[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roland oparł się całym ciężarem ciała o uchwyt fotela i razem z Eddiem usta-wili go prosto.Detta obejrzała się przez ramię i mrugnęła do nich z tak szydercząminą, że Eddiego przeszły ciarki Mało brakowało, a znów byście mnie wywrócili, chłopcy  stwierdziła Musicie bardziej uważać.Jestem starszą panią, w dodatku inwalidką, więcpowinniście się mną opiekować.I zaśmiała się.Zaśmiewała się do rozpuku.Chociaż Eddiemu zależało na kobiecie, która była jej drugą połową  mimoże widział ją i słuchał jej głosu bardzo krótko, prawie się w niej zakochał swędziły go ręce, żeby zacisnąć je na szyi wiedzmy i ściskać tak długo, aż nazawsze przestałaby się śmiać.Znów obejrzała się na niego, wyczytała z jego twarzy tę myśl, jakby była tamnapisana czerwonym atramentem, i zaśmiała się jeszcze głośniej.Jej oczy rzucałymu wyzwanie. No, już, łajzo.Zrób to.Chcesz tego? No, to do roboty. Innymi słowy nie niszcz wózka, ale tę kobietę  pomyślał Eddie. Załatwją na dobre.Właśnie tego chce.Dla Detty śmierć z rąk białego człowieka możebyć jedynym prawdziwym celem, jaki miała w życiu. Dobra  rzekł i znów zaczął pchać wózek  Zaczynamy wycieczkę powybrzeżu, słodka istoto, czy ci się to podoba, czy nie. Pieprzę cię  splunęła. Możesz sobie pomarzyć  odparł uprzejmie Eddie.Rewolwerowiec szedł obok niego, ze spuszczoną głową.* * *Doszli do stosu głazów, gdy wysokość słońca wskazywała, że już jest jedena-sta.Zatrzymali się tam prawie na godzinę, kryjąc się w cieniu, kiedy rozpalonatarcza zbliżała się do najwyższego punktu nieboskłonu.Eddie i rewolwerowieczjedli resztki kolacji z poprzedniego dnia.Eddie zaproponował kawałek Delcie,203 która odmówiła, twierdząc, że wie, co zamierzają z nią zrobić i jeśli tak, to czemunie zrobią tego własnymi rękami zamiast próbować ją otruć. To tchórzliwe oznajmiła. Eddie ma rację  rozmyślał rewolwerowiec. Ta kobieta stworzyła wła-sne fikcyjne wspomnienia.Wie o wszystkim, co przydarzyło się jej zeszłej nocy,chociaż bardzo szybko zasnęła.Sądziła, że przynieśli jej mięso cuchnące śmiercią i rozkładem, żeby drwićz niej, podczas gdy sami jedli soloną wołowinę i popijali piwem.Była przekona-na, że od czasu do czasu podsuwali jej pod nos kawałki swego posiłku, zabierającje, gdy próbowała chwycić zębami.i śmiali się przy tym oczywiście.W świecie(a przynajmniej w głowie) Detty Walker  parszywe matkojeby robiły z ciemno-skórymi kobietami tylko dwie rzeczy: gwałciły je lub drwiły z nich.Albo i jedno,i drugie.To było prawie zabawne.Eddie Dean ostatni kawałek wołowiny widziałw podniebnym powozie, a Roland nawet już nie pamiętał, kiedy zjadł ostatni pa-sek suszonego mięsa.A co do piwa.Sięgnął pamięcią w przeszłość.Tull.W Tull było piwo.Piwo i wołowina.Boże, jak miło byłoby napić się piwa.Bolało go gardło i byłoby tak dobrzewypić jedno piwo, żeby je ochłodzić.To byłoby nawet lepsze od tej astyny zeświata Eddiego.Odeszli na bok. Nie odpowiada wam moje towarzycho, białasy?  zawołała za nimi.A może chcecie pobawić się waszymi cienkimi, białymi drutami?Odchyliła głowę do tyłu i ryknęła śmiechem, płosząc mewy, które z krzykiemzerwały się z odległych o prawie pół mili skał, gdzie zwołały swój ptasi sejmik.Rewolwerowiec siedział z rękami zwieszonymi z kolan, rozmyślając.W koń-cu podniósł głowę i rzekł do Eddiego: Rozumiem tylko jedno słowo na dziesięć z tego, co ona mówi. A więc ja jestem lepszy  stwierdził Eddie. Rozumiem dwa na trzy.Nieważne.I tak najczęściej powtarza  parszywe matkojeby.Roland kiwnął głową. Czy tam, skąd ty pochodzisz, wielu czarnych mówi w ten sposób? Jej drugaosobowość wyraża się zupełnie inaczej.Eddie się roześmiał. Skądże.I powiem ci coś zabawnego.przynajmniej mnie to śmieszy, alemoże tylko dlatego, że tutaj za bardzo nie ma się z czego śmiać.To jest niepraw-dziwe.Nikt nie mówi w taki sposób, lecz ona nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Roland spojrzał na niego, nie odzywając się. Pamiętasz, jak chciałeś prze-myć jej czoło, a ona udawała, że boi się słonej wody? Tak.204  Wiedziałeś, że udaje? Nie od razu, ale szybko się zorientowałem.Eddie skinął głową. To było udawanie i ona doskonale o tym wiedziała.Jest bardzo dobrą ak-torką i zwiodła nas na kilka sekund.Sposób jej mówienia to też udawanie, choćnie tak dobre.Brzmi głupio, cholernie sztucznie! Sądzisz, że potrafi dobrze udawać tylko wtedy, kiedy wie, co robi? Tak.Jej język przypomina skrzyżowanie mowy czarnych z książki zatytu-łowanej  Mandingo , którą kiedyś czytałem, oraz Butterfly McQueen z  Przemi-nęło z wiatrem.Wiem, że to ci nic nie mówi, lecz po prostu chcę powiedzieć, żeona sypie frazesami.Znasz to słowo? Oznacza coś, co ludzie zawsze powtarzają lub w co wierzą, wcale się nadtym nie zastanawiając. Właśnie.Ja bym tego tak dobrze nie ujął. Hej, chłopcy! Przestaliście już obciągać sobie druty?  Detta zachrypłai mówiła z trudem. A może po prostu nie możecie ich znalezć.Co? Chodz. Rewolwerowiec z trudem podniósł się z ziemi.Zachwiał się,zobaczył, że Eddie mu się przygląda, i uśmiechnął się. Nic mi się nie stanie. Jak długo? Tak długo, jak długo będzie trzeba  odparł rewolwerowiec i jego poważnygłos zmroził Eddiego.* * *Tego wieczoru rewolwerowiec zużył ostatni dobry nabój, żeby upolować kra-ba.Nazajutrz zacznie systematycznie wypróbowywać te zamoknięte, jeden podrugim, choć podejrzewał, że Eddie miał rację, mówiąc, że wkrótce będą musielizabijać te przeklęte stwory kamieniami.Wieczór niczym nie różnił się od innych: ognisko, pieczenie, obieranie mięsa,posiłek  jedzony teraz powoli i bez entuzjazmu. Po prostu zaspokajamy głód pomyślał Eddie.Zaproponowali mięso Detcie, która wrzeszczała, śmiała się,przeklinała i pytała, jak długo będą ją mieli za głupią, a potem zaczęła wścieklekołysać się z boku na bok, usiłując przewrócić wózek, żeby musieli go podnieść,zanim zaczną jeść.W ostatniej chwili Eddie zdołał podtrzymać go, a Roland starannie podparłkoła kamieniami. Poluzuję ci więzy, jeśli będziesz siedziała spokojnie  odezwał się do niejrewolwerowiec.205  Pocałuj mnie w dupę, matkojebie! Nie rozumiem, czy to ma być  tak , czy  nie.Popatrzyła na niego, mrużąc oczy, szukając ostrza drwiny w tym spokojnymgłosie (Eddie też się nad tym zastanawiał, ale nie potrafił orzec, czy była w nimkpina, czy nie).Po chwili powiedziała ponuro: Będę siedziała spokojnie.Jestem zbyt głodna, żeby robić draki.Hej, chłop-cy, dacie mi jakieś porządne żarcie, czy zamierzacie zagłodzić mnie na śmierć?Taki macie plan? Jesteście zbyt tchórzliwi, żeby mnie udusić, a ja nie chcę jeśćtrucizny, więc taki macie plan.Chcecie mnie zagłodzić.No, zobaczymy.Jeszczesię zobaczy.Jak nic.Znowu posłała im ten morderczy, mrożący krew w żyłach uśmiech.Wkrótce potem zasnęła.Eddie dotknął czoła Rolanda.Ten zerknął na niego, ale nie odsunął się. Nic mi nie jest. Tak, jesteś zdrów jak ryba.No, cóż, powiem ci coś, rybko.Nie zaszliśmydziś zbyt daleko. Wiem.Ponadto miał jeszcze wiadomość o ostatnim dobrym naboju, ale Eddie mógłobejść się bez niej, przynajmniej tego wieczoru.Nie był chory, lecz zmęczony.Zbyt zmęczony, by słuchać następnych złych wieści [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •