X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Są tacy - zauważył - którzy sądzą, że oznaczenie jakiejś rzeczy w rejestrze jest samą tą rzeczą.- Unosząc puchar do ust, mówił dalej: - Wystarczy tylko skosztować tego wina, by zrozumieć, jak bardzo są głupi.Trybun musiał się z tym zgodzić, lecz zauważył, jak zachłannie ręka Sphrantzesa zamykała się na polerowanym pucharze.Biuro Sevastosa było urządzone z o wiele większym przepychem niż prywatne apartamenty Mavrikiosa Gavrasa.Ściany zdobiły draperie z jedwabnego brokatu, migoczące złotymi i srebrnymi nićmi; pod ścianami stały wyściełane tapczany i krzesła z hebanowymi poręczami, inkrustowanymi kością słoniową i półszlachetnymi kamieniami.Jednak całość sprawiała wrażenie nie sybaryckiej dekadencji, a raczej siedziby człowieka, który kocha wygody, nie pozwalając, by nim zawładnęły.W Rzymie Marek znał ludzi, którzy cieszyli się posiadaniem sadzawek z rybami w ogrodach swych willi, lecz nigdy nie widział ozdoby podobnej do tej, jaka stała na biurku Sphrantzesa - kulisty zbiornik z przezroczystego szkła z kilkoma małymi, jaskrawo ubarwionymi rybkami, śmigającymi wśród wodorostów zakorzenionych w warstwie leżącego na dnie żwiru.W jakiś dziwny sposób przyglądanie im się uspokajało.Oczy trybuna nieustannie wracały ku nim, a i Sphrantzes spoglądał czule na swe małe pieszczoszki w ich przezroczystym więzieniu.Kiedy zauważył, że Skaurus patrzy na nie, powiedział:- Jeden z moich służących ma obowiązek łapania tylu komarów, much i innych podobnych stworzeń, by miały co jeść i nie zginęły z głodu.Jest pewien, że straciłem rozum, lecz płacę mu na tyle dużo, że tego nie mówi.Rzymianin zdecydował już, że za zaproszeniem Sphrantzesa nie kryło się nic bardziej złowieszczego jak towarzyska wizyta.Zaczął szukać usprawiedliwienia do wyjścia, kiedy Sevastos zauważył: - Cieszę się, że ta niedawna bójka nie zrodziła pomiędzy wami a Namdalajczykami żadnych uraz.- Właśnie! To niezwykle pomyślne! - zawołał z entuzjazmem Ortaias.- Wytrwałość mieszkańców Księstwa jest legendarna, tak jak ich hart ducha.Gdyby połączyć to z umiejętnościami wyspecjalizowanej piechoty, którą macie wy, Rzyniamie.- Rzymianie - poprawił go stryj.- Wybacz - rzekł Ortaias, płonąc jak dziewczyna.Zbity z tropu, zakończył najprostszym zdaniem, jakie Skaurus miał okazję usłyszeć od niego: - Będziecie walczyć dla nas naprawdę dobrze!- Mam nadzieję, wasza ekscelencjo - odparł Marek.Zainteresowany wzmianką Vardanesa o wyspiarzach, postanowił zostać nieco dłużej.Może Sevastos w końcu się odsłoni.- Mój bratanek ma rację - rzekł starszy Sphrantzes.- Gdyby pomiędzy wami a Namdalajczykami pozostały jakieś trwałe urazy, należałoby uznać to za wielce niepomyślne.W przeszłości służyli nam dobrze i tego samego spodziewamy się po was.W naszej armii już teraz jest zbyt wiele niesnasek, zbyt wiele gadania o tym, że rodzimi żołnierze zwalczają najemników.Każdy żołnierz jest najemnikiem, tylko dla niektórych płatnik i król są jednym i tym samym.Trybun nic na to nie odpowiedział, jedynie wsparł się na łokciach, złączywszy koniuszki palców.Ostatnie stwierdzenie Sevastosa było według niego bzdurą, i do tego niebezpieczną bzdurą.Nie sądził też, by Sphrantzes wierzył w nie bardziej niż on sam - kimkolwiek był Vardanes Sphrantzes, z pewnością nie był głupcem.Zastanawiał się też, w jakim znaczeniu Vardanes użył swego „nam" i „spodziewamy się".Czy mówił jako przywódca frakcji biurokratów, jako pierwszy minister całego Imperium, czy też używał tego w znaczeniu pierwszej osoby królewskiej liczby mnogiej? Zastanowił się, czy sam Sphrantzes potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie.- Godne pożałowania, lecz prawdziwe jest - mówił Sevastos - że żołnierze obcego pochodzenia nie cieszą się w Imperium najlepszą reputacją.Jednym z powodów jest to, że tak często musiano wykorzystywać ich przeciwko buntownikom z końca świata, ludziom, którzy nawet na tronie nie znajdują w sobie więcej godności, niż mieli w zbójeckich jaskiniach prostaków, z których się wywodzą.- Po raz pierwszy jego pogarda zabrzmiała wyraźnie.- Nie mają wychowania! - zawołał Ortaias Sphrantzes.- Żadnego! Bo i skąd mają mieć; pradziadek Mavrikiosa Gavrasa był pastuchem kóz, podczas gdy my, ród Sphrantzesów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.