[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Miałem pomagać ludziom uciekającymprzez granicę.Współpracowałem z pewnymi rodzinami, które przygotowywałykryjówki dla zbiegów.Mieszkałem razem z jedną z takich rodzin.Mąż polowałna zwierzynę, żona zbierała dzikie zioła, jakich nie można było zasadzić w ogro-dzie.Mieli dwoje dzieci, starszego chłopca i dziewczynkę.Byli dla mnie rodziną,której, jak wiesz, nigdy nie miałem.Zimowy Księżyc pokiwał głową ze zrozumieniem. Tak jak matka Mrocz-nego Wiatru dla mnie. Tak jest. Skif poczuł ucisk w żołądku i dławienie w gardle. Nigdy nieprzypuszczałem, że spodoba mi się życie w samym środku głuszy.Przekomarza-łem się z nimi, że są zacofani, lecz naprawdę ich polubiłem.Pewnego dnia dotarłado nas wieść, że ktoś oczekuje na przeprowadzenie go przez granicę.Poszedłem,aby go odebrać.Do licha, jeśli on nie przypominał mnie! Ta sama przeszłość,złodziejaszek przed wstąpieniem do armii Ancara. Ufałem mu, powinienem domyślić się.Powinienem, ale polubiłem go i za-ufałem mu.  pomyślał. Musiał poczekać kilka dni, aby bezpiecznie przekroczyć granicę.Odbyli-śmy wiele rozmów. Zachowywał się tak samo jak ja.%7łartował z dziećmi, pomagał w obejściu,ale ja powinienem był wiedzieć.  Dla Skifa sprawa ta wciąż była bolesna. Tak czy siak w końcu odszedł.Myślałem, że przekroczył granicę.Zosta-wiłem go, bo musiałem odwiedzić rodzinę, u której zatrzymał się poprzednio,zanieść im wieści i pieniądze.To wtedy się dowiedziałem. %7łe ich tam już nie ma  wtrącił Zimowy Księżyc. %7łe ten przymilnyznajomek jest zdrajcą.81  Jak się tego domyśliłeś?  Zwiadowca skrzywił się, widząc zdumienieSkifa. Bo mam o wiele więcej lat od ciebie, więcej niż ci się wydaje  powiedziałłagodnie Sokoli Brat. Niejedno w życiu widziałem.Zapomniałeś już, kto byłmimowolnym zdrajcą w samym łonie naszego klanu.Zdrajca może być tylko ktośukładny i przymilny, w istocie będąc zupełnie kimś innym.Trzeba być wybitnymaktorem, osobą ciepłą, ludzką na zewnątrz, ale w środku mieć zimne, twarde serce.Były złoczyńca świetnie się do tej roli nadaje. Obrzucił Skifa zamyślonymwzrokiem. Nie sądzę, aby on mógł być złodziejem, choć z pewnością w jakiśsposób był z nimi związany, by móc wymieniać z tobą opowieści.Z pewnościąbył kimś znacznie gorszym, mordercą zabijającym ofiary z zimną krwią.Skif zamrugał oczami, starając się uporządkować myśli.Do głowy przyszłomu jedynie pytanie:  Ile masz lat?Zimowy Księżyc nie wydawał się zaskoczony tym niespodziewanym pyta-niem. Jesteś chyba rówieśnikiem Mrocznego Wiatru, tak mi się wydaje.Jajestem starszy od niego o szesnaście lat. Uśmiechnął się kpiąco. Trudno jestna oko poznać wiek Tayledrasa, nawet jeśli należysz do klanu. Och!  Skif starał się jakoś pozbierać rozbiegane myśli, aby dalej snućswą opowieść, której najgorsza część miała dopiero nastąpić. Wróciłem.wróciłem najszybciej, jak potrafiłem.ale. Zamilk-nął na chwilę, gdyż żal ściskał mu gardło.Nie zamknął jednak oczu; gdyby tozrobił, ujrzałby ich ponownie, wiszących u stropu własnej szopy.Zobaczyłby, cowyrządzili im siepacze Ancara, zanim ich powiesili.W nocy do tej pory nacho-dziły go koszmary. Ocalała jedynie dziewczynka, rodzinie udało się ją ukryć,nim pochwycili ich żołnierze.Znalazłem ją w lesie   Bogom niech będą dzię-ki, że niczego nie zobaczyła  myślałem w duchu  nie dowiedziała się, coich spotkało. Przeprowadziłem ją przez granicę, zostawiłem wśród przyja-ciół.Potem.potem wróciłem.Złamałem rozkaz.Ten drań nie powinien mi tyleopowiadać, nie domyślał się nawet, że ujawnia wskazówki, a ja znam miasta. I zanim go zabiłem, postąpiłem z nim tak samo, jak on postąpił z nimi dokończył, ale już w myśli.Zimowy Księżyc pokiwał głową i czekał na dalszy ciąg opowieści.Skif zawahał się, ale nie powiedział tego, o czym przed chwilą pomyślał.Nikt nie pisnął słówkiem, choć musieli wiedzieć, co zrobiłem.Lecz przysięgam,gdyby było trzeba, zrobiłbym to raz jeszcze. Jednak część ciebie jest chora  miękko powiedział Tayledras. Możewymierzyłeś okrutną sprawiedliwość; może postąpiłeś zbyt surowo. Zamilkł,wpatrując się w niebo. Jednak lepiej jest zabić od razu  dokończył. Boinaczej popełniamy błąd.Istota, którą opisałeś, nie była przy zdrowych zmysłach,nie bardziej niż Mornelithe Zmora Sokołów.Tymczasem nie zadaje się cierpieńistotom szalonym, których nie można ocalić.Trzeba je po prostu zabić, aby nie82 zarazić się ich szaleństwem.Skif nie posiadał się ze zdumienia. Po tym wszystkim, co wyrządził twemu ludowi.gdyby Mornelithe stanąłoko w oko z tobą. Po prostu zabiłbym go  powtórzył głośno Zimowy Księżyc. Otrzy-małem tę lekcję, gdy miałem niewiele więcej lat od ciebie, biorąc odwet na nie-słychanie głupim rzezimieszku, który dręczył hertasi, zabijał i obdzierał ze skóry.Torturowanie tego rodzaju osobników nie zda się na nic: niczego się nie nauczą,sam za to upodabniasz się niejako do nich.To właśnie jest zródłem twojej udręki,Skrzydlaty Bracie.Zawsze o tym wiedziałeś, prawda?Skif zwiesił głowę i przymknął oczy. Tak  wyznał po chwili. Wie-działem.Zimowy Księżyc odczekał chwilę i dokończył:  To, co się stało, podyktowałgniew, a gniew odbiera rozum i mąci spojrzenie.Spójrz, teraz stało się to dla ciebiezródłem strapienia.Nie zapomnij lekcji, Skrzydlaty Bracie, lecz nie pozwól, byzżarła cię ona od środka jak zaraza; niech odejdzie, nie zapomnij jednak o nauce.Skif odprężył się.Nie przypuszczał nawet, że był tak bardzo zdenerwowany.Poczuł ulgę, w końcu udało mu się przed kimś zwierzyć.Zimowy Księżyc więk-szości domyślił się sam i Skif nie musiał wdawać się w szczegóły.Przekonał się,że nie on jeden dopuścił się nieprawości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •