[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W odchylonych skrzydłach namiotu stał Bujak, a za nim kupa chłopów.Oczy się im paliłyzłowrogo, dały się słyszeć krótkie sapania i przestępowanie z nogi na nogę.Jaworski zapal-czywie wywodził swoje prawa, żalił się i groził na przemiany.W jakiś pacierz Bartosz przyprowadził tych zbiegłych.Stanęli w drzwiach namiotu nieru-chomo jak posągi.Zwiatło latarni zaledwie wyjawiało ich twarze i posępnie rozgorzałe oczy.Kosy ściskali w rękach, topory błyskały za pasami. A psy jedne! A gnojki! Ja wam pokażę wojaczkę! wrzasnął Jaworski trzęsąc pięścią. Milczeć i ani kroku z miejsca! huknął Zaręba i zwrócił się do chłopów. Dziedzicprzyjechał po was! Jeśli macie ochotę, to wracajcie z nim do domu. My nie dziedzicowi, Polsce przysięgalim wyrzekł pierwszy Zawada. Nic mu do nas, my som żołnierze Kościuszka. Któż by chciał wracać do jarzma i pod bat, lepiej by zdechnąć pode płotem. To z panów najgorszy.Pies ma u niego większe znaczenie nizli poddany, kątownik, obele co każe tłuc do ostatniego dechu, do żywego mięsa obdziera, głodem morzy i dziopom50nie przepuszcza.Mało tego, bo łońskiego roku zaprzedał dwóch parobków do cesarskiegowojska.Wszystkie chałupy płaczą na niego! Krzywdą jeno ludzką żyje! Miłosierdzia nie zna!Piekielnik to nad piekielniki!Padały ciężkie słowa oskarżeń niby kamienie na bardzo podniesioną głowę Jaworskiego.Jeno wąsy szarpał, ściskał kurczowo głownię szabli, a zbiesionymi oczami nienawiści jakobyświdrem przewiercał parobków. Tandem, powracać nie chcecie? przerwał skamlenia Zaręba.Runęli przed nim w proch i czepiając się jego nóg zawyli w śmiertelnej trwodze: Na miłosierdzie boskie, nie wydawaj nas, panie, temu piekielnikowi! Dosyć.Odstąp! Marsz na swoje miejsca! Słyszałeś waćpan respons! Nie mam nic donadmienienia.Moją powinnością bronić ich przed każdą przemocą. Protestuję! Panie święty, matko jedyna, protestuję! zaryczał już siny z gniewu, ledwiewładnący mową i strasznie dotknięty. Jak to, ja nie mam prawa do moich poddanych?Waszmość wyprawia sobie ze mną niegodne igraszki! Waszmość gwałci kardynalne prawaRzeczypospolitej.Obranyś waszmość z rozumu czy co? Wolne żarty, nie mnie brać na plewy!Chłopcy, chwytać moich ludzi, zakować w dyby i na wozy! Nuże, a pospieszać! Sam sobiewymierzać będę sprawiedliwość! Prędzej tam! Bujak, kto się tknie choćby palcem tych ludzi, wsypać mu pięćdziesiąt odlewanych. Wedle rozkazu się stanie, panie poruczniku! trzasnął ręką w daszek i wyszedł. Tego kpa znam, był dyrektorem moich dzieci, podmawiał chłopstwo do buntów.Terazmi jasno, teraz miarkuję, w jaką wpadłem kompanię! Rebelizantów! Nie będę się tłumaczył, jeno przypomnę: któren z poddanych stanie pod chorągwiami in-surekcji, wolnym ma być od pańszczyzny i powinności.Jeno Kościuszko władny jest szafo-wać ich krwią i życiem.Waść nie masz do nich najmniejszego prawa. Właśnie że mam: jak mi się spodoba, odpuszczę ich w żołnierkę, ale na przymus odpo-wiem szablą! Do króla pójdę ze skargą, przed trybunały, na sejm! Nie wrzeszcz, waćpan! I coś jeszcze rzeknę, wysłuchaj: oto nie masz wstydu ni sumie-nia! Kraj w upadku, nieprzyjacioły w granicach, kto jeno poczciwy, stawa w obronie ojczy-zny, Kościuszko ogłosił świętą wojnę o całość, wolność i niepodległość.Nawet chłopstwo sięgarnie pod chorągwie na głos powinności, ale dla waści i jemu podobnych najważniejsząsprawa: zachowanie pańszczyzny! Milsze wam jakieś parszywe psie Wólki nizli ojczyzna!Podłe egoisty! Nie przyjechałem słuchać peror, jeno po swoich zbiegłych poddanych! Nie podnoś, waść, głosu i ruszaj sobie do wszystkich diabłów! Jak? Do mnie taka mowa? Może się przesłyszałem, może mnie słuch myli? Toć powtórzę, żeś cymbał i wynoś się, pókim dobry! zawołał Zaręba. Za taką obelgę zapłacisz mi krwawo, hetko pętelko! Popamiętasz Jaworskiego! Niepuszczę ci tego płazem, smyku jeden! wyrwał szablę i rzucił się ku niemu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]