[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cycero zbliżył się znowu do ław sędziowskich i przemówił z mocą:– Sami teraz oceńcie, czcigodni sędziowie: z jednej strony szalone, bezsensowne oskarżenie, które wypłynęło z kręgów zła i rozpusty, z drugiej wyważona, trzeźwa odpowiedź z domu o nieskazitelnej opinii.Majaczenia złośliwej maniaczki seksualnej przeciwko zaprzysiężonemu zeznaniu jednego z najbardziej godnych szacunku ludzi w Rzymie.Czy trzeba się jeszcze wahać nad wyborem? Przejdę wobec tego do zarzutu, że Celiusz knuł otrucie Klodii.Przyznam się, że nic z tego nie rozumiem.Dlaczego miałby chcieć jej śmierci? Dla wykręcenia się od spłaty owej rzekomej pożyczki? Ale czy Klodia kiedykolwiek zwróciła się doń z żądaniem zwrotu pieniędzy? Może więc po to, aby zapobiec rozgłoszeniu tego, co wiedziała na temat zamachu na Diona? Ale przecież takiego zamachu nie było, jak to przed chwilą ustaliliśmy.Śmiem twierdzić, że cały ten wymysł o złocie i spisku przeciwko Dionowi został sfabrykowany wyłącznie w tym celu, żeby dostarczyć fałszywego motywu innej wyimaginowanej zbrodni: otrucia Klodii.Kłamstwo ma potwierdzić kłamstwo, jedno oszczerstwo wynika z drugiego! Oskarżenie usiłuje nam wmówić, że Celiusz raz jeszcze chciał popełnić morderstwo rękami przekupionych niewolników swej ofiary.Mimo że ponoć nie udała mu się ta sama sztuczka ze służbą Lukcejusza! Któż złożyłby cały swój los w ręce cudzych niewolników? I to nie jeden raz, a dwa! Nie odmawiajcie, proszę, memu klientowi przynajmniej rozumu! Poza tym, o jakim to rodzaju niewolników tutaj mówimy? W przypadku domu Klodii ma to istotne znaczenie.Gdyby Celiusz kiedykolwiek ją odwiedzał, musiałby wiedzieć, że stosunków Klodii z jej służącymi nie można nazwać normalnymi.W takim domostwie, pod rządami kobiety zachowującej się jak prostytutka, gdzie wynaturzone żądze i niesłychana rozpusta są praktykowane na co dzień, gdzie służbę zachęca się do daleko posuniętej poufałości, niewolnicy przestają być niewolnikami.Dzielą ze swą panią wszystko, włącznie z jej tajemnicami, i stają się kompanami w rozwiązłości.W takim domu ludzie z samego dołu bywają w całkiem dosłowny sposób na górze.Udało mi się uchwycić wzrokiem Klodię; zdawała się dosłownie skurczyć od fali gromkiego śmiechu, jaki przetoczył się nad Forum.Cycero uniósł dłoń, by uciszyć tłum, i mówił dalej:– Taka metoda postępowania ze służbą ma przynajmniej jedną zaletę: tacy zepsuci, rozpieszczeni niewolnicy muszą być niemal niemożliwi do przekupienia.Celiusz musiałby to wiedzieć, jeżeli naprawdę utrzymywał z Klodią tak intymne więzi, jak to nam tu przedstawiono.Jeżeli zaś wiedział, przecież nie próbowałby się wkręcić pomiędzy nią a jej pupilków.byłoby mu tam za ciasno! A jeśli się nie orientował w sytuacji, to znaczy, że nie mógł być z nimi w tak dobrej komitywie, żeby starać się ich przekupić.Ten zarzut jest wewnętrznie sprzeczny! Pomówmy teraz o tej truciźnie.Skąd się wzięła, jak miała być przekazana i tak dalej.Prokuratorzy powiedzieli, że Celiusz miał ją u siebie w domu.Chciał ją wypróbować, więc kupił w tym celu niewolnika.Okazała się skuteczna i niewolnik zmarł szybko.Ta trucizna.– Głos mu się nagle załamał, przechodząc w tłumiony szloch.Zacisnął pięści i wzniósł oczy ku niebu.– O, nieśmiertelni bogowie! Dlaczego zamykacie oczy, kiedy śmiertelnik popełnia straszną zbrodnię? Dlaczego pozwalacie złoczyńcy ujść bez kary?Cycero drżał i z trudem chwytał oddech, jak gdyby walczył z cisnącymi mu się do oczu łzami.Kpiarski ton oracji urwał się w jednej chwili.Zebrani zamilkli w zakłopotaniu, a on stał nieruchomo, jakby sparaliżowany przypływem emocji, próbując odzyskać panowanie nad sobą.– Wybaczcie mi – powiedział w końcu ochrypłym, drżącym głosem.– Jednak sama wzmianka o truciźnie.Pozwólcie, że się wytłumaczę, sędziowie.To był najgorszy dzień mego życia, kiedy na moich oczach umarł mój przyjaciel Kwintus.Mam na myśli Kwintusa Metellusa Celera, człowieka, którego śmierć uczyniła tę kobietę wdową i umożliwiła jej robienie wszystkiego, na co miała ochotę.To był taki wspaniały człowiek, oddany Rzymowi i pełen sił, by mu służyć! Pamiętam, kiedy go widziałem po raz ostatni na Forum, jak zajmował się swoimi sprawami w doskonałym zdrowiu i nastroju, jakie snuł plany na przyszłość.W dwa dni później wezwano mnie do jego łoża śmierci, gdzie zastałem go przeszytego bólem, ledwo zdolnego oddychać.Umysł zaczynał odmawiać mu posłuszeństwa, ale na sam koniec wrócił do przytomności.Ostatnich myśli nie poświęcił sobie, lecz Rzymowi.Spojrzał mi w oczy, kiedy płakałem nad nim, i urywanymi słowami usiłował mnie przestrzec przed zbierającą się nad republiką burzą.„Cyceronie, Cyceronie, jak stawicie im czoło, kiedy ja już nie będę mógł ich powstrzymywać?” – powiedział i też zapłakał, ale nie nad sobą, tylko nad przyszłością miasta, które ukochał nade wszystko, i nad losem przyjaciół, pozbawionych jego ochrony.Często się zastanawiałem, jak potoczyłyby się sprawy, gdyby on żył do dzisiaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •