[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chryste Wszechmogący - wyszeptała Maisie, gdy wchodziły pomarmurowych schodach.- Nigdy nie interesowało mnie poślubieniekogoś z wyższych sfer, ale teraz widzę dobre tego strony.- Chyba że musiałabyś sama szorować te schody - odszep-nęła Lily,myśląc o całych połaciach marmuru w Rathnaree i wiedząc, że bezwzględu na to, jak wiele by miała pieniędzy, i tak z niechęciązatrudniałaby innych do czyszczenia jej podłóg.- Celna uwaga.Maisie i Lily miały dzielić ze sobą pokój i kiedy zostały same, Lilyusiadła na jednym z łóżek.Pikowana bawełniana narzuta byłaśnieżnobiała.To była najnowsza rzecz w tym pokoju.Wszystko inne byłobardzo stare i wyblakłe, łącznie z ciężkimi zasłonami w kwiaty iprzetartym dywanem.- O rety, trudno to nazwać Ritzem, no nie? - odezwała się Maisie.- Pokoje dla rodziny - wyjaśniła Lily.- W nich zatrzymuje się rodzinai przyjaciele dzieci.Prawdziwe apartamenty gościnne wyglądają lepiej,ale nie są przesadnie pretensjonalne.Zbytni przepych jest w złym guście.- Ja bym nie miała nic przeciwko niemu, gdybym tu mieszkała -westchnęła Maisie, otwierając szuflady i myszkując po pokoju.- Dlatego właśnie ty i ja nigdy nie byłybyśmy odpowiednimi żonamidla arystokratów - zaśmiała się Lily.- Chciałybyśmy mieć non stopciepło, pragnęłybyśmy jedwabnych narzut jak Greta Garbo i RollsRoyce'a, natomiast nasz ele-gancik pragnąłby starych zasłon, zeroogrzewania i cerowanych przez nas skarpetek.Bogaci nie muszą siępopisywać faktem, że mają pieniądze.286 - Są dziwni, to pewne - orzekła Maisie.Doprowadzały się doporządku, by poznać matkę Dianyi pozostałych gości.- Mamusia jest w małym salonie - oświadczyła Diana, gdy we trzyschodziły ponownie szerokimi schodami.- Nie może się doczekać, bywas poznać.Zdążyła się przebrać i teraz wyglądała jakoś tak młodziej w starychbryczesach i cienkim sweterku.Lily miała uczucie, jakby odkrywałanową stronę przyjaciółki, znajdującej się w swoim domu.Ponowniepomyślała o własnym domu w Tamarin.Wyobraziła sobie, że zabiera tamDianę i Maisie i pokazuje im te wszystkie miejsca, gdzie się bawiła jakodziecko.Las, w którym ona i Tommy bawili się w chowanego, strumień,gdzie kładli się na brzuchach i machali palcami w zimnej wodzie.Pomyślała o tym, jak by je przedstawiła swej matce, jak by natychmiast jąpolubiły.Wszyscy uwielbiali mamę; była taka ciepła i życzliwa.Tyle żejej matka zachowywałaby się inaczej w stosunku do Diany, ponieważ Dibyła jedną z Nich.Dlaczego to miało znaczenie?Niewielki salon znajdował się po lewej stronie domu, gdzie mieszkałarodzina, w przeciwieństwie do wschodniego skrzydła, które obecniepełniło funkcję sanatorium.Gdy tylko matka Diany je zobaczyła, wstała i wyciągnęła ramiona.- Jak cudownie! - zawołała z autentycznym zachwytem.Była starsząwersją Diany, z taką samą słodką twarzą,serdecznym uśmiechem i włosami przetykanymi siwizną.- Dzień dobry, lady Belton - przywitała się oficjalnieLily.- Naprawdę czuję, jakbym was znała, dziewczęta.Tak wiele o wassłyszałam i o tym, jak bardzo miłe jesteście dla Diany.Nie wiem, jakmam wam za to dziękować.Uśmiechała się do nich tak ciepło, że Lily wreszcie poczuła, iż sięodpręża.Być może nie będzie jednak tak zle.287 Sir Archie pomimo swej życzliwości był dżentelmenem w dawnymstylu: czarującym, owszem, ale bez wątpienia w pełni świadomym swejpozycji.Natomiast lady Belton była jak Diana: serdeczna wobecwszystkich, bez względu na pochodzenie społeczne.Lily pomyślała zrozbawieniem, że lady Irene ani trochę by jej nie polubiła.Obiad był  tylko dla rodziny", jak to prostolinijnie określiła Diana.DoLily, Maisie, Diany, lady Evangeline i sir Ar-chiego dołączyli Sybil orazjej narzeczony, rzadko odzywający się kapitan Philip Stanhope.Sybil, dwa lata młodsza od Diany i oddalona o milion lat od swejsiostry, jeśli chodzi o temperament, chciała rozmawiać jedynie o swymjutrzejszym ślubie, i martwiła się o suknię, kwiaty i o to, że z powodu tejpaskudnej starej wojny nie mogą mieć porządnego, arystokratycznegowesela.Lily pomyślała o ludziach, którzy rzeczywiście doświadczali tejpaskudnej starej wojny - ludziach takich, jak Maisie, która straciła matkę,i młodych mężczyznach z drugiej części domu, rannych na ciele i duszy zpowodu tego, co przyszło im widzieć na linii frontu.Tutaj, w idyllicznymświecie Belton-ward, wojna wydawała się bardzo odległa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •