[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Impa albo coś podobnego.Przyzwie bestię i spróbuje znalezć dla nas imię.- Ale obawiam się, że moja droga.- zaczął Drizzt.- Nasza droga - sprostowała Catti - brie tak stanowczo, że Drizzt musiał ustąpić w tejkwestii.- Obawiam się, że nasza droga znów zaprowadzi do Menzoberranzan - powiedział Drizztz westchnieniem.Nie chciał tam wracać, to było oczywiste, było jednak również jasne, iżtropiciel rzuci się na łeb na szyję na przeklęte miasto dla dobra przyjaciela.- Dlaczego tam? - spytał Harkle niemal rozgorączkowanym głosem.Czarodziej widział,dokąd poemat wieszczki prowadzi Drizzta i wiedział, że druga linijka, ta dotycząca ducha jegoojca, zmusiła tropiciela do myślenia o Menzoberranzan jako o zródle tego wszystkiego.Wpoemacie były odniesienia do Menzoberranzan, lecz znajdowało się tam jedno szczególne słowo,które prowadziło Harkle'a do przekonania, iż miasto drowów nie jest ich ostatecznym celem.- Już to przedyskutowaliśmy - odparł Drizzt.- Menzoberranzan wydaje się być mrocznądrogą, o której mówiła wieszczka.- Myślisz, że to sługa? - zapytał Drizzta Harkle.Drow na wpół przytaknął, na wpółwzruszył ramionami.- A ty się zgadzasz? - Harkle wypytywał Catti - brie.- Możliwe, że tak jest - odrzekła Catti - brie.- Albo że to matka opiekunka.Tak ja bymsądziła.- Czy sługi nie są kobietami? - pytanie Harkle'a wydawało się niedorzeczne.- Wszyscy najbliżsi służący Lloth to kobiety - odparła Catti - brie.- To dlatego PajęczejKrólowej należy się bać - dodała, mrugając okiem, by złagodzić napięcie.- Tak jak wszystkie matki opiekunki? - uznał Harkle.Drizzt spojrzał na Catti - brie, żadnez nich nie rozumiało, co może mieć na myśli nieprzewidywalny czarodziej.Harkle zamachał nagle rękoma, wyglądając tak, jakby chciał wybuchnąć.Zeskoczył zokna, niemal przewracając Drizzta razem z fotelem.- Ona powiedziała tego! - krzyknął zdenerwowany czarodziej.- Zlepa wieszczkapowiedziała tego! Zdrajca wobec Lloth jest poszukiwany przez tego, kto nienawiść największądoń czuje! - Harkle przerwał i wydał z siebie głośne, przeciągłe westchnienie.Rozległ się syk i zjego kieszeni zaczęła się wydostawać strużka szarego dymu.- Och, na bogów - jęknął czarodziej.Drizzt i Catti - brie zerwali się nagle, bardziej z powodu zaskakująco trafnegorozumowania czarodzieja niż trwającego przedstawienia z dymem.- Jakiego wroga, Drizzcie? - Harkle naciskał z całą pilnością, bowiem zaczął naglepodejrzewać, że ma mało czasu.- Tego - Catti - brie powtarzała raz za razem, starając się pobudzić swą pamięć.- Jarlaxle?- Kto najbardziej potępiony - przypomniał jej Harkle.- A więc nie najemnik - powiedział Drizzt, bowiem doszedł do wniosku, że Jarlaxle niejest tak zły jak inni.- Może Berg'inyon Baenre.Nienawidzi mnie od czasu nauki w akademii.- Myślcie! Myślcie! Myślcie! - wrzeszczał Harkle, gdy z jego kieszeni uniósł się wielkikłąb dymu.- Co palisz? - zażądała odpowiedzi Catti - brie, starając się przyciągnąć czarodzieja dosiebie, by lepiej się przyjrzeć.Ku jej zdumieniu i przerażeniu, jej dłoń przeszła przez niezbyt jużcielesną sylwetkę maga.- Nie przejmuj się tym! - warknął do niej Harkle.- Myśl, Drizzcie Do'Urdenie.Jaki wróg,który jest najbardziej potępiony, który gnije w wirującej głębi Otchłani, nienawidzi cię ponadwszystko? Jaka bestia musi być uwolniona, którą tylko ty możesz uwolnić? - głos Harkle'awydawał się zamierać, gdy jego sylwetka poczęła znikać.- Przekroczyłem ograniczenia mojego czaru - czarodziej starał się wyjaśnić swymprzerażonym towarzyszom.- Tak więc wychodzę z tego, obawiam się, odesłany.Nieoczekiwanie głos Harkle'a wrócił z mocą.- Jaka bestia, Drizzcie? Jaki wróg? - I Harkle zniknął, po prostu zniknął, pozostawiającDrizzta oraz Catti - brie wpatrujących się bez wyrazu w małą komnatę.Ostatnie wołanie, gdy Harkle znikał z pola widzenia, przypomniało Drizztowi o innejokazji, kiedy to słyszał tak odległy krzyk.- Errtu - wyszeptał bez tchu drow.Potrząsnął głową, wymawiając tę oczywistąodpowiedz, ponieważ, choć rozumowanie Harkle'a wydawało się rozsądne, nie miało to dlaDrizzta sensu, nie w kontekście poematu.- Errtu - powtórzyła Catti - brie.- On z pewnością nienawidzi cię ponad wszystko, a Llothnajprawdopodobniej zna go albo wie o nim.Drizzt potrząsnął głową.- To niemożliwe, bowiem nigdy nie spotkałem tanar'ri w Menzoberranzan, jak oznajmiłaślepa wieszczka.Catti - brie rozmyślała nad tym przez chwilę.- Ona nie powiedziała Menzoberranzan - rzekła młoda kobieta.- Ani razu.- W domu.- zaczął recytować Drizzt, lecz niemal zakrztusił się tymi słowy, nagłymuświadomieniem sobie, że ich znaczenie może nie być słuszne.Catti - brie również to wychwyciła.- Nigdy nie nazywałeś tego miejsca swym domem - powiedziała.- I mówiłeś mi, żepierwszym domem dla ciebie.- Była Dolina Lodowego Wichru - rzekł Drizzt.- I właśnie tam spotkałeś Errtu i zrobiłeś sobie z niego wroga - stwierdziła Catti - brie iHarkle Harpell wydał się w tej chwili naprawdę mądrym człowiekiem.Drizzt skrzywił się, pamiętając dobrze moc i niegodziwość złego balora.Tropiciel czułból, myśląc o Zaknafeinie w szponach Errtu.* * *Harkle Harpell podniósł głowę z wielkiego biurka i przeciągnął się z donośnymziewnięciem.- Och tak - powiedział, rozpoznając rozłożoną przed nim na biurku stertę pergaminów.-Pracowałem nad moim czarem.Harkle przejrzał je i zbadał uważniej.- Mój nowy czar! - krzyknął radośnie.- Och, nareszcie skończony, mgła losu! Ochzabawo, och szczęśliwy dniu! - Czarodziej zeskoczył z krzesła i zakręcił się po pokoju,rozpościerając szeroko swe obszerne szaty.Po tak wielu miesiącach wyczerpujących badań jegonowy czar był nareszcie skończony.Przez umysł Harkle'a przetoczyły się możliwości.Możemgła losu zabierze go do Calimshanu, na spotkanie z pashą, może na Anauroch, wielką pustynię,a może na pustkowia Yaasy.Tak, Harkle chciałby udać się do Yaasy i poszarpanych Gór Galena.- Muszę dowiedzieć się więcej o Galenach i skupić się na nich w pełni, gdy będę rzucałczar - powiedział sobie.- Tak, tak, na tym polega sztuczka.- Strzeliwszy palcami, czarodziejpodbiegł do swego biurka, pieczołowicie wybrał i ułożył liczne pergaminy długiego iskomplikowanego czaru i umieścił je w szufladzie.Następnie wypadł na zewnątrz, kierując siędo biblioteki Bluszczowej Posiadłości, aby zebrać informacje na temat Yaasy i pobliskiejDamary, osławionych Ziem Krwistego Kamienia.Ledwo mógł utrzymać równowagę, takpodniecony był tym, co uważał za pierwsze rzucenie swego nowego czaru, ukoronowaniemiesięcy pracy.Bowiem Harkle nie pamiętał pierwszego rzucenia.Wszystko z ostatnich kilku miesięcyzostało wymazane z jego umysłu w równym stopniu, jak ze stronic zaczarowanego dziennika,towarzyszącego czarowi, które znów były teraz czyste.Z tego, co Harkle wiedział, Drizzt i Catti -brie pływali w pobliżu Waterdeep, ścigając piratów na statku, którego nazwy nie znał.* * *Drizzt stał obok Cadderly'ego w kwadratowym pomieszczeniu, wspanialeudekorowanym, choć bez żadnego mebla.Wszystkie ściany były z wypolerowanego, czarnegokamienia, nagie, nie licząc wygiętych żelaznych kinkietów, po jednym dokładnie na środkukażdej ze ścian.Zatknięte w nich pochodnie nie płonęły, a przynajmniej nie konwencjonalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]