[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam znalazł Mace a Tyrella ijego dwóch synów, którzy czekali naniego z wielką armią i flotyllą barek.Popłynęli w dół rzeki, wysadzilioddziały na ląd w odległości połowydnia drogi od miasta i uderzyli naStannisa od tyłu.Catelyn przypomniała sobie dwór królaRenly ego, który widziała w GorzkimMoście.Tysiące złotych róż powiewających nawietrze, nieśmiały uśmiech i miłe słowakrólowej Margaery oraz jej brata,Rycerza Kwiatów, z zakrwawionąszmatą owiniętą wokół skroni.Jeśli jużmusiałeś wpaść w ramiona jakiejśkobiety, synu, to dlaczego nie mogła tobyć Margaery Tyrell? Bogactwo ipotęga Wysogrodu przeważyłyby szalęw walce, która ich czekała.I możeSzary Wicher polubiłby jej zapach.Edmure miał zbolałą minę.- Nie chciałem.nie chciałem, Robb,musisz mi pozwolić, bym za tozadośćuczynił.Wnastępnej bitwie poprowadzę przedniąstraż!Chodzi ci o zadośćuczynienie, bracie,czy raczej o chwałę? - zadała sobiepytanie Catelyn.- W następnej bitwie - powtórzył Robb.- No cóż, to będzie niedługo.Niewątpię, że po ślubie JoffreyaLannisterowie ponownie wyruszą doboju ze mną i tym razem będą imtowarzyszyć Tyrellowie.A jeśli CzarnyWalder postawi na swoim, może będęmusiał walczyć również z Freyami.- Dopóki Theon Greyjoy zasiada natronie twojego ojca z rękamizbrukanymi krwią twych braci, inniwrogowie muszą zaczekać - oznajmiłasynowi Catelyn.- Przede wszystkimmasz obowiązek bronić swych ludzi,odzyskać Winterfell i powiesić Theonawe wroniej klatce, żeby umierałpowoli.W przeciwnym razie możesz odrazu zdjąć tę koronę, Robb, bo ludzie itak będą wiedzieli, że nie jesteśprawdziwym królem.Z tego, jak na nią spojrzał, Catelynwnosiła, że już od dawna nikt nieośmielił się przemawiać do niego takszczerze.- Kiedy powiedzieli mi, że Winterfellpadło, chciałem natychmiast ruszać napółnoc -odpowiedział z nutą zawstydzenia.-Pragnąłem uwolnić Brana i Rickona, alemyślałem.nigdy bym nie sądził, żeTheon zrobi im krzywdę, daję słowo.Gdybym wiedział.- Za pózno już na gdybanie i za pózno naratunek - przerwała mu Catelyn.-Zostaje tylko zemsta.- Ostatnie wieści, jakie dotarły do nas zpółnocy, mówiły, że ser Rodrik pokonałsilny oddział żelaznych ludzi podTorrhen s Square i gromadzi w zamkuCerwyn siły, by wyzwolić Winterfell -poinformował ją Robb.- Możliwe, żejuż tego dokonał.Od dłuższego czasunie mieliśmy stamtąd żadnychwiadomości.A jeśli skieruję się napółnoc, co się stanie z Tridentem? Niemogę wymagać od lordów dorzecza,żeby opuścili swych ludzi.- Nie możesz - zgodziła się Catelyn.-Zostaw ich tu, by strzegli swoich, apółnoc odzyskaj z ludzmi z północy.- Ale jak ich tam zaprowadzić? -wtrącił jej brat Edmure.- Nad morzemzachodzącego słońca panują żelazniludzie.Greyjoyowie trzymają też wrękach Fosę Cailin.%7ładna armia nigdynie zdobyła jej od południa.Już samopodjęcie tej próby byłoby szaleństwem.Zostalibyśmy uwięzieni na przesmyku, zżelaznymi ludzmi z przodu, arozgniewanymi Freyami za naszymiplecami.- Musimy odzyskać Freyów - stwierdziłRobb.