[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynym efektem, jakie dało lanie nań kwasów, było powstanie ulotnych oparów.Zjadał podane mu trucizny i śmiał się z przerażenia Fremenów.Potem przywołał czerwia i stanął tuż przed jego paszczą.Na ko­niec udał się na lądowisko w Arrakin, gdzie poruszył fregatą Gil­dii, chwytając za jeden z jej stateczników.Wysklepiona przestrzeń Wielkiej Sali pochłaniała ostre dźwięki.W komnacie rozlegał się jedynie nieustający szmer poru­szających się stóp.Czuć było zapach kamiennego pyłu przyniesio­nego z zewnątrz.Jessika, która nie chciała wziąć udziału w uroczystości, obser­wowała wydarzenia z okienka szpiegowskiego ukrytego wysoko nad tronem.Jej uwagę przykuwał Farad'n.Uświadomiła sobie, że oboje zostali wymanewrowani.Oczywiście, że Leto i Ghanima przewidzieli posunięcia zakonu żeńskiego.Bliźnięta mogły za­sięgnąć rady wewnątrz siebie od dowolnej ilości Bene Gesserit, większej niż ich żyło obecnie w całym Imperium.Szczególną goryczą napawał ją fakt, że mitologia zakonu stała się dla Alii pułapką.Strach wspiera się na strachu? Nawyki pokoleń wycisnęły na niej piętno Paskudztwa.Oczywiście, że była opę­tana.I nagle okazało się, że istnieją drogi wyjścia z pułapki, z czego skorzystali Leto i Ghanima.Nie jedna, ale dwie.Najbardziej de­nerwowało ją zwycięstwo Ghanimy.Bliźniaczkę ocaliło stłumienie hipnotyczne w warunkach stresu, połączone z kojącym wpływem sprzyjających jej przodków.Mogło to ocalić również Alię.Pozba­wiona nadziei Alia nie mogła jednak nic zdziałać, dopóki nie było już za późno.Woda Alii zrosiła piach.Jessika westchnęła i przeniosła uwagę na Leto.Na honorowym miejscu, obok jego prawego łokcia, stał wielki dzban z wyobraże­niem firmamentu, zawierający wodę Muad'Diba.Leto twierdził, że Paul w jego wnętrzu śmiał się z tego symbolu.Przechwałki wnuka i ten dzban spowodowały, że podtrzymała decyzję o nieuczestniczeniu w ceremoniale.Wiedziała, że tak długo, jak będzie żyć, nie zaakceptuje Paula przemawiającego ustami Leto.Fakt, że ród Atrydów ocalał, napa­wał ją radością, ale wydarzenia, które miały nadejść, były dla niej zbyt ciężkie, by mogła je znieść.Farad'n siedział ze skrzyżowanymi nogami obok dzbana z wodą Muad'Diba.Zajął miejsce Pisarza Królewskiego, objąwszy z rado­ścią nowo ustanowione stanowisko.Farad'n czuł, że sprawnie adaptuje się do nowej rzeczywistości, choć Tyekanik wciąż unosił się gniewem i straszył konsekwencja­mi.Tyekanik i Stilgar tworzyli wspólnotę-opozycję, która wyraź­nie bawiła Leto.W czasie trwania uroczystości przed tronem Atrydy przeszły tłumy niezrównanych wojowników.Ich odnowiona przysięga wierności nie mogła budzić wątpliwości.Kłaniali się przed nim, pokornie zawstydzeni tym, o czym doniósł arif.Wreszcie ceremonia zaczęła zbliżać się do końca.Ostatni z naibów, Stilgar, stanął przed Leto w "pozycji honoru straży tylnej".Zamiast koszy ciężkich od przyprawy, klejnotów ognia czy jakich­kolwiek innych kosztownych darów, których sterty leżały wokół tronu, Stilgar przyniósł opaskę ze splecionego włókna przyprawo­wego.Jej wzór zdobił złoto-zielony Jastrząb Atrydów.Ghanima rozpoznała dar i rzuciła na Leto szybkie spojrzenie.Stilgar położył opaskę na drugim stopniu poniżej tronu i skło­nił się nisko.- Darowuję ci opaskę na głowę noszoną przez twoją siostrę w czasie, gdy przebywaliśmy na pustyni - powiedział.Leto stłumił wybuch śmiechu.- Wiem, że macie kłopoty - odparł Leto.- Czy jest coś, co chciałbyś w zamian? - Wskazał dłonią na stosy kosztownych da­rów.- Nie, panie.- Przyjmuję zatem twój dar - rzekł Leto.Pochylił się do przodu, zgarnął skraj szaty Ghanimy i oddarł z niej cienkie pasmo.- W za­mian daję ci ten kawałek szaty Ghanimy, szaty, którą miała na so­bie w chwili, gdy porwano ją z pustynnego obozu, co zmusiło mnie, bym ją ocalił.Stilgar przyjął dar drżącą dłonią.- Szydzisz ze mnie, panie?- Szydzić z ciebie? Na moje imię, Stilgar, nigdy nie mógłbym z ciebie szydzić.Dałem ci bezcenny dar.Rozkazuję ci nosić go za­wsze blisko serca, jako przypomnienie, że wszyscy ludzie są skłon­ni popełniać błędy i że wodzowie są także ludźmi.Fremen parsknął śmiechem.- Jakim naibem mógłbyś zostać, panie!- Jakim naibem jestem! Naibem naibów.Nigdy o tym nie zapo­minaj!- Jak każesz, panie.- Stilgar westchnął, przypominając sobie raporty z arifu.I pomyślał: "Kiedyś chciałem go zabić.Teraz jest za późno".Jego spojrzenie padło na dzban: nieprzejrzyste złoto, pokryte zielenią.- Oto woda mojego plemienia.- I mojego - rzekł Leto.- Rozkazuję ci przeczytać inskrypcję wyrytą na boku naczynia.Przeczytaj ją głośno, aby wszyscy słyszeli.Stilgar spojrzał pytająco na Ghanimę, ale ona podniosła pod­bródek, dając mu tym gestem odpowiedź, która przeszyła go dre­szczem.Czy te atrydzkie skrzaty chcą, by wciąż odpowiadał za swo­ją porywczość i omyłki?!- Przeczytaj to - rozkazał Leto, wskazując naczynie.Stilgar powoli wszedł na stopnie, nachylił się i przeczytał na głos:- "Ta woda jest najwyższą esencją, źródłem kierującego się na zewnątrz stworzenia.Choć nieruchoma, jest istotą wszelkiego ru­chu".Cóż znaczą te słowa, panie? - szepnął Stilgar.- Ciało Muad'Diba przypomina pustą skorupę, taką jak ta, któ­rą porzuca owad - powiedział Leto.- Władał wewnętrznym świa­tem, podczas gdy zewnętrzny miał we wzgardzie, i w ten sposób doprowadził do katastrofy.Władał zewnętrznym światem, wyłączając z tego świat wewnętrzny, i to oddało jego następców na pastwę demonów.Złote Remedium zniknie z Diuny, ale myśl Muad'Diba będzie trwała, a jego woda poruszy naszym wszechświatem.Stilgar skłonił głowę.Mistycyzm wprawiał go w zakłopotanie.- Początek i koniec zawsze są jednością - kontynuował Leto.- Żyjecie w powietrzu, a nie widzicie go.Faza się zamknęła.Z tego zamknięcia wyrasta początek jej przeciwieństwa.Tak oto będzie­my mieli Kralizek.Wszystko powróci później w zmienionej for­mie.Wy czuliście myśli w głowach, wasi następcy będą czuli je w brzuchach.Wracaj do siczy Tabr, Stilgar [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •