[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zdaje się, że w Ohrdruf byłaś jeszcze gorsza — skomentował Otto.— W Ohrdruf wszyscy byli gorsi.Strażnicy, więźniowie, wszyscy.Było w tym tyle naszej winy, co i więźniów.Sami sobie zgotowali ten los.Widziałeś kiedyś rasę ludzką o takiej żądzy śmierci? Jak może morderca stać się tym, kim jest, bez pomocy swych ofiar? Wspólnikiem każdego mordercy, mój drogi Ottonie, jest jego ofiara.Powoli wyciągnęła palec.Następnie objęła dłonią jądra młodzieńca i na przemian ściskając je i masując doprowadziła do tego, że nie mieściły się jej w palcach.Otto odwrócił wzrok.— Jesteś odrażająca, moja droga.I zawsze taka byłaś.Przypuszczam, że jedyną cechą, która mi to rekompensuje, jest twój całkowity brak szacunku dla ludzkiego życia, nie wyłączając własnego.— Odwróć się! — rozkazała Helmwige młodemu człowiekowi, ten zaś podporządkował się bez słowa.Helmwige chwyciła w obydwie dłonie ogromny pożyłkowany pal jego członka i przesunęła nimi w górę i do dołu, badawczo i ze skupieniem spoglądając mu przy tym w oczy.— A zatem, co to za uczucie? — zapytała go.— Lubisz to? A może nienawidzisz? W gruncie rzeczy sam nie wiesz, co? Jakaż to roślina!Teraz koniuszek członka stał się błyszczący i śliski.Helmwige poruszała ręką coraz mocniej i szybciej.Na doskonale gładkich policzkach młodzieńca pojawiły się leciutkie rumieńce, mięśnie brzucha stężały, zamknęły się oczy.Wydawało się, iż jego penis, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze się powiększył, szpara zaś rozwarła się niczym skrzela wielkiej ryby chwytającej powietrze.— Już — rozkazała Helmwige z nieoczekiwaną łagodnością i pochyliła głowę.Jej usta objęły zakończenie członka w tej samej chwili, gdy zadygotał i wytrysnął.Przez blisko pół minuty czekała, trzymając głowę z warkoczami na jego kolanach, i nim wreszcie się podniosła, odciągnęła napletek tak daleko, jak tylko mogła, i ostatnim liźnięciem nadała jego lśniącej skórze ostateczny połysk.Wstała i z błyszczącymi wargami zbliżyła się do Ottona.Młody człowiek z ciągle spuszczoną głową i kurczącym się penisem pozostał tam, gdzie był.— Nie widzisz, Otto, jaki ci składam hołd? — drażniła się Helmwige.Otto wzdrygnął się i odwrócił w drugą stronę, a jego palce zacisnęły się na kieliszku sznapsa.— Otto… ty pozostaniesz na zawsze moim prawdziwym mistrzem.Popatrz, co dla ciebie zrobiłam! Oto Mengele wyprodukował tę swoją tak zwaną rasę panów, a ja ją po prostu połknęłam!Otto nie odwracał się.Minęło kilka chwil; na zewnątrz szosa rozjęczała się syrenami.Helmwige powiedziała:— Czym jest śmierć, Otto? Gdzie się zaczyna i gdzie się kończy? Załóżmy, że twoja matka połknęłaby spermę twojego ojca tej nocy, kiedy miałeś zostać poczęty? Zabiłaby cię! Umarłbyś, został wydalony i popłynął ze ściekami aż do Bałtyku niczym najmniejszy atom z całego wszechświata.— Helmwige — powiedział wreszcie Otto, nadal nie chcąc odwrócić twarzy.— Jeśli jeszcze raz dotkniesz tego młodego człowieka, spalę go na twoich oczach.Ostrzegam!Helmwige uśmiechnęła się.— Czemu miałabym się tym martwić, Otto? Możesz przestraszyć wielu, wielu ludzi, ale nie potrafisz przestraszyć mnie.Tak czy owak, co to ma za znaczenie, jeśli i tak zamierzasz spalić cały świat?Rozdział 16Lloyd nalewał sobie kolejną filiżankę kawy z ekspresu Kathleen, gdy ujrzał zatrzymującego się przed domem mercedesa.Wysiadł z niego Otto, a w ślad za nim Helmwige.Podeszli do drzwi frontowych i zadzwonili.— W porządku — powiedział Tom — ja otworzę! Lecz Lloyd zawołał:— Nie! Zostaw! Nie otwieraj! Kathleen była już w połowie schodów.— O co chodzi? — zapytała.— Co się stało? Lloyd szybko wszedł na schody i wziął ją za rękę.— To znowu oni.Otto i ta kobieta.— Wrócili? Jak myślisz, po co?— Nie mam pojęcia, ale byłoby lepiej, gdybyś Toma i Lucy trzymała od nich z daleka.Ponownie zabrzmiał dzwonek.Przez szybę widzieli zniekształconą sylwetkę Ottona.Człowiek ten począł już wzbudzać w Lloydzie rodzaj dręczącego lęku; czegoś podobnego doświadczał człowiek budzący się w środku nocy ze strachem, iż ma raka.— W porządku — odrzekła Kathleen — to tylko tak na wszelki wypadek.Tom… Ciotka Lucy jest na górze; nie zaniósłbyś jej jeszcze jednej filiżanki kawy?Gdy Tom ostrożnie wnosił filiżankę na górę, Lloyd podszedł do drzwi i otworzył.Na progu, uśmiechając się chłodno w blasku słońca, ubrany w swój staroświecki szary garnitur i kapelusz z szerokim rondem, stał Otto.Helmwige miała na sobie czarną minispódniczkę i skórzaną kurtkę, która wyglądała, jak gdyby należała niegdyś do samego sędziego Dredda.— Czego tym razem chcecie? — Lloyd, cały spięty, zapytał Ottona.Ten zajrzał do domu niczym dentysta do jamy ustnej pacjenta.— Nie ma pan nic przeciwko temu, żebyśmy weszli do środka?— Owszem, mam bardzo wiele przeciwko temu.Czego chcecie?Błądzący wzrok Ottona zatrzymał się na komarnicy, drżącej na framudze drzwi w ciepłej porannej bryzie.— Dał mi pan słowo, panie Denman, że nie powie pan o nas nikomu.— Dotrzymałem go.— Och? W takim razie może potrafi pan wytłumaczyć wizytę, jaką złożyli nam dziś rano trzej policjanci, którzy o pana pytali.Wizytę, mógłbym dodać, bardzo nieprzyjemną, zakończoną w najwyższym stopniu pożałowania godną tragedią.— Tragedią? — zapytał Lloyd.Uświadomił sobie, że jego lewa powieka mimo woli mruga.Był wyczerpany i zestresowany, a przede wszystkim bał się tego, co Otto może zechcieć z nimi zrobić.— Miał miejsce pożar i wypadek samochodowy — wyjaśnił Otto, jego oczy zaś w dalszym ciągu wpatrywały się w komarnicę.— Tak jak powiedziałem, w najwyższym stopniu godne pożałowania.Lecz wszyscy wiemy, że praca w policji nie należy do bezpiecznych.— Pożar? Spaliliście sierżanta Houka?— Tak się nazywał? Nie powinien pan mu mówić, gdzie nas szukać.To był wielki błąd.— Nic mu nie mówiłem.Otto pochylił się ku Lloydowi, a na jego wargach zakwitł nikły, leniwy uśmieszek.— Och, niech pan da spokój, panie Denman.Czy pan mnie ma za Dummkopf!— Boże, pan zwariował — westchnął Lloyd.— Wprost przeciwnie — odparł Otto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •