[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę jej to zrekompensować, dając jeszcze jedną szansę.I jej wnuczce.Jest w tym pewną satysfakcja etyczna.- Garry Lanier nie chciał przyjąć specjalnych przywilejów - zauważył Korzeniowski, na którego twarzy malowały się teraz zmagania dwu osobowości.- Dlaczego mielibyśmy otrzymać.Patriota miałaby otrzymać specjalne względy?Ry Oyu zastanowił się przez chwilę.- W imię mojej minionej duszy.Nie możemy naprawić wszystkich naszych błędów.Inżynier naprawia kłopoty, jakie wyrządziła Droga.Olmy cierpi z powodu ambicji i złudzenia nieomylności.Mirski spłacił część swych długów.Proszę i mnie pozwolić naprawić część moich błędów.Inżynier uspokoił się.- Niech tak będzie.Proszę ją zabrać do domu.- A co panowie wybieracie? Ser Olmy, bez jarta.dokąd się pan uda? Ser Korzeniowski, wciąż z częścią osobowości Patricii, co dalej?- Jestem bez niej niekompletny - powiedział Korzeniowski.- Myślę, że zostanie ze mną i będzie zadowolona wiedząc, że inna jej część wraca do domu.Chciałbym.zostać w Drodze i odbyć podróż do jej krańca, by stać się częścią Ostatecznego Umysłu.Olmy zamyślił się.- To byłoby fascynujące, ale chyba nie jestem jeszcze gotów.Jeśli to prawda, co słyszeliśmy, i tak wszyscy tam dotrzemy, prędzej lub później.- To prawda - potwierdził Ry Oyu.- Bardzo niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę - powiedział Olmy.- Jesteśmy uprzywilejowani.Wiem, dokąd chcę pojechać.Żywy i wraz z ciałem.- Tak?- Na Timbl.Do ojczyzny frantów.Mam tam wielu przyjaciół.- Powinno wystarczyć czasu, by otworzyć bramę do Timbl - powiedział Ry Oyu.- Czyż to nie jest praca dla Świętego Mikołaja? - zapytał Korzeniowski, a może Patricia, która lepiej znała ziemskie legendy.Ry Oyu z uśmiechem zwrócił się ku pokojowi, w którym młoda kobieta zmagała się ze swymi wspomnieniami.- Przekażę to wszystko naszym gospodarzom.Będą dumni, że twórca Drogi będzie im towarzyszył w podróży do komendanta następcy.Rita skupiła uwagę na siwym uśmiechniętym mężczyźnie o mądrej twarzy.Czuła się w jego obecności bezpieczna.Nie był gniewnym Zeusem, przypominał raczej spokojnego Aserapisa ze stodołami pełnymi zboża i psami Plutona, rytualnymi bykami i świętem zmartwychwstania.Mężczyzna mówił o powrocie do domu.- Czy wrócę na Gaię? - zapytała zdecydowanym głosem, pozbawionym jednak prawdziwego brzmienia.- Teraz ponownie dokonamy świętej ceremonii małżeństwa - powiedział Ry Oyu.- Patricio, która jesteś we mnie, czy przyjmiesz wzory swojej wnuczki jako podstawę osobowości, z którą będziesz żyć, zanim znajdziemy dom, który utraciłaś?Olmy spostrzegł, że wizerunek Rity zamigotał, okrzepł i zmienił kolor.Młoda kobieta nie spuszczała wzroku z Korzeniowskiego, który również przyglądał się jej z uwagą.- Rito, czy użyczysz części swej jaźni temu oto cieniowi swojej babki, aby miała siłę, by wrócić do domu?- Tak - powiedziała Rita.Poczuła mieszające się prądy, jak tam, gdzie Morze Śródziemne miesza się z Oceanem Atlantyckim, przy słupach Herkulesowych.Widziała gęste wody realności, wiele światów podobnych do Gai, choć żaden nie był z nią identyczny.Siwowłosy mężczyzna, który mógł być Zeusem lub Aserapisem kazał jej wybrać jeden ze światów, do którego jartowie nigdy nie dotarli, którego nie zniszczyli, w którym nie było wyprawy na stepy.Zamknęła oczy.- Czas się pożegnać - powiedział Ry Oyu.- Powierzam ser Korzeniowskiego komendantom jartów.Korzeniowski oddał mu obojczyk i odwrócił się.Bąbel, w którym się znajdowali, podzielił się na dwa.W jednym został Inżynier, w drugim Olmy i Ry Oyu.Korzeniowski uniósł się i poszybował w kierunku czarnej bariery, za którą wkrótce zniknął.Ry Oyu ważył w dłoniach obojczyk, rozpoznając od dawna nie używany instrument.- Ser Olmy, oni służą Ostatecznemu Umysłowi, choć zapewne popełniają błędy.Pragną gorąco zaprowadzić pana do dowolnej bramy, którą pan wybierze.Myślę, że możemy im ufać.Niestety, nikt nie wie, ile czasu upłynęło na Timbl.- Zawsze jest pewne ryzyko.- Dzięki temu życie jest interesujące - dodał Ry Oyu.- Dziękuje.- Ależ proszę.Odbiorą pańskiego wykonawcę obowiązku, gdy tylko zechce pan się z nim rozstać.Olmy gotów był natychmiast pozbyć się tej kłopotliwej pamiątki swojej porażki.Otoczył go biały ogień.Jart zniknął z jego umysłu.Przez chwilę zachwyciła go własna samotność.Chciał jak najszybciej polecieć na Timbl.Pomyślał o Tapim i Ram Kikurze.To była kolejna porażka, mniej widowiskowa, choć zapewne bardziej bolesna.- Życzę powodzenia, ser Olmy - pozdrowił go Ry Oyu.Ich bąbel znów się podzielił.Ry Oyu zwrócił się do komendantów: - Chciałbym wrócić do stogu geometrycznego.Muszę otworzyć dwie bramy do dwu wszechświatów, bardzo podobnych do wszechświata ludzi.Jego bąbel przebił barierę i wzdłuż szczeliny oddalił się w południowym kierunku Drogi.Trzymając w ręku obojczyk Ry Oyu wydostał się przez podłogę bąbla na mosiężną powierzchnię Drogi.Zamknął oczy i zaczął wypowiadać rytualne formuły, by przygotować umysł, choć w jego obecnej formie było to zupełnie zbyteczne.- Unoszę ten obojczyk ku niezliczonym światom i sprowadzam światło, aby służyło wszystkim, którzy będą korzystać z tej bramy, tym którzy kierują i są kierowani, którzy tworzą i są tworzeni, którzy niosą światło i są nim oświetleni.Powierzchnia Drogi ciemniała, w miarę jak zbliżała się śmiercionośna fałda.To mogło skomplikować proces otwierania bram.Zostało bardzo mało czasu, najwyżej kilka godzin, a pracy było dużo.Zakończył modlitwę: - Patrzcie.oto otwieram nowy świat.Nigdy dotychczas nie otwierał podwójnej bramy.Lecz mimo to, ta brama zostanie otwarta do dwu dokładnie wybranych światów.Okrągłe wgłębienie zaczęło się tworzyć u jego stóp.Dzięki obojczykowi zobaczył pierwszy ze światów, wirujący pod spodem.Był podobny do Gai.Była w nim Patrikia, ale nie było inwazji jartów.Odźwierny nie mógł sięgnąć daleko w głąb czasu.Obejrzał pobieżnie czas i przestrzeń, które były w jego zasięgu i zajął się identyfikowaniem Rity Vaskayza.Rity, która nigdy nie znała jartów, która nigdy nie zorganizowała wyprawy na stepy.Droga gwałtownie zamigotała i Ry Oyu zaniepokoił się, czy wystarczy mu czasu.81.DomRita szła przez zagajnik, w którym Berenika kazała jej szukać ojca.Spostrzegła Rhamona siedzącego smętnie pośród drzew oliwnych, opartego o sękaty pień.Twarz ukrył w dłoniach, by nikt nie widział, jaki jest nieszczęśliwy.Wciąż musiał walczyć z administracją Akademei i potrzebował otuchy.- Tato - powiedziała i zachwiała się jak uderzona.Coś spadło na jej ramiona i przeniknęło do wnętrza.Zobaczyła inną siebie, wyczerpaną i obcą, zaplątaną w niezrozumiałe myśli.Ogarnęły ją wspomnienia najazdu, zniszczenia i śmierci.Zacisnęła oczy, złapała się za głowę i chciała krzyczeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •