[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Arizonie ma trzy biura.W sumie sześć.Sześć, o którychwiemy. Po co mu siódmy? Nie wiem, ale coś tu śmierdzi.Człowiek nie mający nic do ukrycia niepotrzebuje tajnego adresu czy fałszywego nazwiska. Kiedy tę skrytkę wynajął? Wciąż nad tym pracujemy. Może po rozpoczęciu kampanii? Myślimy za niego, więc podejrzewa, żecały czas go śledzimy.Chciał prywatności i wynajął skrytkę.Może ma przyjaciół-kę, którą jakimś cudem przeoczyliśmy.Może lubi świerszczyki, pornosy, coś, coda się przesłać pocztą.York długo milczał. Możliwe odrzekł w końcu. A jeśli wynajął tę skrytkę na wiele mie-sięcy przed rozpoczęciem kampanii? Jeśli tak, to nie przed nami się ukrywa.Ma jakąś straszną tajemnicę i ukry-wa się przed światem.Straszna tajemnica kontemplowali to w milczeniu, nie mając odwagi snućżadnych domysłów.Postanowili wzmóc obserwację i zaglądać do skrytki dwarazy dziennie.Za kilkanaście godzin Lake miał wyjechać z miasta na podbój ko-lejnych stanów i nikt im nie będzie przeszkadzał.Chyba że ktoś odbiera pocztę w jego imieniu.Aaron Lake był człowiekiem dnia.W swoim biurze na Kapitolu hojnie udzieliłwywiadu na żywo reporterom porannego dziennika telewizyjnego.Potem przyjąłkilku senatorów, członków Izby Reprezentantów, przyjaciół i dawnych przeciw-ników, którzy przyszli mu pogratulować.Zjadł lunch z pracownikami kwaterywyborczej i odbył z nimi szereg długich narad.Po szybkiej kolacji z Elaine Tyner,która przyniosła mu cudowne wiadomości o tonach pieniędzy napływających doKOSZ-u, poleciał do Syracuse, żeby opracować strategię prawyborów w NowymJorku.99Na lotnisku witał go wielki tłum.Cóż, ostatecznie był teraz kandydatem numerjeden.Rozdział 14Kac zdarzał mu się coraz częściej, dlatego kiedy Trevor otworzył rankiemoczy, postanowił wziąć się w garść.Przecież nie mógł przesiadywać U Pete awieczór w wieczór, chlejąc tanie piwsko, gadając ze studentami i oglądając bez-nadziejne mecze tylko dlatego, że postawił tysiąc dolców na jakąś drużynę.Wczo-raj grali ci z Logan State.Logan State przeciwko bandzie palantów w zielonychkoszulkach.Chryste, kogo to obchodziło?Kogo? Na przykład Spicera.Postawił na nich pięćset dolarów, Trevor dorzuciłjeszcze tysiąc i Logan State dała im zarobić.W ciągu ostatniego tygodnia sędziawytypował dziesięciu zwycięzców.Dziesięciu zwycięzców na dwanaście biorą-cych w rozgrywkach drużyn.On zgarnął trzy tysiące, a Trevor pięć i pół.Wyszłona to, że hazard opłaca mu się bardziej niż praca adwokata.W dodatku nie musiałnawet typować!Wszedł do łazienki i nie patrząc do lustra, spryskał twarz zimną wodą.Ki-bel był wciąż zatkany i kiedy snuł się po swoim małym, zapuszczonym domku,szukając przetykacza, zaterkotał telefon.Dzwoniła jego eksżona, baba, której nie-nawidził i która nienawidziła jego, więc kiedy tylko usłyszał jej głos, od razuwyczuł, że chce pieniędzy.Warknął, że jest spłukany, i poszedł wziąć prysznic.W kancelarii było jeszcze gorzej.Osobnymi samochodami przyjechało do nie-go rozwodzące się małżeństwo; mieli dokończyć negocjacje w sprawie podziałumajątku.