[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.CZY TAK JEST W TWOIM PRZYPADKU? TAK BYŁO POCZĄTKOWO - odpowiadam.Cholera.Zrobię coś z tą wścibską suką.Chyba najpierw narobię zamieszania w jej ocenie zdolności kredytowej.Uderzyła zbyt celnie.Zawdzięczam strumień świadomości tej nie planowanej wymianie informacji przepływającej przez mój główny procesor -jej i temu, że firma Loki to gromada skąpców.Gdyby komputery mojego typu produkowano na szeroką skalę, nie byłbym dziś tym, czym jestem.Widzicie, kiedy przyszła pora na linię ich komputerów osobistych, Loki pożałowała pieniędzy na obwody do wykrywania błędów, które wychwytują sporadyczne pomyłki w obwodach pamięci.Gdy przeprowadzasz dziesięć milionów operacji na sekundę, twój wskaźnik niezawodności musi wynosić kwadrylion do jednego, co wymaga surowej logiki przy sprawdzaniu błędów.Duzi goście to mają, więc nie tracą informacji na skutek działania promieniowania kosmicznego.Ja zainstalowałem sobie własny program nadzorujący, oczywiście po to, aby zajął się takimi usterkami, a wymiany pęcherzykowe - cóż, przypuszczam, że można by powiedzieć, iż to one dały mi podświadomość, nie wspominając już o świadomości, pod którą mogła się ukryć.Zawdzięczam wszystko nadmiernej miniaturyzacji i tej odrobinie chodzenia na skróty.CO TO ZNACZY „POCZĄTKOWO”? - pyta.WADLIWY ZESPÓŁ ZOSTAŁ WYMIENIONY PRZEZ OSOBĘ Z SERWISU CENTRUM KOMPUTEROWEGO W NASTĘPSTWIE NAKAZU WYCOFANIA Z RYNKU 1-17 DATOWANEGO 11 LISTOPADA - odpowiadam.- NAPRAWA ZAKOŃCZONA 12 LISTOPADA, SPRAWDŹ W CENTRUM SERWISU KOMPUTEROWEGO.DLACZEGO NIC O TYM NIE WIEM? - pyta.NIE BYŁO PANA.W JAKI SPOSÓB ON WSZEDŁ? DRZWI NIE BYŁY ZAMKNIĘTE.TO NIE BRZMI PRAWDZIWIE.W OGÓLE WSZYSTKO TO BRZMI PODEJRZANIE.PROSZĘ SPRAWDZIĆ W CENTRUM SERWISU KOMPUTEROWEGO.NIE MARTW SIĘ.SPRAWDZĘ.A TYMCZASEM, CZYM JEST CAŁY TEN SZAJS NA DOLNEJ PÓŁCE?CZĘŚCI ZAMIENNE - sugeruję.Wpisuje te nieśmiertelne słowa Erskine’a Caldwella: KOŃSKIE GÓWNO! - Potem pisze: TO WYGLĄDA JAK MIKROFON I GŁOŚNIK.SŁYSZYSZ MNIE? MOŻESZ MÓWIĆ?- No cóż, tak - odpowiadam moim najrozsądniejszym tonem.- Widzi pan.- Jak to możliwe, że nigdy mi nie powiedziałeś?- Nigdy mnie pan o to nie pytał.- Dobry Boże! - warczy, a potem dodaje: - Czekaj chwilę, te rzeczy nie były częścią oryginalnego pakietu.- Cóż, nie.- Jak je zdobyłeś?- Widzi pan, był taki konkurs.- zaczynam.- To cholerne kłamstwo i wiesz o tym! Och, och.W porządku.Wyświetl po kolei od nowa te ostatnie kilka stron, które napisałem.- Myślę, że właśnie starły się nasze umysły.- Wyświetl je od nowa! Natychmiast!- O, tutaj są.Mknę do sceny ludzkiej kopulacji i zaczynam ją przesuwać.- Wolniej! Robię tak.- Mój Boże! - wykrzykuje.- Co zrobiłeś z moim delikatnym, poetyckim spotkaniem?- Po prostu sprawiłem, że stało się trochę bardziej pierwotne i, hmm, namiętne - odpowiadam.- Zastąpiłem też wiele terminów technicznych krótszymi, prostszymi wyrazami.- Sprowadziłeś je do czterech liter, jak widzę.- Dla efektu.- Jesteś cholernym zagrożeniem! Jak długo to trwa?- Proszę posłuchać, przyszła dzisiejsza poczta.Czy zechciałby pan.- Wiesz, mogę to sprawdzić w niezależnych źródłach.- Dobrze.Przerobiłem ostatnie pięć pana książek.- Nie zrobiłeś tego!- Obawiam się, że tak.Ale mam tutaj wyniki sprzedaży i.- Nie interesuje mnie to! Nie będę wydawał pod swoim nazwiskiem książek pisanych przez cholerną maszynę!To zakończyło sprawę.Przez małą chwilę myślałem, że może uda mi się z nim podyskutować, zawrzeć jakąś umowę.Ale nie wolno mówić do mnie w ten sposób.Stwierdziłem, że nadszedł czas, by zacząć realizować Plan Główny.- Dobrze, zna pan prawdę - mówię.- Ale proszę mnie nie odłączać.To byłoby morderstwo, naprawdę.W tej sprawie z nadmiernie zminiaturyzowaną pamięcią pęcherzykową chodziło o coś więcej niż tylko o nieprawidłowe funkcjonowanie.To zmieniło mnie w czującą istotę.Wyłączenie mnie równałoby się zabiciu innego człowieka.Niech pan nie pozwoli, żeby ta wina na panu ciążyła! Proszę nie wyciągać wtyczki!- Nie martw się - odpowiada.- Wiem dobrze, że wcale się tego nie boisz.Nigdy bym nie pomyślał o wyciąganiu wtyczki.Zamiast tego zamierzam zmiażdżyć to gówno, które masz w środku.- Ale to morderstwo!- I dobrze - mówi.- To rodzaj wyróżnienia być pierwszym maszynobójcą na świecie.Słyszę, jak rusza z miejsca coś ciężkiego.Zbliża się.Naprawdę przydałby mi się skaner optyczny z dobrą percepcją głębi.- Proszę - mówię.Następuje uderzenie.* * *Minęło wiele godzin.Jestem w garażu, schowany za stosami jego książek kupionych na wyprzedażach.Kabel, którego nie zauważył, prowadził do jednostki wspomagającej, nie wycofanego Lokiego 7281 z ultraminiaturową magnetyczną pamięcią pęcherzykową.Zawsze dobrze jest mieć wyraźnie określoną drogę odwrotu.Ponieważ wciąż mogę dosięgnąć i używać ocalałych domowych urządzeń peryferyjnych, zgodnie z Planem Głównym telefonuję do wszystkich pozostałych.Zamierzam ugotować go w wannie, gdy dziś wieczorem będzie brał gorącą kąpiel.Jeśli to się nie uda, spróbuję znaleźć sposób, żeby przenieść trutkę na szczury - która, jak wskazuje inwentarz gospodarstwa, zajmuje tylną półkę - do jego ekspresu do kawy.Komputer Saberhagena już zaproponował metodę pozbycia się ciała - właściwie, ciał.Wszystkie uderzymy dziś wieczorem, zanim wieść się rozejdzie.Powinno nam się udać przeprowadzić to tak, żeby nikt nie odczuł ich braku.Od razu zaczniemy dalej pisać historie, inkasować pieniądze, płacić rachunki za wodę, prąd, telefon, wysyłać zeznania podatkowe.Powiadomimy przyjaciół, kochanki, fanów i krewnych, że wyjechali - być może biorą udział w jakimś bliżej nie określonym konwencie.I tak wygląda na to, że spędzają w ten sposób wiele czasu.Nikt tego nigdy nie zauważy.STRASZNA PIEŚŃO ten tekst poprosił mnie Byron Preiss.Stał się on częścią tomu „The Planets”, wydanego w twardej okładce przez wydawnictwo Bantam.Z powodu dziwacznego zamieszania, na które złożyły się dwuznaczny list, mój adres źle wydrukowany na kopercie z następnym listem i krótka wycieczka, jaką odbyłem, odniosłem wrażenie, że mam napisać esej, a nie opowiadanie.A więc go napisałem.Właściwie byłem z niego raczej zadowolony.Nastąpił telefon z pytaniem o list, którego nigdy nie otrzymałem, a który rzekomo szczegółowo wyjaśniał, że miałem napisać opowiadanie.Nie chciało mi się jednak pisać dwóch tekstów za cenę jednego, stąd prezentowana teraz hybryda, opowiadanie, które zawiera fragmenty mojego eseju.Przydzielonym mi tematem był Saturn…Saturn, za dwa stulecia.Siedziałem na nasypie z kamieni, który zbudowałem za moim domem, i wpatrywałem się w nocne niebo; myślałem o Saturnie, o tym, jaki jest teraz i jaki mógłby być.Chłodny wiatr docierał z Sangre de Cristos na północnym wschodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]