X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z pewnością On jej pomoże.z pewnością to uczucie wkrótce mi-nie.z Jego pomocą jakoś da sobie radę.Do łoża małżeńskiego położyła się, postanawiając  choćby nie wiadomo co  byćdobrą, kochającą żoną, która niczego nie odmawia mężowi.Dlatego właśnie przeżyłataki szok, kiedy Frank wziął ją tak brutalnie  zupełnie, jakby chciał ją ukarać.Kiedyskończył, leżała we własnej krwi, a on wstał i poszedł spać do innego pokoju.Do jej łóż-ka wracał tylko wtedy, gdy miał ochotę na seks, a w dziewięciu przypadkach na dziesięćbył zbyt pijany lub rozleniwiony, żeby jechać do miasta.Ruth nie mogła wtedy oprzećsię myśli, że coś w niej sprawiało, że tak jej nienawidził, że w jakiś sposób  choćbynie wiadomo jak usiłowała to stłumić  Frank wyczuwał jej miłość do Idgie.Przebija-ła w jej głosie, w dotyku.Nie wiedziała skąd, ale wierzyła, że on o tym wie i że za to niąpogardza.%7łyła więc z tym poczuciem winy i przyjmowała razy i obelgi, gdyż myślała,że na nie zasługuje.Lekarz wyszedł z pokoju jej matki.145  Pani Bennett, trochę zaczęła mówić, może pani na chwilę do niej wejść.Ruth weszła i usiadła.Jej matka, która nie mówiła od tygodnia, otworzyła oczy i zobaczyła córkę. Uciekaj od niego. wyszeptała. Obiecaj mi, Ruth.To diabeł.Widziałam Bogai wiem, że Frank to diabeł.Słyszę różne rzeczy, Ruth.uciekaj.przyrzeknij mi.Wtedy to po raz pierwszy ta nieśmiała kobieta powiedziała coś na temat Franka.Ruth pokiwała głową i wzięła ją za rękę.Tego popołudnia lekarz na zawsze zamknąłoczy jej matki.Ruth zaczęła po niej rozpaczać, a po godzinie poszła na górę, umyła twarz i zaadre-sowała kopertę do Idgie.Kiedy ją zakleiła, podeszła do okna i spojrzała na błękitne nie-bo.Zaczerpnęła głęboko świeżego powietrza i poczuła, że jej serce wznosi się wysokoniczym latawiec puszczony przez dziecko wysoko w niebo.146 VALDOSTA, GEORGIA21 września 1928Przed domem zatrzymał się samochód i ciężarówka.W ciężarówce siedział DużyGeorge i Idgie.Cleo, Julian i ich dwóch przyjaciół, Wilbur Weems i Billy Limeway, byliw Modelu T.Ruth, która była już ubrana i czekała od wczesnego rana, mając nadzieję, żeprzyjadą tego dnia, wyszła na próg.Chłopcy i Duży George wyszli z samochodu i stanę-li na podwórku, a Idgie poszła na ganek.Ruth spojrzała na nią i powiedziała: Jestem gotowa.Frank właśnie drzemał, kiedy usłyszał samochody.Zszedł ze schodów i rozpoznałIdgie stojącą za siatkowymi drzwiami. Co ty tu, do cholery, robisz?Z trzaskiem otworzył drzwi i już miał do niej podejść, kiedy zobaczył pięciu męż-czyzn stojących na podwórku.Idgie, która nie spuszczała wzroku z Ruth, spytała cicho: Gdzie twoje bagaże? Na górze. Są na górze!  Idgie zawołała do Cleo.Kiedy trzej mężczyzni przechodzili obok niego, Frank wybełkotał w gniewie: Co tu się, do diabła, wyprawia?!Julian, który szedł ostatni, odpowiedział: Zdaje się, że żona od pana odchodzi, proszę pana.Ruth wsiadła z Idgie do ciężarówki i Frank ruszył w ich stronę, kiedy zobaczył, żeDuży George, który stał oparty o ciężarówkę, spokojnie wyciągnął nóż z kieszeni i jed-nym sprawnym ruchem wyciął z jabłka owocnię, którą potem wyrzucił przez ramię.147 Julian krzyknął ze szczytu schodów: Na pana miejscu nie drażniłbym tego czarnucha.Jest szalony!Bagaże Ruth powędrowały na tył ciężarówki, która ruszyła, zanim Frank się zorien-tował, co się dzieje.Po namyśle jednak w kierunku Jake a Boxa, swego pomocnika, któ-ry był świadkiem całego zajścia, wrzasnął w kurz, który wzbił się po odjezdzie samo-chodów: Nie waż mi się tu wracać, ty oziębła dziwko! Ty kurwo! Ty kurwo bez serca!Następnego dnia pojechał do miasta i powiedział wszystkim, że Ruth po śmiercimatki zupełnie straciła rozum.Był zmuszony oddać ją do zakładu dla obłąkanych pozaAtlantą.148 WHISTLE STOP, ALABAMA21 września 1928Mama i tata �readgoode owie czekali na frontowym ganku.Mama i Sipsey przezcały ranek przygotowywały pokój Ruth, a teraz Sipsey była w kuchni z Ninny, piekąc nakolację biszkopty. Alice, tylko się na nią nie rzucaj i jej nie przestrasz.Spokojnie, poczekamy  zo-baczymy.Nie każ jej zostawać.Nie wywieraj na nią żadnego nacisku.Mama mięła w palcach chusteczkę i skubała sobie włosy  nieomylny znak, że jestzdenerwowana. Dobrze, tatuśku.Powiem tylko, że się bardzo cieszę z jej przyjazdu.tak będziedobrze, prawda? Zapewnimy ją, że jest tu mile widziana? Powiesz jej, jak bardzo się cie-szysz, że przyjechała, prawda? Oczywiście  przytaknął tata. Nie chcę tylko, żebyś robiła sobie zbyt wielkienadzieje.Po jakiejś minucie spytał: Alice.myślisz, że ona zostanie? Modlę się o to do naszego Pana.W tej samej chwili zza rogu wyłoniła się ciężarówka wioząca Idgie i Ruth. Są!  wykrzyknął tata. Ninny, Sipsey, już są!Mama podskoczyła i sfrunęła ze schodów, a tuż za nią tata.Kiedy zobaczyli, jakaRuth jest chuda i zmęczona, zapomnieli o swoim planie, chwycili ją i wyściskali, prze-krzykując się nawzajem. Tak się cieszę, że wróciłaś, kochanie.Tym razem nie damy ci uciec. Przygotowaliśmy twój stary pokój, a Sipsey i Ninny gotują od samego rana.Kiedy ruszyli z Ruth po schodach, mama odwróciła się i spojrzała w dół na Idgie.149  Lepiej zachowuj się tym razem, moja panno! Słyszysz?Idgie wyglądała na zmieszaną i wymruczała pod nosem, wchodząc za nimi dodomu: A co ja takiego robiłam?Po kolacji Ruth poszła z mamą do salonu, a tata zamknął za nimi drzwi.Ruth usia-dła naprzeciwko nich z rękami złożonymi na podołku i zaczęła: Nie mam pieniędzy, naprawdę nie mam nic oprócz ubrań.Ale mogę pracować.Chcę, żebyście wiedzieli, że już nigdy was nie opuszczę.Nie powinnam była wyjeżdżaćte cztery lata temu, wiem.Ale teraz wynagrodzę jej to i już nigdy jej nie zranię.Maciemoje słowo.Tata, którego zawsze krępował wszelki sentymentalizm, niespokojnie wiercił się nakrześle. No, mam nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz.Wiesz, że Idgie to niezły numerek.Mama zaczęła go uciszać. Och, tatuśku, przecież Ruth o tym wie.Prawda, kochanie? Jest po prostu trochę dzi-ka.Sipsey mówi, że to dlatego, że kiedy byłam z Idgie w ciąży, zjadłam dzikie ptactwo.Pamiętasz, tatuśku, jak tamtego roku przynieśliście z chłopcami do domu parę przepióreki dzikich indyków? Mamuśku, co roku jesz dzikie ptactwo. No, to też prawda.W każdym razie nie o to chodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.