[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marion uśmiechnęła się do niej zachęcająco. Widzisz.jest coś, co muszę ci wyznać zaczęła z wahaniem.Coś, czego pewnie nie potrafisz mi wybaczyć i gdyby tak się stało, nie będęmiała do ciebie żalu.Nie, nie mów nic.Posłuchaj.Jest to coś, co zrobiłam,zanim opuściłam Bristol.Zanim ja i Paul opuściliśmy Bristol.Ukradłam cijeszcze coś. Naprawdę? zdziwiła się Marion. Wydaje mi się, że niemiałam niczego, co można by mi ukraść.Pamiętasz chyba, w jakiej byłyśmysytuacji. To prawda.Ale nagle.Pamiętasz ten los na loterię, o który tak naciebie nakrzyczałam w Broad Mead? Przerwała.Zabrakło jej odwagi, bymówić dalej. Chyba nie powiesz mi, że wygrałam powiedziała Marion, patrząc631RLTna nią szeroko otwartymi oczami. Wygrałaś odparła Madeleine i szybko dodała: Kupon wy-pełniłaś na nazwisko Miss M.Deacon.Czek wystawiono właśnie tak, więcpodjęłam te pieniądze. Ile tego było? zapytała podekscytowana Marion. Boże, niemogę wprost uwierzyć! Więc rzeczywiście coś w końcu wygrałam! To była główna wygrana.Siedemset pięćdziesiąt tysięcy funtów.Madeleine w napięciu czekała na wybuch gniewu, choćby wyrzuty, alekiedy nic takiego nie nastąpiło, spojrzała na Marion i zauważyła, że jest onazbyt wstrząśnięta, by cokolwiek powiedzieć. Nie to jest najgorsze mówiła dalej ale ja wydałam tepieniądze.Nie zostało już nic.Marion nadal milczała.Oczy jej błyszczały, jak gdyby dopiero terazzaczęła docierać do niej ta informacja.Wreszcie odezwała się. Wszystko wydałaś? Trzy czwarte miliona funtów? Ile czasu ci tozajęło? Według Paula około pięciu miesięcy. Co takiego? Dlaczego tak długo? W trakcie naszej zabawy potrafiłaśzrobić to w pięć minut.Madeleine spojrzała na Marion i ze zdumieniem potrząsnęła głową. Nie jesteś zła? Dlaczego miałabym być zła.Może gniewałabym się na ciebie tam,w Bristolu, kiedy zostałam bez grosza z tymi wszystkimi rachunkami dozapłacenia, ale teraz? Rachunki uregulowane, ty osiągnęłaś sukces, ja chybateż, więc o co mam być zła? W końcu to tylko pieniądze.Mogę sięzałożyć, że potrafiłabym wydać je szybciej. Marion? Madeleine spojrzała na uśmiechniętą twarz kuzynki.632RLT Słucham? Czy mogę cię uścisnąć? Och, Maddy roześmiała się oczywiście, że możesz, kochanie. Chodz. Objęła Madeleine i uściskała ją serdecznie. jak todobrze znów być razem.Co ja mam z tobą zrobić, Madeleine Deacon? Wszystko, co zechcesz.Zasłużyłam na to.Roześmiały się i uściskały czule. Tego dnia, kiedy odwiedziłaś mnie w hotelu Plaza, wspomniałaś oMatthew Cornwallu odezwała się po chwili Madeleine. Przepraszamcię, że tak zareagowałam.To było okrutne.Powiedz mi teraz, jakprzedstawiają się sprawy pomiędzy wami.Czy zakochał się w tobie?Marion westchnęła ciężko. Nie wiem, Maddy.Szczerze mówiąc, nie wiem. Czy opowiesz mi o tym? Nie teraz.Pózniej, kiedy znajdziemy się w domu. Twarz Marionrozjaśniła się nagle.Kątem oka spojrzała na Madeleine i dodała: Zrobiszkakao i przez pół nocy będę opowiadała. Zwietnie, ale wolałabym popijać wino.Nie! Szampana, żeby uczcićto, że znów jesteśmy razem. Bardzo to ekstrawaganckie zażartowała Marion ale zgadzamsię z tobą.Szampan to jest właśnie to. A następnego dnia, po południu, bo rano będziemy miały kaca,wybierzemy się do stryjenki Celii.Tyle mam.Marion, co się stało?Rozumiem, ona nie chce mnie widzieć, prawda? Azy popłynęły popoliczkach Madeleine. Nie dziwię się, po tym, co zrobiłam.Dostałam odniej list.Wiesz, prosiła, żebym do niej przyjechała, ale zlekceważyłam jejprośbę.Proszę cię, Marion, porozmawiaj z nią.Spróbuj ją przekonać, żeby633RLTpozwoliła mi przyjechać. Och, Maddy, Maddy! szepnęła Marion i łzy napłynęły jej dooczu. To ty nic nie wiesz? O czym? zapytała Madeleine.Lęk ścisnął jej serce.Marion wzięła ją za rękę. Bądz dzielna, Maddy.Spróbuj. Marion, co się stało? Mów, o co chodzi? Mama umarła, Maddy.Miała atak serca dwa tygodnie temu.Tak miprzykro.Myślałam, że wiesz. NIE! krzyknęła Madeleine. NIEE! Ona nie mogła umrzeć.Marion, powiedz, że to nieprawda. Tak mi przykro, kochanie powiedziała Marion łamiącym sięgłosem. NIE! NIE! STRYJENKA CELIA! Madeleine szlochała głośno.Nie pozwoliła się objąć i pocieszyć.Odtrąciła rękę Marion, tylko płakała iprosiła, by powiedzieć, że to nieprawda.Nagle pojawił się Enrico. Co się stało? zawołał. Chodzi o moją matkę.Maddy nie wiedziała. Nie wiedziała o czym? %7łe ona nie żyje. O mój Boże! szepnął. Wezmy Madeleine lepiej do domu.Trzeba jej dać coś na uspokojenie.Podprowadzili ją do domu.Madeleine ciągle płakała, próbowaławyrwać się z ich ramion i uciec.Krzyczała, że chce umrzeć, bo już nic jejnie zostało, że to jej wina, iż Celia umarła, a ona nie zasłużyła na to, by dalejżyć.634RLT Jest już za pózno, Enrico rozpaczała. Nie mogę jej już nicpowiedzieć, przeprosić.Nie porozmawiam z nią.Ona odeszła.StryjenkoCelio, proszę cię, wróć!Marion nie wiedziała, jak poradzić sobie z tą bezgraniczną rozpacząMadeleine.Sama zresztą ciągle nie uporała się z tą wielką stratą, jaką byładla niej śmierć matki.Przypadkowo dotknęła dłoni Enrica, a kiedy ich oczysię spotkały, dostrzegła w nich współczucie i zrozumienie.Uśmiechnęła siędo mężczyzny z wdzięcznością.Atak histerii powoli ustępował, ale pomimo uspokajającego zastrzyku,który zaaplikował jej wezwany lekarz, o podróży nie mogło być mowy,dopóki Madeleine całkiem nie przyjdzie do siebie. Prawdopodobnie nie odebrałaby tego aż tak tragicznie, gdyby wostatnim czasie nie przeszła tak wiele powiedział Enrico, kiedy zeszli nadół, pozostawiając Madeleine w tym samym pokoju, który dwie godzinywcześniej tak niechętnie opuściła. Czekają ją teraz trudne chwile. O tak szepnęła Marion, ciągle jeszcze wstrząśnięta tym, co sięstało. Wprawdzie jest jeszcze zbyt wcześnie, ale myślę, że nie zaszkodzinam kieliszek brandy.Co ty na to? zapytał. To chyba niezła propozycja zgodziła się Marion. I bardzodziękuję ci za to, co dla nas zrobiłeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]