[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrozumiał, że Milli�re był istotnieskazany i że tylko Bóg, który niejako trzykrotnie potwierdził wyrok skazujący, mógłby gouratować. W jaki sposób wymierzysz mu cios śmiertelny, generale? zapytał Roland. O! odparł Jerzy. Ja się tym nie zajmuję; cios będzie wymierzony.W tejże chwili wszedł jeden z dwóch ludzi, którzy wnieśli stół z wieczerzą. Zabijako rzekł Cadoudal uprzedz Serce Królewskie, że mam do niego słówko.W dwie minuty pózniej Bretończyk stanął przed swoim generałem. Serce Królewskie zapytał Cadoudal czy to ty powiedziałeś mi, że zabójca TomaszMilli�re jest w Roche-Bernard? Widziałem, jak wjeżdżał ramię przy ramieniu z pułkownikiem republikańskim, któremuto sąsiedztwo nie bardzo pochlebiało, jak mi się wydaje. Czy nie dodałeś, że za nim toczyła się gilotyna? Powiedziałem, że toczyła się za nim gilotyna między dwiema armatami i zdaje mi się, żegdyby armaty mogły odsunąć się od niej, pozwoliłyby jej toczyć się samej. Jakie środki ostrożności przedsiębierze Milli�re w miastach, w których mieszka? Otoczony jest specjalną strażą, każe barykadować ulice prowadzące do jego domu; mazawsze pod ręką parę pistoletów. Czy pomimo tej straży, pomimo tej barykady, pomimo tych pistoletów, podejmujesz siędotrzeć do niego? Podejmuję się, generale! Skazałem tego człowieka, z powodu jego zbrodni; musi umrzeć! A! zawołał Serce Królewskie a więc nadszedł dzień sprawiedliwości! Czy podejmujesz się wykonać mój wyrok.Serce Królewskie? Podejmuję się, generale. Idz, Serce Królewskie, wez tylu ludzi, ilu zechcesz.Obmyśl wybieg, jaki ci siępodoba.ale dotrzyj do niego i ugodz śmiertelnie. Jeśli umrę, generale. Bądz spokojny, proboszcz w Leguerno odprawi na twoją intencję tyle mszy, że twojabiedna dusza pokutować nie będzie; ale ty nie umrzesz, Serce Królewskie. Dobrze, dobrze, generale! Skoro tylko będą msze, niczego więcej nie żądam; mam swójplan. Kiedyż w drogę? Dzisiejszej nocy. Kiedy żyć przestanie? Jutro. Idz i niechaj trzystu ludzi będzie gotowych do wyruszenia ze mną za pół godziny.Serce Królewskie wyszedł tak spokojnie, jak wszedł. Widzisz, pułkowniku rzekł Cadoudal takim to ludziom rozkazuję; czy twój pierwszykonsul, panie de Montrevel, jest równie dobrze obsłużony, jak ja? Przez niektórych ludzi niewątpliwie. A ja nie tylko przez niektórych, ale przez wszystkich.Pobożny wszedł i skierował na Jerzego pytające spojrzenie. Tak odpowiedział Jerzy.135Pobożny wyszedł. Nie widział pan ani jednego człowieka, dążąc tutaj? rzekł Jerzy. Ani jednego. Zażądałem trzystu ludzi w ciągu pół godziny i za pół godziny będą tutaj; gdybymzażądał pięciuset, tysiąca, dwóch tysięcy, byliby równie prędko gotowi. Ale rzekł Roland są granice, których pan przekroczyć nie może. Pan chce wiedzieć, jaka jest moja rzeczywista siła? Nic prostszego; nie powiem panutego sam, pan by mi nie uwierzył; ale chwilkę.każę panu powiedzieć.Otworzył drzwi i zawołał: Złoty Sęk!W dwie sekundy pózniej ukazał się Złoty Sęk. To mój generał major rzekł śmiejąc się Cadoudal. Pełni przy mnie te