[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozbywając się niejako własnej substancji, Rho stawała się coraz mniej materialna, coraz mniej realna.Rozpuszczała się niczym kawałek cukru w szklance ciepłej wody.Próbowałem wykrzyknąć jej imię, ale nie byłem w stanie wydać żadnego dźwięku.Czułem się jak schwytany w pełną jadu żelatynę, która atakowała moje ciało, gdy tylko próbowałem się poruszyć.Jednak nie dostrzegałem, by moje ciało rozpuszczało się, tak jak to się działo z Rho.Wydawałem się uodporniony przynajmniej na to niebezpieczeństwo.William stał za moją siostrą; kontur jego ciała był widoczny coraz wyraźniej, w miarę jak Rho niknęła.Znajdował się dalej od Jamy; niszczący mechanizm, jakakolwiek była jego natura, nie oddziaływał na niego tak silnie.Jednak i on zaczął tracić esencję, tę ukrytą, tajemną muzykę, którą łączy poziom kwantowy i lokalizację każdej cząsteczki naszego ciała z innymi cząsteczkami, która podtrzymuje nasz kształt i formę, w jakiej aktualnie jesteśmy, przenosząc ją niejako od jednego do następnego momentu czasowego continuum.Myślę, że próbował poruszyć się, wrócić do laboratorium, ale osiągał jedynie to, iż jeszcze gwałtowniej tracił własną esencję; wówczas zatrzymał się, próbując zamiast tego dosięgnąć Rho; wyraz jego twarzy świadczył o całkowitej determinacji, nasuwającej skojarzenie z dzieckiem, bez lęku stawiającym czoło tygrysowi.Jego dłoń przeniknęło przez ciało Rho.W tym momencie zobaczyłem coś jeszcze innego, co jakby ulatywało z sylwetki mojej siostry.Z góry przepraszam za próbę opisania tego; nie chodzi mi o to, by szerzyć w ten sposób jakąś złudną nadzieję, by dowartościowywać jakiekolwiek mistyczne interpretacje naszej egzystencji, ponieważ, jak już mówiłem, to, co widziałem mogło być jedynie skutkiem mojej halucynacji, a nie żadnym obiektywnym bytem.Zobaczyłem jednak dwie, a potem trzy wersje mojej siostry, stojące wspólnie na pomoście; trzecia z nich przypominała chmurę, utrzymującą swój nieregularny kształt; chmura ta zdołała przemieścić się w moją stronę i dotknąć mnie swą wyciągniętą odnogą.Czy wszystko z tobą w porządku, Mike? – usłyszałem, jeśli nie na własne uszy, to wewnątrz mojego mózgu.– Nie ruszaj się.Nie ruszaj się, proszę.Wyglądasz tak, jakbyś.Nagle zobaczyłem siebie z jej punktu widzenia, jakby od strony jej doświadczenia, wytrawionego z jej mózgu i ciała, przechodzącego teraz we mnie niczym smak jej jaźni rozpuszczającej się w superprzekaźniku informacji.Chmura przeniknęła przeze mnie, niesiona jakąś tajemniczą inercją o nieznanej zasadzie poprzez barierkę pomostu ponad pustką jaskini, gdzie zaczęła opadać w dół niczym rozumny deszcz.Czy również moim przeznaczeniem było całkowite zniknięcie? Pozostałe obrazy Rho i Williama stały się teraz jedynie plamami na tle laboratorium, które także zaczęło jakby parować, tracąc płynne nici własnej substancjalności.Dziwne, że teraz Jama, zawierająca próbki miedzi – wywnioskowałem, iż to one były przyczyną tego wszystkiego, a właściwie ich nowy stan, który ogłosił Kwantowy Logik, stan zera stopni Kelvina – wydawała się bardziej stała i stabilna niż cokolwiek innego, nie licząc oczywiście wyraźnych szczelin na powierzchni osłaniającej ją kuli.Z powodu mojego położenia pomiędzy Pompami Chaosu – powtarzam, iż jest to tylko moja spekulacja – wydawało się, iż podlegałem powszechnemu rozpadowi tylko w takim stopniu, w jakim było to nieuniknione, podczas gdy wszystko wokół mnie stawało się coraz mniej materialne, mniej realne.Pomost załamał się.Już wcześniej rozciągał się pod moim ciężarem, zupełnie jakbym stał na warstwie gumy.Musiałem wykonać gimnastyczną ewolucję, chwytając barierkę obydwiema dłońmi.Jednak nawet to nie powstrzymało mojego pogrążania się.Opadałem w kierunku znajdującej się pode mną przechowalni głów.Próbowałem wspiąć się ku górze, ale stopy nie odnalazły punktu oparcia.Opadanie trwało aż do chwili, gdy pomost i moje nogi w jakiś sposób przeniknęły przez sufit dolnego pomieszczenia.Ostry, świdrujący ból przeszył mi nogi, zupełnie jakby ktoś wbił w nie ostrą dzidę, docierając do bioder.Spojrzawszy w górę w poszukiwaniu jakiegoś uchwytu dla rąk, jakiegoś sposobu, by powstrzymać upadek, ujrzałem laboratorium wirujące swobodnie wokół centralnego punktu jaskini, wydzielające z siebie mgliste opary.Rho i William stali się już zupełnie nie widoczni.Odniosłem wrażenie, że otacza mnie głęboki chłód, ale odczucie to szybko przygasło.Wokół w ciszy opadały chłodnie, przenikając przez pomieszczenie przechowalni i wznosząc wokół siebie powolne kaskady niebieskiego płynu, który wypełniał dno jaskini.Fale tego “płynu” przelały się nade mną.Zrelacjonuję teraz resztę moich wrażeń, choć wiem doskonale, że nie mogą one być niczym innym niż rodzajem delirium, spowodowanego przez niezwykłe warunki, w których znalazł się mój mózg.Zastanawiam się, jak to się dzieje, że instynkt może nas ostrzegać przed sytuacjami, z którymi żadna ludzka istota nie miała dotychczas do czynienia.Czułem coś w rodzaju pełnego lęku obrzydzenia, będącego reakcją na ową falę nieznanego niebieskiego płynu; odrazę tak silną, że moje dłonie zmiażdżyły barierkę pomostu tak łatwo, jakby została wykonana z cieniutkiej aluminiowej rurki.Mimo to wiedziałem, iż ów płyn nie jest skroplonym gazem z chłodni, ponieważ nie czułem lęku przed zamrożeniem.Wyciągnąłem stopy z odrażającego bagna i zdołałem zaczepić jedną z nich o wspornik, unosząc się dzięki temu mniej więcej o metr w górę.Jednak nie znalazłem się poza wzburzonym jeziorem i niebieski płyn zaczął przesączać się do mojego wnętrza.Zacząłem wypełniać się nie należącymi do mnie wrażeniami i wspomnieniami.Były to wspomnienia zmarłych.Koleje losu stu dziesięciu martwych głów, których wzorce intelektualne i treści pamięci wyciekały teraz poprzez przekształconą, skrystalizowaną czasoprzestrzeń.Informacja w nich zawarta opadała w gęste jezioro, nie składające się z materii ani z niczego, co ktokolwiek kiedykolwiek zdołał doświadczyć lub zidentyfikować; była to jakby esencja jakiegoś chłodnego wywaru o nieznanej naturze.Niektóre z kart ich dziejów noszę wciąż w swojej pamięci.Nie wiem, co lub kto jest źródłem tych wspomnień; wiem jedno: widzę rzeczy, słyszę głosy, pamiętam sceny, które wydarzyły się na Ziemi, a których w żaden sposób nie mogłem sam doświadczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]