[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej, ale nawet nie próbuję specjalnie z tym walczyć.Mówiąc serio: dowiedziałem się o tym ze źródła, które w prasie określono by jako „dobrze poinformowane”, a dokładniej rzecz biorąc od Loretty Starcher, bibliotekarki w naszej miejscowej świątyni literatury.Przeglądałeś tam kilka razy numery Ledgera z informacjami dotyczącymi pewnego skandalu sprzed wielu lat, a także wypożyczyłeś dwie książki zawierające wzmianki na ten temat.A tak przy okazji: ta Lubera jest bardzo dobra, bo autor był tu w 1946 i zapoznał się dokładnie z całą sprawą, natomiast to, co napisał Snow, to tylko nie potwierdzone plotki.- Wiem - powiedział odruchowo Ben.Kelnerka postawiła na stole kolejne piwo, on zaś ujrzał oczami wyobraźni niepokojący obraz: rybkę pływającą jakby nigdy nic między wodorostami i kamykami, nie mającą najmniejszego pojęcia, że jej swoboda jest nieodwołalnie ograniczona szklanymi ścianami akwarium.- To straszne, co tam się wydarzyło - odezwał się ponownie Matt, zapłaciwszy kelnerce.- W dodatku wtopiło się już na stałe w świadomość mieszkających tu ludzi.Co prawda, takie opowieści zawsze są przekazywane z pokolenia na pokolenie, wzbogacane ciągle nowymi, mrożącymi krew w żyłach szczegółami, ale w tym przypadku wydaje mi się, że chodzi o coś więcej, o coś w rodzaju geograficznego fenomenu.- To prawda - wyrwało się Benowi.Stary nauczyciel wypowiedział na głos to, co od chwili przyjazdu do Salem tkwiło w jego podświadomości, nie dając mu ani chwili spokoju.- Dom stoi na wzgórzu nad miasteczkiem jak.jak jakiś ponury bożek.- Zaśmiał się, żeby nadać swoim słowom nieco mniejszą wagę.Wydawało mu się, że skoro posunął się już tak daleko, musi przed tym nieznajomym człowiekiem otworzyć duszę do końca.Zdawał sobie sprawę z tego, że Matt nagle zaczął przyglądać mu się ze zdwojoną uwagą.- Właśnie na tym polega talent - powiedział Burke.- Proszę?- Sformułowałeś to najprecyzyjniej, jak tylko można.Dom Marstenów patrzy na nas od prawie pięćdziesięciu lat, na wszystkie nasze świństewka, zaniedbania i grzechy, dokładnie tak, jakby był jakimś bożkiem.- Może widział też i dobre rzeczy - zauważył Ben.- W takich małych, sennych miasteczkach nie dzieje się zbyt wiele dobrego.Najczęściej panuje w nich obojętność urozmaicana od czasu do czasu nieświadomym lub, co gorsza, świadomym złem.Zdaje się, że Thomas Wolfe napisał na ten temat co najmniej siedem funtów książek.- Wydawało mi się, że nie jesteś cynikiem.- Ty to powiedziałeś, nie ja.- Matt uśmiechnął się, i pociągnął łyk piwa.Członkowie zespołu oderwali się od baru i pożeglowali w kierunku estrady.Solista wziął do ręki gitarę i zaczął ją stroić.- Zdaje się, że jeszcze nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie.Czy ta książka będzie o Domu Marstenów?- Chyba tak, przynajmniej w pewnym sensie.- Wygląda na to, że ciągnę cię za język.Przepraszam.- W porządku - powiedział Ben.Nagle przyszła mu na myśl Susan i poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia.- A co z Weaselem? Długo go nie widać.- Czy mimo naszej dość krótkiej znajomości mógłbym cię prosić o pewną przysługę? Jeśli się nie zgodzisz, w pełni to zrozumiem.- Wal śmiało.- Prowadzę coś w rodzaju warsztatów literackich - wyjaśnił Matt.- Chodzą tam mądre dzieciaki, głównie z jedenastej i dwunastej klasy.Chciałbym im pokazać kogoś, kto zarabia pisaniem na życie.Kogoś, kto.jak by to powiedzieć?.bierze słowo i sprawia, że staje się ono ciałem.- Będzie mi bardzo miło - odparł Ben, nie wiadomo dlaczego czując się tak, jakby mu bardzo pochlebiono.- Ile trwają te zajęcia?- Pięćdziesiąt minut.- W takim razie jest szansa, że nie zdążę ich za bardzo znudzić.- W tej konkurencji nie masz ze mną najmniejszych szans - zapewnił go Matt.- A mówiąc serio jestem pewien, że będą bardzo zainteresowani.Więc co, w najbliższym tygodniu?- Nie ma problemu.Powiedz tylko, kiedy.- Może we wtorek na czwartej lekcji? To będzie od jedenastej do za dziesięć dwunasta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •