[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O tym, jak mama śpiewała, gdy ja bawiłem się podfortepianem.Znów odwrócił się i zaczął chodzić.Lash wiedział, \e lepiejsię nie odzywać.362 Mój ojciec zginął, kiedy miałem trzy latka.W wypadkusamochodowym.Mama prze\yła go tylko o dwa lata.Niemiałem innej rodziny.Tak więc zamieszkałem u ciotki w Madi-son w stanie Wisconsin.Ona miała swoje dzieci, trzech star-szych ode mnie chłopców.Silver zwołnił kroku.Mocno zaciskał dłonie zało\onych dotyłu rąk, a\ zbielały mu palce. Nie chcieli mnie tam.Dla chłopców byłem słaby i brzyd-ki, godny pogardy.Nie mówili na mnie Rick , tylko pierdoła.Ich matka tolerowała to, poniewa\ te\ mnie nie lubiła.Zwyklenie brałem udziału w rodzinnych imprezach, takich jak nie-dzielne obiady w mieście, wyjścia do kina lub na kręgle.Jeślimnie zabierano, to z łaski lub dlatego, \e sąsiedzi zauwa\ylibymoją nieobecność.Często płakałem po nocach.Czasem mod-liłem się, \ebym umarł we śnie i więcej się nie obudził.Silver mówił to bez u\alania się nad sobą.Po prostu wyrzucałz siebie sowa, jedno po drugim, jakby recytował listę zakupów. Chłopcy postarali się, \ebym w szkole był pariasem.Bawili się, strasząc dziewczyny wszami Silvera , śmiejąc sięz ich obrzydzenia.Silver przerwał i znów spojrzał na Lasha. Ich ojciec nie był taki zły.Pracował na nocnej zmianieprzy dziurkarce w komputerowym laboratorium uniwersytec-kim.Czasem chodziłem z nim do pracy, \eby uciec z tegodomu.Zafascynowały mnie komputery.Nie krzywdziły cię,nie osądzały.Jeśli program nie działał, to nie dlatego, \e byłeśchudy czy brzydki, ale poniewa\ pomyliłeś się, wprowadzająckod.Napraw błąd, a wszystko będzie dobrze.Silver mówił coraz szybciej, słowa coraz łatwiej wydo-bywały mu się z ust.Lash ze zrozumieniem skinął głowąskrywając rosnące podniecenie.Widział to wiele razy podczaspolicyjnych przesłuchań.Trudno zdobyć się na zło\enie ze-znań.Kiedy jednak podejrzany raz zacznie mówić, wylewaz siebie rzekę słów. Zacząłem spędzać coraz więcej czasu w laboratoriumkomputerowym.Programowanie miało w sobie logikę, która363działała na mnie dziwnie uspokajająco.I zawsze było jeszczecoś, czego mo\na było się nauczyć.Z początku personel poprostu mnie tolerował.Potem, kiedy zobaczyli, jakie piszęprogramy u\ytkowe, zatrudnili mnie. Spędziłem dziewięć lat pod dachem mojej ciotki.Opuś-ciłem ten dom, jak mogłem najszybciej.Podałem się za star-szego, ni\ byłem w rzeczywistości, i dostałem pracę w firmiepracującej na zlecenie Departamentu Obrony, w której pisałemprogramy do wyliczania trajektorii rakiet.Uzyskałem dyplomin\yniera na wydziale elektroniki.Potem naprawdę zająłem sięsztuczną inteligencją. I wtedy wpadłeś na pomysł stworzenia Lizy? zapytałLash. Nie.Nie od razu.Zafascynowały mnie pierwsze bada-nia, John McCarthy, LISP i tym podobne rzeczy.Jednak do-piero kiedy byłem na ostatnim roku, programy narzędziowerozwinęły się na tyle, \e mo\na było zrobić powa\ny krok wkierunku stworzenia samouczącej się maszyny. Imperatyw sztucznej inteligencji powiedziała Tara. Ty-tuł pańskiej pracy magisterskiej.Silver kiwnął głową, nie patrząc na nią. Tamtego lata nie miałem gdzie się podziać do czasurozpoczęcia zajęć we wrześniu.Nikogo nie znałem.Ju\ przenio-słem się do Cambridge i byłem sam.Zacząłem przesiadywaćw laboratorium MIT, po dwadzieścia i trzydzieści godzin, two-rząc program na tyle zaawansowany, \eby zawierał proste proce-dury sztucznej inteligencji.Pod koniec lata poczyniłem sporepostępy.Gdy rozpoczęły się zajęcia, mój promotor z MIT byłpod wra\eniem i dał mi wolną rękę.Im subtelniejszy i potę\niej-szy stawał się program, tym bardziej byłem podekscytowany.Kiedy nie siedziałem na zajęciach, cały czas spędzałem z Lizą. Do tej pory ju\ nadałeś jej imię? spytał Lash. Harowałem, usiłując rozszerzyć jej mo\liwości prowa-dzenia realistycznej rozmowy.Wpisywałem pytania.Ona od-powiadała.Z początku była to tylko metoda zachęcania jej donauki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]