[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem może uda się unieruchomić przetokę na dobre.Do rozmowy włączył się Laurie.– Czy nie można jej po prostu zniszczyć? Tamten sposób jest bardzo ryzykowny.Pug zastanawiał się przez chwilę w milczeniu.– Nie jestem pewien, czy moc, którą dysponuję, umożliwi zniszczenie przejścia.Wszystko jednak wskazuje na to, że nadszedł moment, by się o tym przekonać i spróbować.Już spinał konia ostrogami, by ruszyć w stronę machiny, kiedy powstrzymał go donośny okrzyk.– Nie!Wszyscy obrócili się w tamtą stronę.W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą nie było nikogo, stała ubrana w brązową szatę postać z długą laską w ręku.– Nawet twoja moc nie sprosta temu zadaniu, Wielki.– Macros! – wykrzyknął Kulgan.Na twarzy czarnoksiężnika pojawił się gorzki uśmiech.– Tak jak przepowiedziałem, jestem z wami, gdy najbardziej mnie potrzebujecie, nadeszła bowiem właśnie godzina wielkiej próby.– Co należy uczynić? – zapytał Pug.– Zamknę przejście, lecz będę potrzebował waszej pomocy.– Zwrócił się do Kulgana: – Widzę, że ciągle masz laskę, którą ci dałem.To dobrze.Zsiadajcie z koni.Pug i Kulgan zeskoczyli na ziemię.Pug dopiero teraz przypomniał sobie, że laska, której Kulgan nigdy się nie pozbywał, była tą samą, którą otrzymał od Macrosa.Macros stanął przed Kulganem.– Wbij mocno koniec laski w ziemię.– Odwrócił się i podał Pugowi drugą laskę, z którą przybył.– Obie stanowią bliźniaczą parę.Trzymaj ją z całej siły.Ani na chwilę, ani na sekundę nie puszczaj jej z ręki, jeżeli chcesz przetrwać czas próby i wykonać zadanie.– Odwrócił się i patrzył przez chwilę na toczącą się nie opodal walkę.– Właściwa godzina wybije wkrótce, ale jeszcze nie w tej chwili.Mamy bardzo mało czasu.Słuchajcie uważnie.– Popatrzył na Puga, a potem na Kulgana.– Kiedy to się skończy i jeśli uda się unicestwić przejście, wrócicie na moją wyspę.Znajdziecie tam wytłumaczenie wszystkiego, co się zdarzyło do tej pory, chociaż, być może, nie usatysfakcjonuje ono was w pełni.– Na jego ustach znowu pojawił się gorzki uśmiech.– Kulgan, jeśli chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć swego byłego ucznia, trzymaj- się tej laski za wszelką cenę, ze wszystkich sił.Ani na chwilę nie możesz skierować swej uwagi w inną stronę niż Pug.I pamiętaj, koniec laski ani na ułamek sekundy nie może utracić kontaktu z ziemią Midkemii.Zrozumiano?– Ale co z tobą? Głos Macrosa stał się ostry.– Pozwól, że moim bezpieczeństwem sam się będę zajmował.Nie kłopocz się o mnie.Moje miejsce w tym dramacie zostało już dawno przewidziane przez opatrzność.tak jak i wasze.A teraz patrzcie.Skierowali swą uwagę na bitwę.Oddziały Królestwa na północy zaatakowały ponownie.Lyam i Tomas wydali jednocześnie rozkaz swoim oddziałom, by dołączyły do nich.Jazda uderzyła z impetem w linię tarcz i front Tsuranich pękł w kilku miejscach.Przez krótką chwilę konnica królewska zapanowała niepodzielnie na polu bitwy.Oddziały Tsuranich cofnęły się.Potem jednak chwilowo uzyskana przewaga zniknęła.Skłębiony tłum piechoty rzucił się na jazdę, wyrzynając konie i ściągając jeźdźców na ziemię.Równowaga powróciła.Wokół machiny przejścia falowało morze zwartych w śmiertelnych zmaganiach postaci.Już nikt nie panował nad porządkiem i taktyką walki.Ludzie walczyli w obronie własnego życia nie po to, by zyskać przewagę nad przeciwnikiem i zwyciężyć, ale po prostu by przeżyć.Ponad doliną unosił się jednostajny odgłos uderzeń metalu w twarde drewno i skóry i przeraźliwe okrzyki konających.Gdziekolwiek spojrzeli, krew lała się strumieniami.Macros przeniósł wzrok na Puga.– Nadszedł czas.Chodź ze mną.Pug ruszył za ubranym w brązową szatę czarnoksiężnikiem.Z całej siły trzymał w dłoni laskę.Wierzył niezachwianie w ostrzeżenie Macrosa, że była ona jego jedyną szansą na przetrwanie tego, co na niego czekało w niedalekiej przyszłości.Przeszli przez tłum walczących, jakby osłonięci niewidzialnymi mocami.Kilka razy ten czy inny żołnierz zastępował im drogę, chcąc zadać śmiertelny cios, ale natychmiast obok pojawił się inny, który rzucał się na niego, wiążąc w walce.Konie stawały dęba, by ich stratować, ale dosłownie w ostatniej chwili okręcały się na tylnych nogach i opadały obok.Wyglądało to tak, jakby otwierało się przed nimi wolne przejście i zamykało szczelnie tuż za nimi.Zbliżali się do tego, co pozostało z linii obrony Tsuranich.Jeden z trzymających tarczę żołnierzy padł pod ciosem włóczni.Przeszli spokojnie nad ciałem i znaleźli się w środku stosunkowo spokojnego kręgu wokół machiny.Z Kelewanu wylewały się nieustannie do Midkemii kolejne zastępy Tsuranich.Krąg poszerzał się z każdą chwilą.Macros i Pug weszli spokojnie na platformę.Przebiegający tuż obok żołnierze jakby nie dostrzegali dwóch magów.Macros wkroczył w zamgloną pustkę przetoki.Pug postępował tuż za nim.Zamiast spodziewanego przejścia na drugą stronę, do Kelewanu, jakby zawiśli w bezbarwnej przestrzeni.Zabrakło poczucia kierunku.Przestrzeń, w której trwali, nie była niczym oświetlona, lecz nie była też mroczna, dostrzegali tylko różne odcienie szarości.Pug poczuł się samotny.Towarzyszyło mu jedynie bicie własnego serca, jedyny znak i pociecha, że jego trwanie w życiu nie skończyło się.– Macros? – powiedział cicho.– Tutaj, Pug – dotarła do niego odpowiedź Macrosa.– Nie widzę cię.Usłyszał chichot.– Nie, ponieważ nie ma tu żadnego światła.To, co widzisz, to jedynie iluzja, delikatne złudzenie, które zaistniało dzięki mojej sztuce, byś miał jakiś punkt odniesienia.Bez odpowiedniego przygotowania nawet twoja powszechnie znana moc nie uratowałaby cię przed postradaniem zmysłów.Przyjmij po prostu, że umysł ludzki jest kiepsko przygotowany, by sobie poradzić z miejscem, w którym się znajdujemy.– Co to za miejsce?– To miejsce pomiędzy.To tutaj właśnie zmagali się ze sobą bogowie podczas wojen chaosu i tu też dokonamy naszego dzieła.– Ludzie umierają, Macros.Musimy się pośpieszyć.– W tym miejscu czas nie istnieje, Pug.Dla tych, którzy teraz walczą, zniknęliśmy zaledwie na ułamek sekundy.Możemy tu się zestarzeć i umrzeć, a na polu bitwy nie minie nawet jedna, pełna sekunda.Ale i tak musimy się śpieszyć z wykonaniem naszego zadania.Nawet ja nie potrafię tego wykonać bez przeznaczenia cząstki energii na utrzymanie nas przy życiu, energii, której będziemy bardzo potrzebować, by dokończyć dzieła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]