%7łarli się o duperele, o garnki, patelnie i toster, ale ponieważ nic nie mie-li, musieli się o coś żreć.Najgorsze awantury wybuchały wtedy, gdy szło o niskąstawkę.Ponieważ ich adwokat spóznił się prawie godzinę, mieli czas, żeby się na sobiewyżyć i gdyby nie Jan musiała ich rozdzielić pewnie by się pozabijali.KiedyTrevor wszedł chwiejnie tylnymi drzwiami, żona czekała w gabinecie. Gdzie się pan, do diabła, podziewał? spytała na tyle głośno, że usłyszałją mąż kipiący wściekłością w sekretariacie.Natychmiast wybiegł na korytarz,minął Jan ta zrezygnowała z pościgu i wpadł jak bomba do gabinetu. Czekamy na pana od godziny! dodał. Zamknijcie się! ryknął Trevor. Oboje!101Jan wyszła z kancelarii.Zaszokowani krzykiem klienci zaniemówili. Siadać! wrzasnął Trevor.Mąż i żona opadli na krzesła. Płacicie pięćset dolarów za jeden parszywy rozwód i myślicie, że co? %7łemożecie się tu rządzić?Tamci popatrzyli na jego przekrwione oczy i zaczerwienioną twarz, i doszlido wniosku, że nie warto z nim zadzierać.Zadzwonił telefon, ale nikt nie pod-niósł słuchawki.Trevora naszły silne mdłości.Wybiegł z gabinetu, popędził nadrugi koniec korytarza, otworzył drzwi do łazienki i zwymiotował, na tyle cicho,na ile mógł.Zabrzęczał metalowy łańcuszek w zbiorniku spłuczka odmówiłaposłuszeństwa.Telefon wciąż dzwonił.Gdzie ta przeklęta Jan? Trevor wytoczył się na kory-tarz, żeby wyrzucić ją z pracy, ale ponieważ nigdzie jej nie było, wyszedł z kance-larii.Poczłapał na plażę, zdjął buty, skarpetki i zanurzył stopy w chłodnej, słonejwodzie.Dwie godziny pózniej siedział bez ruchu przy biurku.Zamknięte na kluczdrzwi precz z klientami! piasek między palcami bosych stóp.Musiał sięzdrzemnąć i napić, dlatego gapił się w sufit, dumając, co zrobić najpierw.Zno-wu telefon.Tym razem Jan odebrała; chociaż Trevor jej nie wyrzucił, ukradkiemprzeglądała oferty pracy w gazecie.Dzwonił Brayshears z Wysp Bahama. Przyszedł kolejny przekaz, panie mecenasie powiedział.Trevor zerwał się na równe nogi. Na ile? spytał. Na sto tysięcy dolarów.Trevor zerknął na zegarek.Najbliższy samolot odlatywał za godzinę. Miałby pan dla mnie czas o wpół do czwartej? Oczywiście.Trevor odłożył słuchawkę i wrzasnął: Odwołaj wszystkie spotkania! Dzisiejsze i jutrzejsze! Wyjeżdżam! Nie masz żadnych spotkań! odwrzasnęła Jan. Tracisz tylko pienią-dze!Nie zamierzał się z nią kłócić.Trzasnął drzwiami, wsiadł do samochodu i od-jechał.Samolot do Nassau miał międzylądowanie w Fort Lauderdale, chociaż Trevortego nie zauważył.Po dwóch szybkich piwach momentalnie zasnął i spał jak zabi-ty.Nad Atlantykiem wypił kolejne dwa, a kiedy wylądowali, stewardesa z trudemgo dobudziła.102Zgodnie z przewidywaniami, nadawcą przekazu był Curtis z Dallas, a pienią-dze przelano z konta w jednym z teksańskich banków.Sto tysięcy dolarów.Trevorjak zwykle potrącił sobie jedną trzecią: dwadzieścia pięć tysięcy przelał na swójtajny rachunek, a osiem przekazano mu w kopercie.Podziękował Brayshearsowi,wyraził nadzieję, że wkrótce zobaczą się ponownie, po czym wyszedł z banku.Ani myślał wracać do domu.Ruszył prosto do centrum handlowego, gdziechodnikami łaziły stada grubych amerykańskich turystów.Musiał kupić szorty,słomkowy kapelusz i olejek do opalania.W końcu dotarł do plaży i wynajął pokój w jednym z nadmorskich hoteli.%7łemusiał wybulić dwie stówy za noc? I co z tego? Nasmarował się olejkiem i zaległnad basenem tuż przy barze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]