sameobowiązki, co generał Berthier przy pierwszym konsulu.Złoty Sęku. Generale! Ilu ludzi jest rozstawionych od Roche-Bernard aż tutaj, to jest na drodze, którą dążył tenpan, by się dostać do mnie? Sześciuset na stepach Arzalu, sześciuset w zaroślach Marzanu, trzystu w P�aule'u,trzystu w Billiers. Ogółem tysiąc ośmiuset; a ilu między Noyal i Muzillac? Czterystu. Dwa tysiące dwustu; ilu stąd do Vannes? Pięćdziesięciu w Theix, trzystu w Trinit�, sześciuset między Trinit� i Muzillac. Trzy tysiące dwustu; a z Ambonu do Leguerno? Dwustu. Cztery tysiące czterystu; a w samej wiosce, dokoła mnie, w domach, w ogrodach, wpiwnicach? Pięciu do sześciuset, generale. Dziękuję, Złoty Sęku.Skinął głową, Złoty Sęk wyszedł. Słyszał pan rzekł Cadoudal z prostotą pięć tysięcy ludzi mniej więcej.Otóż z tymipięcioma tysiącami ludzi, którzy są wszyscy tutejsi i znają każde drzewo, każdy kamień,każdy krzak, mogę stanąć do walki ze stu tysiącami, których pierwszy konsul zamierzawysłać przeciw mnie.Roland uśmiechnął się. Tak, to dziwne, nieprawda? Zdaje mi się, że przechwalasz się nieco, generale, albo raczej, że przechwalasz swoichludzi. Nie; bo mam pomoc w całej ludności; żaden z waszych generałów nie może wykonać anijednego ruchu, żebym o tym nie wiedział; nie może wysłać ani jednego ordynansa, żebym gonie schwytał; nie może znalezć schronienia, w którym go nie zaskoczę.Tu sama ziemia nawetjest rojalistyczna i chrześcijańska! Gdyby nie było mieszkańców, ona mówiłaby do mnie: Błękitni przeszli tędy; mordercy ukryci są tutaj! Zresztą osądzisz sam, pułkowniku. W jaki sposób? Wyruszymy na wyprawę sześć mil stąd.Która godzina?Młodzieńcy wydobyli jednocześnie zegarki. Za kwadrans północ rzekli. Doskonale! dodał Jerzy. Nasze zegarki oznaczają jedną i tę samą godzinę, to dobryznak; może nadejdzie dzień, kiedy serca nasze równie zgodnie bić będą, jak chodzą naszezegarki. Więc, powiedziałeś, generale?.136 Powiedziałem, że za kwadrans jest północ, pułkowniku; o godzinie szóstej, o świcie,mamy być o siedem mil stąd; czy chcesz odpocząć? Ja? Tak, może się pan przespać godzinę. Dziękuję; to niepotrzebne. W takim razie wyruszymy, kiedy pan zechce. A ludzie twoi, generale? O! Moi ludzie stoją w pogotowiu. Gdzie? Wszędzie. Chciałbym ich widzieć. Zobaczysz ich. Kiedy? Kiedy zechcesz; moi ludzie są bardzo dyskretni i ukazują się tylko na znak dany przezemnie. Tak, że kiedy zechcę ich zobaczyć.? Powiesz mi, pułkowniku, dam znak i ukażą się. W drogę, generale! W drogę.Młodzieńcy otulili się płaszczami i wyszli.W drzwiach Roland spotkał się z gromadką złożoną z pięciu mężczyzn.Pięciu mężczyzn w mundurach republikańskich; jeden z nich miał na rękawach galonysierżanta. Co to znaczy? spytał Roland. Nic odparł Cadoudal ze śmiechem. Ależ ci ludzie.co to za jedni? Serce Królewskie ze swymi druhami; wyruszają na wiadomą wyprawę. Liczą zatem, że przy pomocy tego munduru?. Dowiesz się o wszystkim, pułkowniku, nie mam przed tobą tajemnic.I zwracając się do gromadki: Serce Królewskie! rzekł Cadoudal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]