go i nie rozmawiał z nim na obiedzie u Gohiera. Przyznaję, że zrobiłem to świadomie.Nie znoszę tego eks-mnicha.Bonaparte za pózno spostrzegł się, że jego słowa są obosieczne; Siey�s zrzucił suknięzakonną, Talleyrand zdjął mitrę biskupią. Więc mogę na pana liczyć? W zupełności. A Cambac�r�s i Lebrun? Wziąłem na siebie najoporniejszego Siey�sa.Bruix rozmawiał z tamtymi.Admirał Bruix nie spuszczał oka z generała i dyplomaty.Domyślał się, że rozmawiają oczymś ważnym.Bonaparte dał mu znak, aby się zbliżył.Bruix, pozornie obojętny, okrążył salon dwa czy trzy razy, po czym jak gdyby spostrzegłdopiero Talleyranda i Bonapartego, podszedł do nich. To pewny człowiek zauważył Bonaparte. I bardzo ostrożny dodał Talleyrand. Trzeba go będzie ciągnąć za język. O nie.Teraz otwarcie przystąpi do rzeczy.W istocie Bruix, zaledwie podszedł do nich, wyrzekł wiele znaczące słowa: Widziałem ich; wahają się. Wahają się? Cambac�r�s i Lebrun? Tak. Czyś nie mówił im, że chcę z nich zrobić konsulów? Tak daleko nie zobowiązywałem się odparł, śmiejąc się, Bruix. A dlaczego? spytał Bonaparte. Ponieważ dopiero teraz mówisz mi, obywatelu-generale, o swych zamiarach. Prawda odparł Bonaparte, przygryzając wargi. Czy mam im to powtórzyć? Nie odparł żywo Bonaparte. Pomyślą, że ich potrzebuję.Niech się decydują dzisiajbez żadnych warunków, oprócz tych, które znają.Jutro będzie za pózno.Czuję się na siłach,jeśli mam za sobą Barrasa i Sieyesa. Barrasa? zapytali ze zdziwieniem obaj. Tak, Barrasa, który uważa mnie za małego kaprala i który nie posyła mnie do Włoch zpowrotem, ponieważ robię tam karierę.Tak, Barrasa.Otóż Barras oświadczył mi w oczy,że już dłużej z konstytucją roku III kraj nie może wytrzymać!.Zdaje mi się jednak, żeMoreau każe na siebie czekać.Z tymi słowy odszedł do grupy, w której królował Talma.W tejże chwili drzwi się otwarły i wszedł Moreau.Wszystkie spojrzenia zwróciły się w jego stronę.Trzech ludzi przykuwało do siebie wówczas wzrok całej Francji.Moreau był jednym znich; dwaj pozostali to: Bonaparte i Pichegru.Bonaparte nigdy nie widział Moreau, ten zaś nie widział Bonapartego, gdyż obaj walczyliw innych miejscach.Bonaparte postąpił kilka kroków ku Moreau.Zaledwie zamienili kilka słów, lokajoznajmił, że podano do stołu. Generale rzekł Bonaparte, prowadząc Moreau do Józefiny podaj ramię mej żonie.Zebrani przeszli do jadalni.Po obiedzie Bonaparte pod pretekstem pokazania pięknejbroni, przywiezionej z Egiptu, zaprowadził Moreau do gabinetu.91Tam dwaj rywale pozostawali przeszło godzinę.Nikt nie wie o czym rozmawiali.Gdytylko wyszli, Lucjan zapytał: No i cóż, Moreau?Bonaparte odpowiedział: Jak przewidywałem, woli on władzę wojskową, niż polityczną; obiecałem mudowództwo nad jedną armią.A tymczasem. A tymczasem co? zagadnął Lucjan. Będzie miał komendę nad Luksemburgiem.Niech wpierw będzie dozorcą dyrektorów,zanim zostanie zwycięzcą Austriaków.Nazajutrz czytano w Moniteur : P a r y ż , 1 7 b r u m a i r e ' a.Bonaparte podarował Moreau szablę damasceńską,ozdobioną drogimi kamieniami.Szablę, przywiezioną z Egiptu, oszacowano na dwanaścietysięcy franków.92Ważna wiadomość18 brumaire'a dyrektorowie zostali uwięzieni w pałacu Luksemburskim, a 20 brumaire'aBonaparte został mianowany pierwszym konsulem na dziesięć lat, mając dwóch konsulów, zktórymi dzielił władzę, Cambac�r�sa i Lebruna.Tegoż dnia zainstalował się w Luksemburgu,a Rolanda mianował gubernatorem zamku Luksemburskiego.W jakiś czas po tej wojskowej rewolucji, która odbiła się głośnym echem w całej Europie,rankiem 30 niv�se'a, albo inaczej 30 stycznia 1800 r., Roland przeglądając listy znalazłpośród wielu próśb o posłuchanie u pierwszego konsula list takiej treści: Panie gubernatorze!Znam pańską lojalność.Muszę porozmawiać z panem przez pięć minut; przez ten czasbędę zamaskowany.Mam do pana prośbę.Spełnisz ją lub odmówisz.W obu przypadkachchcę wejść do pałacu Luksemburskiego dla dobra konsula Bonaparte i w sprawie monarchii,której służę.%7łądam pańskiego słowa honoru, że pozwolisz mi wyjść z pałacu tak samo, jakpozwolisz tam wejść.Jeśli jutro o siódmej wieczorem zobaczę światło w oknie, mieszczącym się nad zegarem,oznaczać to będzie, że pułkownik Roland de Montrevel daje mi słowo honoru, a stawię sięśmiało u małych drzwi wychodzących na ogród w lewym skrzydle pałacu.Zastukamtrzykrotnie po masońsku.Aby pan wiedział, kogo przyjmie lub komu odmówi widzenia, podpisuję się nazwiskiemznanym panu z okoliczności, które pewnie pamiętasz, a które to nazwisko było wobec panawymówione.MorganDowódca towarzyszy Jehudy!Roland dwa razy odczytał list, a po chwili zamyślenia przeszedł do gabinetu konsula ioddał mu to pismo.Konsul odczytał je nie zdradzając najmniejszego wzruszenia lub zdziwienia i rzekłlakonicznie: Trzeba zapalić światło.I oddał list Rolandowi.93Nazajutrz o siódmej wieczorem światło błyszczało we wskazanym oknie O siódmej minutpięć Roland osobiście czekał przy drzwiach wychodzących na ogród.Rozległo się trzykrotne stuknięcie masońskie: dwa razy raz po raz, po chwili trzeci raz.Roland otworzył drzwi.Ukazał się w nich człowiek otulony w płaszcz.Roland ukryty byłw cieniu.Przybysz, nie widząc nikogo, zatrzymał się na chwilę. Proszę wejść rzekł Roland. To pan, pułkowniku! Skąd pan wie, że to ja? Poznaję po głosie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]