[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Władzy despotycznej zależyna tym, aby uważano ją za silną, znacznie mniej  aby podziwiano jej mądrość.Zresztą, czym w rozumieniu despoty jest mądrość? Umiejętnością stosowania si-ły.Mądry jest ten, kto wie, jak i kiedy uderzyć.To ciągłe manifestowanie siły jestkoniecznością, gdyż podporą wszelkiej dyktatury są najniższe instynkty, jakie wy-zwala ona u podwładnych  lęk, agresja wobec blizniego, lokajstwo.Instynktyte najskuteczniej rozbudza strach, a zródłem strachu jest lęk przed siłą.Despota jest przekonany, że człowiek jest istotą podłą.Podli ludzie zapełniająjego dwór, stanowią jego otoczenie.Sterroryzowane społeczeństwo przez długiczas zachowuje się jak bezmyślny i uległy motłoch.Wystarczy ich karmić, a będąposłuszni.Trzeba dać im rozrywkę, a będą szczęśliwi.Arsenał chwytów politycz-nych jest bardzo ubogi, nie zmienia się od tysięcy lat.Stąd tylu amatorów w po-lityce, tylu przekonanych, że potrafią rządzić, byle dać im władzę.Ale zdarzająsię też rzeczy zaskakujące.Oto nakarmiony i ubawiony tłum przestaje być po-słuszny.Zaczyna domagać się czegoś więcej niż rozrywki.Chce wolności, żądasprawiedliwości.Despota jest zdumiony.Rzeczywistość domaga się, aby zoba-czył człowieka w całej jego pełni, w całym bogactwie.Ale taki człowiek zagrażadyktaturze, jest jej wrogiem i dlatego gromadzi ona siły, aby go zniszczyć.Dyktatura, choć gardzi ludem, zabiega o jego uznanie.Mimo że jest ona bez-prawiem, a raczej  ponieważ jest bezprawiem, dba o pozory legalności.Jest natym punkcie niezmiernie drażliwa, chorobliwie przeczulona.Ponadto dolega jej(co prawda głęboko skrywane) poczucie niepewności.Nie szczędzi więc starań,aby dowodzić sobie i innym, jakim to cieszy się wsparciem i aprobatą ludu.Nawetjeśli są to tylko pozory wsparcia  będzie odczuwać satysfakcję.Cóż z tego, żepozory? Cały świat dyktatury jest pełen pozorów.Również szach odczuwał potrzebę aprobaty.Toteż kiedy w Tebrizie pochowa-no ostatnie ofiary masakry, w mieście zorganizowano manifestację poparcia dlamonarchy.Na wielkich błoniach zgromadzono aktywistów partii szacha  Ra-stakhiz.Nieśli oni portrety swojego lidera, na których nad głową monarchy byłonamalowane słońce.Na trybunie zjawił się cały rząd.Do zgromadzonych prze-mówił premier Jamshid Amuzegar.Mówca zastanawiał się, jak to jest, że kilkuanarchistów i nihilistów potrafi zburzyć jedność narodu i zakłócić jego spokojneżycie.Kładł nacisk na małą liczebność owych wywrotowców. Jest ich tak ma-ło, że nawet trudno mówić o grupie.To garstka ludzi.Na szczęście, powiedział,z całego kraju płyną słowa potępienia dla tych, którzy chcą zrujnować nasze domyi nasz dobrobyt.Po czym uchwalono rezolucję poparcia dla szacha.Po skończonejmanifestacji jej uczestnicy przemykali się ukradkiem do domu.Większość odwie-ziono autobusami do sąsiednich miast, skąd zostali przywiezieni na tę okazję doTebrizu.102 Po tej manifestacji szach poczuł się lepiej.Zdawało się, że zaczyna stawać nanogach.Dotąd grał kartami poznaczonymi krwią.Teraz postanowił zagrać kar-tami, które są czyste.%7łeby zyskać sympatię ludu, usunął kilku oficerów, którzydowodzili oddziałami strzelającymi do mieszkańców Tebrizu.Wśród generałówrozległ się pomruk niezadowolenia.%7łeby uspokoić generałów, rozkazał strzelaćdo mieszkańców Isfahanu.Lud odpowiedział wybuchem gniewu i nienawiści.Chciał uspokoić lud, więc usunął szefa Savaku.Savak ogarnęło przerażenie.%7łebyudobruchać Savak, pozwolił im aresztować, kogo chcą.I tak zakolami, zakosami,klucząc i zygzakując, krok po kroku zbliżał się do przepaści.Zarzucają szachowi, że nie okazał zdecydowania.Polityk, mówią, powinienbyć zdecydowany.Ale zdecydowany na co? Szach był zdecydowany, żeby utrzy-mać się na tronie, i aby to osiągnąć, próbował wszystkich możliwości.Próbowałstrzelać i próbował demokratyzować, to zamykał, to wypuszczał na wolność, jed-nych usuwał, innych awansował, raz groził, innym razem chwalił.Wszystko napróżno.Po prostu ludzie nie chcieli więcej szacha, nie chcieli takiej władzy.Szacha zgubiła jego próżność.Uważał się za ojca narodu, tymczasem naródwystąpił przeciw niemu.Szach bardzo to przeżywał, czuł się dotknięty.Chciałza wszelką cenę (niestety, również za cenę krwi) przywrócić dawny, latami hołu-biony obraz szczęśliwego ludu, który bije pokłony wdzięczności swojemu dobro-czyńcy.Ale zapomniał, że żyjemy w czasach, kiedy narody domagają się praw,a nie łaski.Być może zgubiło go również to, że traktował sam siebie zbyt dosłownie,zbyt serio.Na pewno wierzył, że lud go wielbi, że uważa za swoją najwyższąi najlepszą cząstkę.Nagle zobaczył lud zbuntowany.Było to dla niego zaskakującei niepojęte.Nie wytrzymał tego nerwowo, uważał, że musi natychmiast reagować.Stąd jego decyzje tak gwałtowne, histeryczne, szalone.Zabrakło mu pewnej dozycynizmu.Mógłby wówczas powiedzieć: manifestują? Trudno, niech manifestują!Ile tak mogą manifestować? Pół roku? Rok? Myślę, że wytrzymam.W każdymrazie nie ruszę się z pałacu.I ludzie, rozczarowani i zgorzkniali, chcąc nie chcąc,wróciliby w końcu do domu, ponieważ trudno oczekiwać, aby ktoś zgodził sięspędzić całe życie w pochodach manifestacyjnych.Nie umiał czekać.A w politycetrzeba umieć czekać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •