[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz wezmę od ciebie to, co mi obiecałeś.-Podniosła boczne poręcze przy łóżku, uniosła wielki zwój włosów i ściągnęła kołdrę.NogiMasona nie były grubsze od wałków do ciasta.Jego ręka, jedyna kończyna, którą mógł poruszać, zatrzepotała przy telefonie.Respiratornadymał się i opadał regularnym rytmem.Margot wyjęła z kieszeni prezerwatywę bez środka plemnikobójczego i podniosła tak,żeby mógł ją zobaczyć.Z rękawa dobyła paralizator.- Pamiętasz, Masonie, jak spluwałeś na swojego kutasa, żeby lepiej wchodził? Sądzisz, że iteraz mógłbyś użyczyć mi trochę śliny? Nie? Może ja to zrobię.Kiedy pozwalał mu na to oddech, Mason wydawał z siebie dzwięki podobne do rykówosła, lecz gdy minęło pół minuty, było już po wszystkim.%7łniwo wydawało się zaskakującoobfite.- Już nie żyjesz, Margot.- Jej imię brzmiało bardziej jak  Nargot".- Ależ, Masonie, przecież my wszyscy jesteśmy martwi.Nie wiedziałeś? Natomiast one,wręcz przeciwnie - powiedziała, chowając pod bluzę ciepły pojemnik.-Wiją się.Pokażę ci,jak.Zorganizuję małą prezentację.Margot podniosła leżące przy akwarium kolczaste rękawice do chwytania ryb.- Mógłbym zaadoptować Judy - zaproponował Mason.- Uczyniłbym ją swojąspadkobierczynią.Założylibyśmy trust.- Pewnie  Margot wyjęła z pojemnika karpia.Stanęła na krześle i zdjęła z wielkiegoakwarium wieko.- Ale nie zrobimy tego.Pochyliła się nad akwarium i zanurzyła muskularne ramiona w wodzie.Trzymała karpia zaogon, blisko skalnej groty.Kiedy murena się wychyliła, chwyciła ją mocno za łeb i sprawniewyciągnęła z wody.Potężna ryba wyrywała się, sięgała Margot do stóp.Kobieta chwyciłamurenę drugą ręką, zaciskając wokół niej kolczaste rękawice.Podeszła do Masona.Ostrożnie niosła prężącą się murenę.Zakrzywione do wewnątrz zębydrapieżnika, z których nie wyrwała się żadna zdobycz, kłapały jak telegraficzny klawisz.Margot rzuciła murenę na tors Masona, na respirator.Jedną ręką przytrzymywała rybę, drugąokręcała wokół niej włosy Masona.- Patrz, jak się wije - powiedziała.Prawą dłonią trzymała murenę, a lewą napierała całym ciężarem na szczękę brata, którybronił się resztkami sił.Wreszcie otworzył usta ze skrzypiącym, trzeszczącym dzwiękiem.- Powinieneś przyjąć czekoladę powiedziała Margot i wepchnęła Masonowi do ust paszczęmureny.Drapieżnik uczepił się języka i nie puszczał.Nigdy nie puszczał.Młócił swoim188 Thomas Harris - Hannibalciałem zaplątanym we włosy.Przez szparę nosową Masona buchnęła krew.Tonął.Margot zostawiła ich samych - brata i murenę - a tymczasem karp samotnie krążył wakwarium.Uspokoiła się przy biurku Cordella i obserwowała monitory, aż krzywe Masonazamieniły się w linie proste.Murena wciąż się poruszała, kiedy wróciła do pokoju brata.Respirator nadymał się iopadał.Rytmicznie nadmuchiwał pęcherz powietrzny rybyi pompował z płuc Masona krwawą pianę.Margot opłukała w akwarium paralizator ischowała go do kieszeni.Wyjęła z kieszeni plastikową torebkę z kawałkiem skóry doktora Lectera i pasmem jegowłosów.Paznokciami Masona zeskrobała krew ze skalpu.Nie było to łatwe zadanie, bomurena wciąż się poruszała.Margot owinęła włosy doktora Lectera wokół sztywnych palców.Na koniec w jednej z rękawiczek do chwytania ryb zostawiła pojedynczy włos doktora.Wyszła z domu, nie oglądając się na martwego Cordella, i pojechała do Judy zeschowanym w ciepłym miejscu trofeum.189 Thomas Harris - HannibalCzęść VIDługa łyżkaZatem wypada wziąć pełną długą łyżkę,Która będzie jadła z diabłem.Geoffrey ChaucerOpowieści kanterberyjskie,  Opowieść kupca190 Thomas Harris - HannibalRozdział 89Clarice Starling śpi w dużym łóżku pod lnianą kołdrą i kocem.Ukryte w rękawachjedwabnej piżamy ramiona leżą na kołdrze - są skrępowane jedwabnymi szarfami tak, żebynie mogła sięgnąć twarzy i odłączyć kroplówki.W pokoju widać trzy świetliste punkty: niska lampa z kloszem i czerwone punkciki wzrenicach obserwującego ją doktora Lectera.Doktor Lecter siedzi w fotelu z dłońmi pod brodą złożonymi na kształt daszka.Po pewnymczasie wstaje i mierzy Starling ciśnienie.Małą latarką bada zrenice.Sięga pod kołdrę iznajduje stopę.Wyciągają spod przykrycia, uważnie obserwując Starling.Stymulujepodeszwę koniuszkiem klucza.Stoi tak przez chwilę, najwyrazniej zatopiony w myślach.Stopę trzyma delikatnie, jak gdyby miał w ręku małe zwierzątko.Od producenta nabojów usypiających dowiedział się o ich składzie.Drugi nabój trafiłStarling w kość piszczelową, doktor ma więc nadzieję, że nie dostała pełnej podwójnej dawki.Ze szczególną troską podaje antidotum.Kiedy nie pielęgnuje Starling, siedzi w fotelu z grubym notatnikiem i liczy.Stronywypełnione są symbolami z astrofizyki i fizyki cząstek elementarnych.Doktor posługuje sięrównież symbolami teorii kwarkowej.Nieliczni matematycy, którzy potrafiliby ocenić próbyLectera, mogliby powiedzieć, że jego równania zaczynają się wspaniale, lecz pózniejmarnieją, zniweczone myśleniem życzeniowym.Doktor Lecter pragnie, żeby czas się cofnął:rosnąca entropia nie powinna już wyznaczać kierunku czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •