[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Care Space.Nie! KERR space!Roy Kerr.Czasoprzestrzeń Kerra.Kliknąłem ikonę Firefoxa, otworzyła się przeglądarka Google. Czasoprzestrzeń Kerra" - wpisałem.Lista tysięcy wyników.Odnie-sienia do metryki Kerra.Kliknąłem pierwszy link. Z obliczeń Kerra wynika, że czarne dziury mogą być tunelamiczasoprzestrzennymi" - przeczytałem w Wikipedii. Ponieważczarna dziura może mieć dwa horyzonty zdarzeń, możliwe jest dzię-ki temu uniknięcie upadku do osobliwości wytwarzanej przez wiru-jącą czarną dziurę, o ile czarna dziura pasuje do metryki czasoprze-strzeni Kerra".Dios perro, pomyślałem.Dobry Boże.No es posible, no es posible.Poczułem dreszcz w krzyżu.Nie tzam lic, tylko normalną gęsiąskórkę, jakiej można dostać, gdy się doznaje olśnienia.ssc - przyszło mi nagle do głowy.Ashley Jeden powiedziała, żessc już działa.Ale co to za skrót? Samoczynny Samobieżny Czołg? Societas San-ctae Crucis, SuperSpecjalny Certyfikat.No dobra, nie.To pewniejakaś nazwa.Zaraz.Ha! Superconducting Supercollider.Superwielki zderzacz czą-stek.Jasna kurwa!To jest to.Tak jest.Ożeż.To.To.Taro nie ciągnął spekulacji na podstawie różnych hipotez, jak tobywało w naszych rozmowach.On kontynuował wyjaśnienia.Za-nim przyszedłem, Marena, Taro, Sic i Boyle dyskutowali o podróżachw czasie.No es posible, pomyślałem.Podłączyłem się do mapy Palika i wpisałem Taro".Jednak niepojawiła się fioletowa kropka, która go pokazywała.Jak śmiał się wy-łączyć z systemu namierzania? - oburzyłem się w duchu.Może znaj-dował się w jakiejś tajnej części kompleksu.Cholera.Spróbowałem Maren�".Jej błękitna kropka zabłysła w budynku, wkrótce hotelu,zapewne w pokoju.Zatem cokolwiek robił Taro z Boyle'em i Tonym,Marena w tym nie uczestniczyła.Hm.Wstałem, ruszyłem - zbyt szybko - do wyjścia, na schody (win-dy jeszcze nie działały) i wyskoczyłem na zalany słońcem parking,a stamtąd pobiegłem do hotelu.Na długim korytarzu roili się Zwięciw Dniach Ostatnich, czyści, uczesani i zaangażowani.Wchodzili iwychodzili z pokoi, wnosząc walizki lub świeże ręczniki.Przełado-wany mormonami samolot wylądował dziś rano, a z każdą godzinąprzybywali kolejni.Na stronie LAN Palika pod zakładką ważne infor-macje" pojawiło się ostrzeżenie, by nie nazywać ich uchodzcami, boto Amerykanie.Przecisnąłem się pod pokój Mareny.I załomotałemw drzwi.%7ładnej odpowiedzi.Podświetliłem na komórce jej kropkę iwcisnąłem pilne".Czekałem.Wreszcie się odezwała.-Czego? - zapytała.-To pilne - wydyszałem.-Jestem pod prysznicem.-Mówię poważnie.Naprawdę.-Chwileczkę.Dwie minuty pózniej otworzyła drzwi.Miała na sobie za duży zie-lony szlafrok z logo Marriotta i zielony ręcznik na głowie, jak turban.Jej twarz była mokra.W innych okolicznościach taki seksowny wi-dok na pewno by mnie rozproszył.Ale teraz rzuciłem tylko, że chcęz nią porozmawiać prywatnie.Ultraprywatnie.-Wyjdzmy stąd - odparła.Jak ja i jak wielu Azjatów oraz chybacoraz więcej ludzi w dzisiejszych czasach, instynktownie, kiedychciała zachować prywatność, nie szukała małych pomieszczeń inie zamykała drzwi, lecz raczej wychodziła na otwartą przestrzeń,gdzie można dostrzec, czy ktoś jest w pobliżu i słucha.Poprowadziła mnie na tyły hotelu, zamiatając połami za dużegoszlafroka kurz z asfaltu.Stanęliśmy na wewnętrznym,niewielkim dziedzińcu między budynkami, pod plastikowymdaszkiem przy sześciostopowej dobudówce.-No dobra, co to za ważna sprawa? - zapytała Marena.W piersi mi łomotało, jakbym był Nefim umawiającym się napierwszą randkę z Jessicą Gunnison.No już.Pora to z siebie wyrzu-cić.-Myślałem o tej czasoprzestrzeni Kerra - wykrztusiłem.-I co wymyśliłeś? - Marena bynajmniej nie udawała, że nie wie,o co chodzi.-Tylko to, że.no.Jeżeli chcemy się nauczyć prawdziwej GryOfiarnej, dowiedzieć, jak ludzie w nią grali, trzeba ich po prostuzapytać.-I jaki masz pomysł, by to zrobić? - Ledwo ją słyszałem przezhuk silników kolejnego lądującego samolotu.-Może trzeba skorzystać z tego waszego wehikułu czasu - rzuci-łem.Cholera, to nie zabrzmiało zbyt pewnie.Wcale.-%7łartujesz? - Zsunęła z głowy ręcznik.Jak na tak małą osobęmiała naprawdę dużo włosów, a teraz, gdy mokre kosmykisterczały na wszystkie strony, przypominała dmuchawiec.-Wehikuł czasu się nie przyda.Nie wiedziałeś?-Zależy, jak się go użyje.-Co masz na myśli?-To nie.To Zakręcony piątek".-Kto ci powiedział o Zakręconym piątku"?-To znaczy, że nie planujecie wysłania materialnego obiektu.Marena upuściła ręcznik i przeciągnęła dłonią po mokrych wło-sach.Spojrzała mi w oczy.Na to bliższe padały promienie słońca,więc można było dostrzec wyraznie spłaszczoną soczewkę nad czarnągłębią.Liczyłem, że zobaczę w zrenicach Mareny błysk lub drgnienie,coś.Ale choć mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy, tak napraw-dę nic nie wyrażają.Zadzwonił telefon.Marena przerwała pojedynek na spojrzenia,by odrzucić połączenie.-Obiecałam Maksowi, że zadzwonię o tej porze - wyjaśniła.-Wystarczy wysłać falę przez to, co wytworzy się w ssc, nagąosobliwość albo tunel czasoprzestrzenny.A potem pewniewystarczy ReWire, by się połączyć z podróżnikiem.-Hm.- Marena skrzywiła się.- Zdaje się, że zajrzałeś do parupodręczników fizyki, co?Powiedziałem, że do paru, ale pewnie zabrzmiało to bełkotliwie,bo w głowie wirowały mi myśli, tyle potencjalnych możliwości, tylenowych możliwości.W jednej z najstarszych opowieści o królu Arturze Merlin miałszachy z poruszającymi się figurami i pionkami - i co ważniejsze, ni-gdy nimi nie przegrywał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]