[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.” Księżycowe Ścieżki - wszyscy Shin'a'in mogli je przemierzać w noce pełni księżyca, ale Jutrzenka, mówiąc, że zawsze mógł na nie wejść, miała na myśli to, że teraz miał pozycję, miał moc zarezerwowaną jedynie dla Zaprzysiężonych Mieczowi, Zaprzysiężonych Bogini.i szamanów.Następnego poranka, po wyjściu Śpiewu Ognia, An'desha zajrzał do Karala.Zastał go sennego, oszołomionego lekami i niezdolnego do myślenia.Odzywał się monosylabami, ziewając nieustannie.W takim stanie można było nim kierować, co według An'deshy nie było takie złe.- Nie mogę wstać - poskarżył się Karal i ziewnął.- Zbyt zmęczony.- Zatem leż, przyniosę ci śniadanie - powiedział An'desha i wyszedł, zanim Karal mógłby zaprotestować.Upewnił się, że Karal zjadł lekki posiłek przepisany przez uzdrowicielkę, potem dopilnował, by wypił lekarstwa zalecone przez nią.Zostawił Karala z książką i poszedł zrobić sobie śniadanie, ale zanim wrócił, Karal znów spał.Książka wysunęła mu się z rąk i spadła na pierś.An'desha uśmiechnął się do niego i cicho wyszedł.“Dobrze.Do południa powinien spać, w takim razie mogę robić, co zamierzyłem.”Zamiast nakładać kolorowe ubranie Shin'a'in, przeszukał szafę i znalazł prostą brązową tunikę i czarne spodnie, w których łatwiej mógł wtopić się w tło.Nie zdołał zrobić zbyt wiele ze swymi włosami, ale jeśli zwiąże je z tyłu i gładko przyczesze, nie powinny zwracać uwagi.Zjawił się na dworze podczas porannej audiencji i stanął dyskretnie na uboczu, przy kotarach.Nie mówił nic, ale słuchał uważnie.Karal był głównym tematem rozmów, które udało mu się podsłuchać.An'desha postarał się stanąć jak najbliżej mistrzów z gildii, by dowiedzieć się, co powiedzą na ten temat ludzie, po których można się spodziewać raczej obiektywnego osądu.Kiedy tylko dobiegło go imię Karala, wytężył słuch i zaczął podsłuchiwać bezwstydnie.-.Karsyty nie ma w komnacie - powiedział mistrz złotników ponuro.- Służący twierdzą, że nie zjawił się na noc.Chyba oskarżenia Jarima są prawdziwe.- Twoje wiadomości są niepełne i stare - odrzekła szorstko kobieta w tunice cechu tkaczy.- Karsyty nie ma w komnacie, gdyż zeszłej nocy zachorował.Posłano do niego uzdrowicieli; według nich jest chory z napięcia i żalu.- Spojrzała na złotnika, a w jej spojrzeniu An'desha odczytał długą historię rywalizacji tych dwojga.- Zatem oskarżenia Jarima są niesłuszne? - odparował złotnik z szerokim gestem, niemal strącając czapkę z głowy pazia stojącego obok.- Nie sądzę! Gdybym ja był szpiegiem Imperium, bez wątpienia żyłbym w napięciu, a co do żalu, na to mamy tylko słowo uzdrowicielki.- Nie wierzysz osobistemu królowej, który twierdzi tak samo? - parsknęła kobieta, zakładając ramiona na piersi.- Można równie dobrze zapytać o twoją lojalność, skoro wątpisz w słowa herolda Talii!Mistrz złotnik uśmiechnął się do niej z wyższością.- Twierdzę jedynie, że to dziwne, iż chłopak przeżył, kiedy jego mistrz zginął.Dziwne, że został posłem.Dziwne, że magiczne burze po raz pierwszy pojawiły się po jego przyjeździe.Dziwne, że opowiada się za pokojem z tymi, którzy zabili jego mistrza.- Złotnik najwyraźniej nie przejął się argumentacją swej koleżanki.Sprawa Karala stwarzała mu okazję do załatwienia własnych interesów.Wokół tych dwojga zgromadziło się mnóstwo ludzi, dworzan i wysokich rangą kupców ubranych w świetne stroje, jakie noszono na każdej ceremonii.An'desha przyjrzał się twarzom tych, którzy mogli usłyszeć rozmowę.Na wszystkich odbijało się ponure zatroskanie.“Myślą, że choroba Karala tylko potwierdza słuszność oskarżeń Tarima.” Twarz Shin'a'in - wiedział o tym - także wyrażała troskę, ale z zupełnie innego powodu.Miał nadzieję, że znajdzie się tu dość ludzi, którzy znali Karala zbyt dobrze, by posądzać go o coś podobnego.Dwójka mistrzów cechowych zmieniła temat słownej rozgrywki.An'desha poszedł dalej, zastanawiając się, co zrobić.Krążył pomiędzy widzami, wciąż milcząc i nasłuchując.Karal miał tutaj przyjaciół, oni także przyszli, by działać - co się rzadko zdarzało, pokazał się nawet gryf Treyvan, broniąc Karala krótkimi, ale stanowczymi wypowiedziami.Jednak stronnicy Jarima mówili o wiele głośniej - i trudno było udowodnić przeciwne im racje.Zwolennicy Karala mieli na poparcie swych słów jedynie uczucia i kilka faktów, natomiast ich przeciwnicy - wszelkie najbardziej dziwaczne pomysły, na jakie mogli wpaść.An'desha zastanawiał się nad uczestnictwem w spotkaniu Wielkiej Rady, wiedząc, iż Jarim z wszystkich sił postara się uczynić z niego sąd nad Karalem.Musiał istnieć sposób, by powstrzymać go przed wykorzystaniem tak oficjalnej drogi!Po porannej audiencji odłączył się od tłumu i poszedł ku prywatnym komnatom królowej, prosząc o posłuchanie u księcia małżonka.Czekał w wykładanej drewnem komnacie, obserwowany przez dwóch strażników, którzy najwyraźniej nie rozpoznali go w innym ubraniu.Zaczął się zastanawiać, czy książę w ogóle wysłucha jego prośby, czy dworzanin, nie znający jego imienia i pozycji, a zwiedziony skromnym strojem, przekaże mu wiadomość.“Zapewne poproszą mnie, abym przyszedł później albo zaczekał do zebrania Wielkiej Rady” - pomyślał.“Gdyby to Śpiew Ognia się tu pojawił.”- Panie? - paź wystawił głowę przez drzwi, zaskakując nie tylko An'deshę, ale i dwóch strażników.- Panie An'desho, proszę natychmiast wejść!Strażnicy spojrzeli na siebie nawzajem, a potem na niego, zastanawiając się, kim jest, skoro tak został przyjęty.An'desha nie czekał na powtórne zaproszenie.Kiedy tylko paź otworzył drzwi, prześlizgnął się obok niego i wszedł do komnaty przyjęć w apartamentach królowej.Najwyraźniej nie tylko on nie chciał tracić czasu - w komnacie stał sam książę Daren z wyciągniętą na powitanie ręką.- An'desha! - zawołał, chwytając jego dłoń w serdeczny uścisk, kiedy tylko Shin'a'in wyciągnął rękę.- Talia powiadomiła nas, co się działo wczoraj wieczorem.Jak naprawdę się czuje Karal? Talia nie była pewna jego reakcji.- Gestem wskazał jedno z rzeźbionych krzeseł ustawionych obok małego stolika na środku komnaty.An'desha usiadł, ale książę stał nadal.- Chory i śpi, Wasza Wysokość - odrzekł poważnie An'desha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]