[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale w tym położeniu grzały zbiornik z paliwem, który w każdej chwi­li mógł się zamienić w dość dużą kulę ognia.Inżynierowie już pod koniec pierwszego dnia po prostu wyli, usiłując manewrować.Jedynie ciągłe przyspieszanie wychodziło im dobrze.Nocy, która potem nastąpiła, właściwie nie można opisać.Nad ranem zaczęli się przyzwyczajać.Nikt nie spał.To zresztą było niemożliwe na drucianych ławeczkach "Złomowiska", do których przypięli się pasami, żeby nie połamać kończyn.Potem Toy niewiele już pamiętała.Może za­padała w krótkie drzemki, a może to były tylko omdlenia.Na pewno majaczyła, bo Yellow krzyczał, żeby przestała nazywać go alfonsem.Coś kupowała od LeMoy, bo pamiętała jak przez mgłę, że Hutton, kiedy już przestała wymiotować do plastikowego woreczka, powiedziała, że OK, przywiezie towar we wskazane miejsce, jak tylko znajdą się z powrotem na Ziemi.Hot Dog chyba miał wódkę, ale nie chciał się podzielić i ktoś go walnął kawałkiem ławki.A może jej się tylko śniło? Sen czy jawa najemnika.to była jedna wielka czarna rozpacz.Potem nastąpiła chwila nieważkości.A potem.hamowanie.Naprawdę niewiele pamiętała.Nie miała pojęcia nawet, jak długo lecieli.Musiała coś jeść w trakcie podróży, bo stwierdziła nagle, że cały przód kombinezonu ma pochlapany dość miło pachnącą, spożywczą papką.Kiedy dotarli do celu, Dante pozwolił im się wyspać.Całe pięć godzin w nieważkości.Lewitowali więc, zderzając się nawzajem we wnętrzu "Złomowiska".Nie tylko Toy miała koszmary.Co chwilę ktoś wierzgał nagle, kopał lub krzyczał, budząc pozostałych.Toy miała wrażenie, że spuchła jej głowa, a pod oczami wyrosły szy­pułki.Nigdy nie była zdeklarowaną pacyfistką, ale też za żadne skarby nie była militarystką.Teraz jednak, czując totalne zmęczenie, wypluta do granic możliwości, w zepsutym, pomazanym jej własną krwią, niskim skafandrze, troszeczkę rozumiała morderców z My Lai.Jakby jej teraz, w tym stanie, kazali iść pacyfikować jakąś wieś, to by poszła.Normalnie wykonałaby rozkaz, byleby tylko móc potem położyć się w łóżku, móc coś zjeść bez wymiotów, móc się umyć, móc opanować strach.Żeby jej tylko tak nie drżały ręce, żeby nie szczękały zęby, żeby z całych sił nie musiała zaciskać pośladków.Żeby móc coś zobaczyć, mimo piekących oczu.Kazano im włożyć hełmy i uszczelnić skafandry.Ktoś otworzył drzwi "Złomowiska".Nie było żadnej śluzy.Powietrze uciekło momentalnie.Przyczepiono ich do liny ciągniętej przez skuter.Czuła, że na pewno się zaziębi.Była cała spocona, nie działał regulator temperatury, a skafander znowu przywalił jakieś straszne ciśnienie wewnątrz.Miała zepsutą osło­nę przeciwsłoneczną, co oszczędziło jej przynajmniej widoku "komplet­nej pustki, gdzie jedyną znajomą rzeczą było słońce", jak ktoś ładnie po­wiedział.Nie widziała też gigantycznej, wirującej powoli konstrukcji przed nimi.Nie mogła oddychać normalnie, jej kałach chyba przerzynał właśnie linę łączącą ją ze skuterem, trzęsła się cała ze strachu, zimna i niewyspania.I to ma być życie żołnierza? A gdzie zatykanie flagi na Okinawie???- Kurwa! - jęknęła.- Nie szczekać w słuchawki! - ryknął Dante.- No, ale mała ma rację - dodał ktoś zmęczonym głosem.- Cisza radiowa!Skuter w coś rąbnął.O Matko Boska! Trzydzieści osób na linie przy­pieprzyło kolejno w metalową powierzchnię.Bum, bum, bum.Toy tyl­ko cudem się nie zsikała.- Dokujemy - mruknął jakiś inżynier.Szyba! Szyba w jej hełmie! Pękła!!! Jezu, nie.To tylko ta jej pieprzona osłona przeciwsłoneczna.Ale przez szparę przynajmniej coś widziała.Nie mogła opanować szybkiego oddechu.Nie była jedyna.Degradator w słuchawkach nie był nastawiony na oddechy i słyszała cały oddział.Bardzo pocieszające.A szczególnie, jak jakiś dowcipniś ryknął nagle na cały głos: "Uuuuuuuuuuuuuuu!!!" O mało nie zsikała się ze strachu po raz drugi.Dante sklął idiotę.Nie tylko on.Ktoś chichotał, bo dowcip wydał mu się całkiem, całkiem, ktoś beknął głośno.- Cisza radiowa.Tylko ten, co chichotał nie mógł się uspokoić.Toy o mało co nie dołą­czyła do niego, bo nagle, zupełnie irracjonalne wydało jej się strasznie śmieszne, że ktoś ryknął: "Uuuu!!!" w chwilę potem; kiedy wszyscy przyładowali hełmami w stalową płytę w kompletnej próżni.- Stul pysk! - warknął DanteTamten przestał.W tym momencie Toy ryknęła histerycznym śmie­chem.Pociągnęła za sobą jeszcze dwie osoby.- Zaraz będzie wam mniej wesoło.Lina szarpnęła nagle i zaczęła ich gdzieś ciągnąć.- O mamo - jęknęła jedna z dziewczyn.- Ta pieprzona ruska toaleta w skafandrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •