[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pański ojciec, panie Peregrinie, od początku nie chciał się z Lothem zadawać,mówił, że jeśli ktoś ma w naszych czasach rządzić Shire em, to chyba tylko prawowitythan, a nie samozwaniec.A kiedy Lotho nasłał na niego swoich ludzi, pan Tuk nie dałsobie dmuchać w kaszę.Tukowie to szczęściarze, mają w Zielonych Wzgórzachgłębokie nory, Wielkie Smajale i tak dalej, więc zbiry nie mogły się do nich dobrać, aTukowie nie chcą nawet wpuszczać łajdaków na swoją ziemię.Jeśli któryś się tamzapędzi  wyganiają.Trzech, których przyłapali na rabunku, ustrzelili.Odtąd zbiry tymgorzej się rozsierdziły.I mają oko na Tuków.Nikt tam teraz nie dostanie się ani stamtądnie wyjdzie.- Górą Tukowie!  zawołał Pippin. Ale ktoś jednak do Tukonu się dostanie.Jadę doSmajalów.Kto ze mną?Zgłosiło się kilku młodzików na kucach i Pippin ruszył wraz z nimi. - Do prędkiego zobaczenia!  krzyknął na odjezdnym. Na przełaj mamy nie więcej niżczternaście mil.Jutro rano stawię się z całą armią Tuków.Merry zadął w róg, gdy znikali w gęstym już zmroku.Hobbici wszyscy krzykneli im nawiwat.- Mimo wszystko  rzekł Frodo do stojących najbliżej przyjaciół  nie chcę zabijania,oszczędzajcie nawet zbirów, chyba że nie byłoby innego sposobu obrony życiahobbitów.- Dobrze  odparł Merry. Ale możemy lada chwila spodziewać się odwiedzin tej bandyz Hobbitonu.Nie przyjdą na pogawędkę.Będziemy starali się potraktować ichwspaniałomyślnie, musimy jednak być przygotowani na najgorsze.Mam pewien plan.- Zgoda  rzekł Frodo. Ty zarządz wszystko.W tej właśnie chwili nadbiegło paru hobbitów wysłanych przedtem na zwiady w stronęHobbitonu.- Idą już!  oznajmił. Około dwudziestu zbirów, może więcej.Ale dwaj skręcili przezpola na zachód.- Z pewnością do Rozdroża  powiedział Cotton  po posiłki.Bądz co bądz mająpiętnaście mil w każdą stronę do przebycia.Na razie możemy się o to nie martwić.Merry pospieszył wydać rozkazy.Tom Cotton oczyścił drogę odsyłając do domuwszystkich z wyjątkiem starszych hobbitów zaopatrzonych w jakąś broń.Nie czekalidługo.Wkrótce usłyszeli donośne głosy, a potem tupot ciężkich stóp.Zaraz też całyoddział zbirów pokazał się na drodze.Na widok zapory wybuchnęli śmiechem.Niewyobrażali sobie, żeby w tym kraiku znalazł się ktoś, kto stawi czoło dwom dziesiątkomDużych Ludzi.Hobbici otworzyli zaporę i ustawili się na skraju drogi.- Dziękujemy!  szyderczo zawołali Ludzie. A teraz jazda stąd do domów, podpierzynę, jeśli nie chcecie dostać lania. I maszerując przez ulicę wsi, wrzeszczeli: -Gasić światła! Wszyscy do domów, niech nikt nie waży się nosa wytknąć.W razienieposłuszeństwa wezmiemy pięćdziesięciu tutejszych hobbitów na rok do Lochów.Dodomów! Naczelnik traci już cierpliwość.Nikt nie zważał na te rozkazy, lecz gdy oddział przeszedł, hobbici sformowali się wszeregi i ruszyli za nim.Przy ognisku zbiry zastały samotnego Toma Cottona grzejącegosobie ręce.- Jak się zwiesz i co tu robisz?  spytał dowódca zbirów.Tom Cotton z wolna podniósł na niego wzrok.- Właśnie o to samo chciałem was zapytać  powiedział. To nie wasz kraj i nikt was tusobie nie życzy.- Ale my życzymy sobie ciebie obejrzeć z bliska  odparł dowódca. Brać go, chłopcy!Do Lochów z nim! A po drodze dajcie nauczkę, żeby się uspokoił.Paru zbirów podbiegło ku niemu, lecz od razu stanęli jak wryci.Zewsząd wkoło rozległysię głosy i napastnicy zrozumieli nagle, że stary farmer nie jest tu sam.Byli otoczeni.Wmroku, na skraju światła promieniującego od ogniska, stali kręgiem hobbici, którzycichcem podpełzli pod osłoną ciemności.Było ich prawie dwustu i wszyscy uzbrojeni.Wystąpił Merry.- Spotkaliśmy się już raz i ostrzegałem cię, żebyś się więcej tu nie pokazywał  rzekł dodowódcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •