[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cesarski protegowany wykorzystał ciszę, aby wrócić do rozmowy o Dionie z Prusy,który w najnowszych traktatach zajął się kwestią małżeństwa.Szczęśliwie powróciwszy dorodzinnego miasta, filozof się ożenił i aktualnie pławił się w matrymonialnej słodyczy, gdzie ijak tylko się da wynosząc stan małżeński ponad wszelkie inne formy stosunków męsko-damskich.Ten temat nikomu jednak nie był w smak.Lucjusz Pinariusz zaznał wielkiej miłości,ale nie życia w stadle.Małżonka Apollodorosa była ciężko chora, a myśli o niej tylko goprzygnębiały.Hadrianowi przed kilku laty wyswatano krewną cesarza, Sabinę, nie dochowałsię jednak potomstwa, a ich małżeństwo, jak plotkowano, miało charakter jedynie formalny.Marek Pinariusz ze swym nietypowym życiorysem nie mógł znaleźć dziewczyny, którazechciałaby go poślubić i byłaby zarazem partią godną jego patrycjuszowskiego nazwiska;wobec braku perspektyw matrymonialnych całkowicie poświęcił się pracy.Dostrzegłszy minorowe nastroje towarzystwa, komik starał się rozładować atmosferękilkoma przaśnymi dowcipami na temat małżeństwa, ale bezskutecznie.Sytuację uratowałdopiero Swetoniusz - jako miłośnik historii dysponował całą skarbnicą anegdot z rodzinnegopożycia kolejnych cesarzy i jął zabawiać zebranych opowieściami o słownych pojedynkachAugusta z Liwią, kazirodczych związkach Kaliguli, o utrapieniu Klaudiusza z Messaliną ijego męczarniach z Agryppiną, kończąc na burzliwym małżeństwie Nerona z piękną,nieszczęsną Poppeą, której miejsce zajął później bliźniaczo do niej podobny i równienieszczęsny eunuch Sporus.- Ty musiałeś go znać, Lucjuszu Pinariuszu - rzucił pytająco Swetoniusz.Gospodarz milczał przez dłuższą chwilę, po czym niechętnie odrzekł:- Owszem, znałem.- Czy rzeczywiście był tak urodziwy, jak mówią? - spytał Hadrian.- Był - odrzekł Lucjusz, spuszczając wzrok.Wszyscy czekali, by choć trochę rozwinąłtę lakoniczną odpowiedź, on jednak raptownie zmienił temat: - Może przeniesiemy się terazdo ogrodu? Weźcie swoje kielichy.Z przyjemnością poczęstuję was winem z Samotraki ojaśminowym bukiecie, który uwalnia się tylko przy świetle księżyca.tak przynajmniejzapewniał mnie kupiec.Zaledwie weszli do ogrodu, Hadrian stanął jak wryty, wlepiwszy wzrok w posągMelankomasa.Marek już dawno zauważył, że goście bywają zaskoczeni widokiem rzeźbynagiego pięściarza, stojącej bezpośrednio na ziemi i tak realistycznej, że łatwo ją wziąć zażywego człowieka.Reakcja Hadriana wykraczała jednak poza zwykłe zadziwienie; nie byłowątpliwości, że wprost rozpływał się z zachwytu.Ostrożnie pogładził marmurowy policzekatlety, po czym cofnął dłoń i przyłożył ją do własnej twarzy, przesuwając palcami po licznychkrostach.- To Melankomas - wyjaśnił Lucjusz.- Wiem.Widziałem inne jego wizerunki, ale żaden nie może się równać z tymarcydziełem.- szepnął urzeczony Hadrian.- Mówią, że kochał się w nim sam boski Tytus.Jakże musiał być szczęśliwy! Ech, gdybym i ja mógł kiedyś spotkać równie pięknegomłodzieńca.- Ech, gdyby kiedykolwiek dane mi było stworzyć rzeźbę równie piękną jak ta! -zawtórował mu Marek z uśmiechem, stając obok niego.Fawoniusz wsunął się między nich i rzuciwszy każdemu spojrzenie spod uniesionychbrwi, rzekł:- Oby wasze marzenia się spełniły.i obyście byli z tego zadowoleni!W tej samej chwili dołączył do nich Apollodoros.Był już na sporym rauszu; tegowieczoru miał rzadką okazję wytchnienia po miesiącach wytężonej pracy, skwapliwiekorzystał więc z wybornych trunków, na jakie zdobył się Pinariusz.Spostrzegłszy, że całatrójka zapatrzyła się w rzeźbę, pokiwał głową.- Ach, Melankomas.Tak tak, wspaniały! - mruknął.- Doprawdy, to najpiękniejsza inajcenniejsza rzecz w całym domu, ale.Spójrzcie tylko na siebie! Jacy oczarowani! Odnoszęjednak wrażenie, że z różnych powodów.Który z was jest rzeczywiście Pigmalionem, a któryMałym Greczynkiem? Zdaje mi się, że to Marek jest koneserem, Grekusiem, który kochasztukę dla sztuki, ty natomiast, Hadrianie, uosabiasz teraz kochanka pragnącego, by ktośożywił dla ciebie tę statuę.Może więc to ciebie należałoby nazwać Pigmalionem!Fawoniusz zarechotał, lecz Marek bynajmniej nie był rozbawiony.Przywykł już, że naosobności mentor nazywa go dawnym imieniem z czasów niewoli, ale użycie go wtowarzystwie odczuł jako policzek.Hadrian z trudem powstrzymywał furię, o czymświadczyły nabrzmiałe czerwienią blizny po trądziku.Młody Pinariusz nie miał jużwątpliwości, że między architektem a cesarskim kuzynem panuje niezrozumiałe dla niegonapięcie.Malujące się na jego twarzy zdziwienie nie uszło uwagi bystrego obserwatora, jakimmusi być każdy dobry satyryk; Fawoniusz odciągnął Marka na stronę i spytał szeptem:- Czyżbyś nie wiedział, że ci dwaj się posprzeczali?Marek uniósł brwi, na co trefnisiowi rozbłysły oczy - nie znał bowiem większejprzyjemności nad rozpowszechnianie świeżych plotek.- W mieście o tym aż huczy! Człowieku, gdzieś ty się zaszył przez ostatnie parę dni?- Pomagałem ojcu w przygotowaniach do przyjęcia - odparł szczerze Marek.- A więc nie słyszałeś o spotkaniu cesarza z Apollodorosem, na którym omawialiszczegóły odbudowy zrujnowanego skrzydła biblioteki?- Owszem, słyszałem.To było dwa dni temu.- Ciebie tam jednak nie było?- Kwestie techniczne mnie nie dotyczą.Moja rola się zacznie dopiero przywykańczaniu wnętrz.- Aha.- Komik pokiwał znacząco głową.- Trzeba ci więc wiedzieć, że i Hadrianwziął udział w dyskusji.- To żadna nowina.Często tak się składa.- Tym razem jednak wysunął własne pomysły.- Doprawdy? Jakie?- Apollodoros tłumaczył akurat Trajanowi, ile czasu zajmie odbudowa zniszczonejgreckiej części, kiedy Hadrian wszedł mu w słowo i zaproponował, aby to skrzydłozwieńczyć kopułą.on ma ponoć solidnego fioła na punkcie kopuł.po czym przedstawiłzawiłe rysunki i uparł się, że muszą je przestudiować.- Przecież to absurd! - Marek aż podskoczył.- Oba skrzydła mają być identyczne, ałacińskie jest już prawie gotowe i kopuły nad nim nie ma!- Tak samo zareagował Apollodoros, na co Hadrian miał gotową ripostę: wystarczy jątam dobudować i kropka.Według niego taka budowla nie może się obyć bez kopuł.Ma tojakiś związek z oświetleniem czy coś w tym rodzaju.Pokazał inny szkic, na którym obydwuskrzydłom przyprawił po kopule, z kolumną umieszczoną symetrycznie pomiędzy nimi.Trajanowi ten pomysł nawet się spodobał.Marek zmarszczył czoło, kalkulując, ile czasu i pracy pochłonęłyby takie przeróbki.- I co na to Apollodoros? - zapytał.- Znasz go lepiej niż ja, więc chyba sobie wyobrażasz jego reakcję.W takichsprawach, trzeba mu to oddać, nie owija niczego w bawełnę i nie boi się konfrontacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]