- Z nimi nadal zachowamy szansena sukces, choćby nawet niewielkie.Bez nich nie widzę nadziei.Jestemskłonny dać lordowi Walderowiwszystko, czego zażąda.przeprosiny,zaszczyty, ziemie, złoto.musi istniećcoś, co zadowoli jego dumę.- Nie coś - wtrąciła Catelyn.- Ktoś.JON- Uważasz, że są wystarczająco duże?Szeroką twarz Tormunda pokrywałypłatki śniegu, które topniały w jegowłosach i brodzie.Olbrzymy kołysały się miarowo nagrzbietach mamutów, mijając ichparami.Konik Jona spłoszył się,przerażony tym niezwykłym widokiem,trudno jednak było określić, czywystraszył się mamutów czy ichjezdzców.Nawet Duch cofnął się okrok, szczerząc kły w bezgłośnymgrymasie.Wilkor był wielki, leczmamuty znacznie go przerastały, a dotego było ich całe mnóstwo.Jon ujął konia za uzdę, zmuszając go, bystał spokojnie.Dzięki temu mógłpoliczyć olbrzymy, które wyłaniały sięze śnieżycy i jasnych mgieł unoszącychsię nad Mleczną Wodą.Gdy przekroczył już pięćdziesiąt,Tormund nagle coś powiedział ichłopak stracił rachubę.Muszą być ich setki.Bez względu na to,ile już go minęło, wciąż nadjeżdżałynowe.W opowieściach Starej Niani olbrzymybyły większymi ludzmi, którzy mieszkaliw kolosalnych zamkach, walczyli nagigantyczne miecze i nosili buty, wktórych mógłby się schować całychłopiec.Te istoty były jednak inne.Bardziej przypominały niedzwiedzie niżludzi i były równie włochate jakmamuty, na których jezdziły.Gdysiedziały, trudno było ocenić, ilenaprawdę mają wzrostu.Może zdziesięć albo dwanaście stóp -pomyślał Jon.Góra czternaście.Ichpochyłe klatki piersiowe można bywziąć za ludzkie, lecz ręce zwisałystanowczo za nisko, a dolna połowatułowia wydawała się dwukrotnieszersza od górnej.Nogi miały krótszeniż ręce, lecz za to bardzo grube, abutów nie nosiły w ogóle.Ich stopybyły szerokie i płaskie, pokryte czarnązrogowaciałą skórą.Właściwie niemiały szyj.Wielkie, masywne głowywystawały do przodu spomiędzyłopatek, a twarze były płaskie izwierzęce.Szczurze oczka, nie większe niżpaciorki, niemal całkowicie niknęłypośród fałd zrogowaciałej skóry.Olbrzymy cały czas węszyły, polegającna węchu w takim samym stopniu jak nawzroku.Nie noszą skór - zrozumiał Jon.Towłosy.Całe ich ciało pokrywałokosmate futro, gęste poniżej pasa, arzadsze na górze.Bił od nich dławiącysmród, niewykluczone jednak, żepochodził raczej od mamutów. Joramun zadął w Róg Zimy iprzebudził śpiących w ziemiolbrzymów.Jon wypatrywał długichna dziesięć stóp mieczy, widział jednaktylko maczugi.Większość z nich to były konary drzew.Z niektórych wciąż jeszcze zwisałypołamane gałęzie.Garstka olbrzymów przywiązała dojednego z końców konarów kamiennekule, przerabiając je na kolosalnemłoty.Pieśń nie wspomina o tym, czyróg może ich uśpić na nowo.Jeden z olbrzymów wyglądał nastarszego od pozostałych.Futro miałsiwe, usiane nitkami bieli, podobnie jakwiększy od innych mamut, któregodosiadał.Tormund krzyknął coś doniego w ochrypłym, dzwięcznym języku,którego Jon nie rozumiał.Olbrzymrozchyliłwargi, odsłaniając usta pełne wielkichkwadratowych zębów i wydał z siebiedzwięk będący w połowie beknięciem,a w połowie pomrukiem.Po chwili Jonzrozumiał, że to śmiech.Mamutodwrócił wielki łeb, by zerknąć na nichprzelotnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]