[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gene spojrzał na zegarek.Była prawie druga w nocy.O drugiej trzydzieści zdążył już całkiem zesztywnieć w bezruchu.Nocne niebo pokrywały chmury i wiał lekki wiatr.Gene zakaszlał, sadowiąc się wygodniej na korzeniach drzewa, ale pani Semple odwróciła się i wyszczerzyła zęby w sposób tak przerażający, że zamarł.Wtedy usłyszeli.Miękki, ciężki odgłos.Szybki tupot łap po liściach.Lorie zesztywniała i obróciła głowę.Pani Semple podniosła się i zaczęła krążyć nerwowo.Rozległo się ogłuszające wycie.Gene odwrócił głowę i zobaczył go.Wspaniały syn Bast wydawał się większy niż w klatce.Zbliżał się z dumą i godnością.Jego ruchy zdradzały niezwykłą siłę.Gene widywał wiele razy "zdjęcia pracowników cyrku i turystów odwiedzających park safari napadniętych przez lwy.Zawsze napawały go przerażeniem.Lew zatrzymał się, powoli rozejrzał wokoło, by w końcu spojrzeć w ich stronę.Zawył, a Lorie odpowiedziała głosem wyższym o ton.Lew zaczął węszyć i poczuł zapach godowy Lorie.Zaczęła pełznąć po ziemi.Zagryzała kły, a jej ciało było wyprężone od seksualnego podniecenia.Lew obszedł ją wokół, wąchając z zaciekawieniem jej włosy, ciało i wkładając łeb między jej nogi.Pani Semple pozostawała na uboczu, leżąc w trawie z podniesioną głową.Gene był pewien, że gdyby starał się uciec, natychmiast by go dopadła.Obwąchiwanie trwało prawie dziesięć minut.W tym czasie Lorie i jej lwi kochanek poznawali się.Ocierali się twarzami i Gene dostrzegł wyraz uniesienia na twarzy Lorie, gdy dotykała futra swego zwierzęcego partnera.Była niezwykle podniecona.Bardziej niż kiedykolwiek przedtem.Ledwo mogła się powstrzymać od wydarcia murawy paznokciami.„Gene - powiedziała wtedy w cyrku - jestem taka podniecona".Usłyszał wibrujący dźwięk.Stało się to wtedy, kiedy Lorie odwróciła się i zobaczył jej błyszczące uda.Wtedy zrozumiał, co się stało.Oddała mocz, a jego odór podniecił samca.Lew zaryczał, wciągnął zapach w nozdrza i zaczął unosić się powoli nad nią.Lorie była wysoka i silna, ale lew wprost olbrzymi.Stała na czworakach z wyprężonymi plecami, a gigantyczna bestia spoczęła na niej.Czerwony lwi penis próbował wedrzeć się w jej półczłowiecze ciało.Usłyszał, jak krzyczy.Był to wysoki, nienaturalny dźwięk, bardziej zwierzęcy niż ludzki, ale mimo wszystko był to krzyk kogoś strasznie ranionego.Lew wtopił pazury w jej ramiona i popłynęła po nich krew.Potem wciskał się coraz głębiej w dziewczynę, drgając w spazmach zwierzęcej kopulacji.Gene'owi zebrało się na wymioty, ale nie mógł oderwać oczu od tej pary.Ruch za ruchem lew wdzierał się w Lorie, aż do momentu ejakulacji, po czym w ostatnim spazmie wypełnił jej ciało swym nasieniem.Zeskoczył z dziewczyny i odwrócił się z wyciem.Lorie padła na ziemię krwawiąc i trzęsąc się.Lew chodził wokół niej, ale było oczywiste, że nie interesowała go już teraz.Wszystkim, czego pragnął, była obiecana ofiara.Łaknął surowego mięsa i krwi.Ta rola miała przypaść Gene'owi.Gene podniósł się na tyle, na ile mógłby nie zwracać na siebie uwagi.Odzyskał teraz siły i nawet jeśli nie mógł biec tak szybko jak lew, prawdopodobnie dotarłby do muru, gdyby dobrze wystartował.Czekał, aż lew obejdzie Lorie z drugiej strony, aby w tym momencie rzucić się do ucieczki.Gdy miał już podnieść się i uciekać, lew stanął i uniósł swą ogromną głowę.Pani Semple odwróciła się, jakby czegoś nasłuchiwała.I rzeczywiście było coś słychać.Ktoś wlókł się przez trawnik jęcząc.Gene zerknął między ocienione dęby i zobaczył sylwetkę przedzierającą się na oślep między drzewami z krzykiem:- Lorie! Lorie! C'est ton pere! Lorie, ma chere! Ma petit e! C'est ton pere!Lew zareagował z zadziwiającą szybkością.Początkowo ruszył powoli, lecz na trawniku zaczął nabierać niezwykłego pędu.Oślepiony wystrzałem w oczy, pan Semple nie mógł nawet dostrzec zbliżającego się niebezpieczeństwa, choć prawdopodobnie je usłyszał.Lew był szybki i ciężki.Jednym kłapnięciem szczęk zgniótł nogę ofiary.Z miejsca, w którym leżał Gene, słychać było odgłosy kłapania zębów.Lew rozrywał ofiarę i wgryzał się dziko w jej twarz.Gene skoczył na równe nogi i zerwał się do ucieczki.Pani Semple, która uważnie obserwowała lwa, nie dostrzegła tego jeszcze przez kilka sekund.Lecz później odwróciła się i zobaczyła niedoszłą ofiarę, umykającą co sił w nogach w kierunku ściany, przez gąszcz zarośli.Obróciła się i warknąwszy, rozpoczęła zwinny pościg, próbując zabiec Gene'owi drogę.Ściana była dalej, niż myślał.Z miejsca, w którym leżał, wyglądało to na trzydzieści, czterdzieści jardów, lecz gęste zarośla rozciągnęły tę odległość na milę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •