[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nie przysłuchiwał się naszejrozmowie, nikt też nie nalegał, aby ją kończyć.Jak to w Afryce - panował bałagan, ludzie wchodzili iwychodzili, na sąsiednim stoliku bez przerwy dzwonił telefon, którego nikt nie odbierał.Na zakończenie rozmowy powiedziałem, że chciałbym zobaczyć to miejsce, gdzie są zamknięci.Wprowadzili mnie na dziedziniec otoczony dwupiętrowym budynkiem z galeriami.Wzdłuż galeriiciągnęły się cele - wszystkie drzwi wychodziły na dziedziniec.Było tłoczno, kręcił się tu tłumwięzniów.Spojrzałem na twarze.Były to brodate, za okularami twarze profesorów uniwersytetu, ichasystentów, ich studentów.Reżim Mengistu miał wśród nich wielu swoich zwolenników -byli togłównie wyznawcy albańskiej wersji socjalizmu w wydaniu Enwera Hodży.Kiedy nastąpiło zerwanieTirany z Pekinem, etiopscy prohodżyści strzelali na ulicach Addis Abeby do etiopskich maoistów.Miesiącami ulicami miasta lała się krew.Po ucieczce Mengistu jego armia rozeszła się do domów -zostali akademicy.Wyłapali ich bez większych trudności i zamknęli na tym zatłoczonym dziedzińcu.Ktoś przywiózł z Londynu wydany tam latem '93 kwartalnik somalijski - Hal-Abuur" (Journalof Somali Literature and Culture).Policzyłem: spośród siedemnastu autorów - czołowychintelektualistów somalijskich - uczonych i pisarzy, aż piętnastu żyje za granicą.Oto jeden z problemówAfryki -jej inteligencja mieszka w większości poza Afryką- w USA, Londynie, Paryżu, Rzymie.Namiejscu, w ich krajach, pozostali: na dole - masy ciemnego, zahukanego, do ostatniej kropli potuwyzyskiwanego chłopstwa, na górze - skorumpowana biurokracja albo aroganckie żołdactwo98(lumpenmilitariat -jak określa ich ugandyjski historyk Ali Mazrui).Jak Afryka może rozwijać się,uczestniczyć w wielkiej transformacji świata bez inteligencji? Bez własnej intelektualnej klasyśredniej? W dodatku, jeżeli zdarzy się, że afrykańskiego akademika czy pisarza prześladują w jegokraju, najczęściej nie szuka on schronienia w innym kraju na swoim kontynencie, ale od razu - wBostonie, w Los Angeles, w Sztokholmie czy w Genewie.W Addis Abebie poszedłem na uniwersytet.Jest to jedyny uniwersytet w tym kraju.Zajrzałem douczelnianej księgarni.Jest to jedyna księgarnia w tym kraju.Puste półki.Nie ma nic, ani żadnychksiążek, ani czasopism - nic.Tak wygląda sytuacja w większości państw Afryki.Kiedyś, pamiętam,była dobra księgarnia w Kampali, dobra księgarnia (trzy nawet) w Dar es-Salaam.Teraz - nigdzie nic.Etiopia to kraj o powierzchni takiej jak Francja, Niemcy i Polska razem wzięte.W Etiopii mieszkaponad 50 milionów ludzi, za kilka lat - będzie ich ponad 60 milionów, za kilkanaście - ponad 80 itd.,itd.Może wówczas?Ktoś?Choćby jedną?W wolnych chwilach chodzę do Africa Hall - wielkiej, dekoracyjnej budowli na jednym zewzgórz, na których leży to miasto.Tu w maju 1963 odbyła się pierwsza afrykańska konferencja naszczycie.Tu widziałem Nassera, Nkrumaha, Hajle Sellasje, Ben Bellę, Modibo Keitę.Wielkiewówczas nazwiska.W hallu, w którym się spotykali, jacyś chłopcy grają teraz w ping-ponga, jakaśkobieta sprzedaje skórzane kurtki.Africa Hall - to prawo Parkinsona w nieskrępowanym i triumfalnym działaniu.Przed laty stał tujeden budynek, teraz jest ich już kilka.Ilekroć przyjeżdżam do Addis Abeby, widzę za każdym razemto samo: wokół Africa Hall stawiają jakiś nowy gmach.Każdy następny, bardziej okazały i luksusowyniż poprzedni.W Etiopii zmieniają się systemy, najpierw feudalno-autokratyczny, potem -marksistowsko-leninowski, obecnie - federalno-demokratyczny; Afryka też się zmienia ubożeje ibiednieje, ale to wszystko nie ma żadnego znaczenia, niewzruszone i zwycięskie prawo stałejrozbudowy siedziby głównych władz Afryki - Africa Hall - działa bez żadnych uwarunkowań iuzależnień.Wewnątrz - korytarze, pokoje, sale obrad, gabinety zawalone papierami od podłogi po sufit.Papiery rozpychają szafy i segregatory, wysypują się z szuflad, wypadają z półek.Wszędzie biurkaciasno ustawione, za biurkami przepiękne dziewczyny z wszystkich krańców Afryki.Sekretarki.Szukam jednego dokumentu.Nazywa się Lagos Plan of Action for the Economic Developmentof Africa 1980-2000".W 1980 roku zebrali się w Lagos przywódcy Afryki, żeby zastanowić się, jakwyjść z kryzysu, w jakim znalazł się kontynent.Jak uratować Afrykę? I uchwalili właśnie ów plandziałania - biblię, panaceum, wielką strategię rozwoju.Szukam i pytam bez skutku.Większość w ogóle o żadnym planie działania nie słyszała.Innisłyszeli, ale nic bliżej nie wiedzą.Inni słyszeli, bliżej wiedzą, ale nie maj ą tekstu.Mogą dać miuchwałę o tym, jak podnieść uprawę orzeszków arachidowych w Senegalu.Jak tępić muchę tse-tse wTanzanii.Jak ograniczać suszę w Sahelu.Ale jak ratować Afrykę? Takiego planu nie mają.W tymże Africa Hall kilka rozmów.Jedna - z Babasholą Chinsmanem.To wicedyrektor AgencjiRozwoju ONZ.Młody, energiczny, pochodzi z Sierra Leone.Jeden z tych Afrykańczyków, do którychlos się uśmiechnął.Przedstawiciel nowej, globalnej klasy: Trzeci Zwiat zasiadający w organizacjachmiędzynarodowych.Willa w Addis Abebie (służbowa), willa we Freetown (własna, wynajmowanaambasadzie Niemiec), mieszkanie prywatne na Manhattanie (bo nie przepada za hotelami).Limuzyna,kierowca, służba.Jutro konferencja w Madrycie, za trzy dni w Nowym Jorku, za tydzień - wSydney.Temat zawsze ten sam, właściwie wieczny: jak ulżyć cierpiącym głód w Afryce.Rozmowa sympatyczna, ciekawa.Chinsman:- nieprawda, że w Afryce panuje stagnacja, Afryka rozwija się, to nie tylko kontynent głodu;99- problem jest szerszy, światowy - 150 słabo rozwiniętych krajów napiera na 25 krajówrozwiniętych, w których w dodatku panuje recesja i w których liczba ludności nie wzrasta;- ogromnie ważne jest, żeby w Afryce promować rozwój regionalny.Niestety, na przeszkodziestoi zacofana infrastruktura: brak środków transportu, złe drogi, brak ciężarówek, brak autobusów,kiepska łączność;- ta licha struktura komunikacji powoduje, że 90 procent wiosek i miasteczek kontynentu żyje wizolacji nie mają dostępu do rynku, tym samym nie mają dostępu do pieniądza;- paradoksy naszego świata: jeżeli policzyć koszt transportu, obsługi, składowania iprzechowywania żywności, to koszt jednego posiłku (zwykle - garść kukurydzy) dla uchodzcy wjakimś obozie, np.w Sudanie, jest wyższy niż cena kolacji w najdroższej restauracji w Paryżu;- po trzydziestu latach niepodległości zaczynamy wreszcie rozumieć, że oświata jest ważna dlarozwoju.Gospodarka chłopa piśmiennego jest 10-15 razy bardziej wydajna niż gospodarka chłopa-analfabety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]