[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy na polecenie inspektora Weinbergera próbował opisać jej wygląd, nie wiedział, czy ma ją określić jako niezmiernie niską kobietę, czy dość rosłą karlicę.Miała na sobie szare, zimowe palto z karakułowym kołnierzem, podobnie jak poprzedniego dnia, i mufkę z tego samego futra.Przypominała wyglądem dziewczynkę przebraną dla zabawy za dorosłą kobietę.Tym razem też szła w kierunku nabrzeża, przystanęła jednak na chwilę i rozejrzała się dokoła.„Czyżby miała się na baczności? - zastanawiał się detektyw.- Albo może dostrzegła, że ją ktoś śledzi? Widać nie, skoro idzie równym krokiem, nie oglądając się za siebie”.Poczekał, aż się znalazła w p5ł drogi do najbliższej przecznicy, mimo że utrudniało to śledzenie.Kobieta skręciła w Turkstrasse, co go upewniło, że idzie do mieszkania Gruberów.Na Deutschmeister Platz, zamiast iść za nią, obrócił się na prawo i ruszył biegiem wzdłuż jednego z kanałów Dunaju.Sapiąc i dysząc pędził po Grünertograsse i dotarł do bramy domu Gruberów, na pół minuty przed przybyciem owej kobiety.Stojąc w bramie obejrzał się i dostrzegł sylwetkę kolegi w cieniu łukowatego sklepienia po drugiej stronie.Pilnie obserwował klatkę schodową, lecz natychmiast odwrócił uwagę, gdy posłyszał odgłos drobnych kroków na kamiennych stopniach.Ciężki oddech detektywa odbijał się echem pod niskim sklepieniem klatki schodowej.W momencie gdy niewiasta przechodziła obok niego, wyciągnął potężną rękę i chwycił ją za ramię.Przez gruby rękaw jej palta czuł kruchość kości, delikatnej niczym skrzydło ptaka.Kobieta znieruchomiała na moment ze zdumienia, po czym wrzasnęła jakieś wściekłe przekleństwo i usiłowała mu się wyrwać.- Jestem z policji, pani Pausch - wysapał.- Aresztuję panią.W tym samym czasie przybiegł po schodach kolega.- Masz ją? - spytał.Chwycił niewiastę za drugie ramię i poczęli ciągnąć ją w dół ku wejściu, gdzie było dużo widniej.- Nie macie prawa tego robić! - krzyczała.- Nie jesteśmy w Rosji.Jestem porządną kobietą i pełnoprawną obywatelką.Zapłacicie mi za to! Są jeszcze sądy w tym kraju.Pójdę nawet do samego cesarza!- Kiedy on jest bardzo zajęty, pani Pausch - wymamrotał detektyw.Często zdumiewał go tupet ludzi.Łapie się kieszonkowca na gorącym uczynku, a ten już zaraz krzyczy o cesarzu.- Niech mi pani odda ten list.- Jaki list? - spytała.- Wiadomo jaki! Jeśli mi go pani nie odda dobrowolnie, będę musiał panią zrewidować.- Wpierw trzeba mieć na to zezwolenie!- Proszę bardzo! - I rosły detektyw pokazał jej dokument w świetle latarni, wydany w kancelarii prokuratora tego samego dnia z rana.Był wypisany równym kaligraficznym pismem i jego autentyczność nie budziła wątpliwości.Niewiasta przeczytała go ze zmarszczonym czołem.- W porządku - rzekła.- Oddam wam list.Tylko nie tutaj.Wsadziłam go za stanik.- Jej butne spojrzenie odebrało im odwagę na odebranie listu siłą.- Mam dla pana wiadomość - rozległ się w słuchawce głos inspektora Weinbergera.- Intuicja pana nie zawiodła.Dorfrichter kontaktuje się z żoną.I to od dłuższego czasu.Przyłapaliśmy gołębicę z listem.- Gołębicę? - spytał z niedowierzaniem Kunze.- Tak, pewną niewiastę.- Kim ona jest?- Krawcowa z zawodu, nazywa się Zofia Pausch.- Nigdy o takiej nie słyszałem.- Tak też sądziłem - odrzekł inspektor.- Jest u mnie w biurze.Wolałbym nie mówić na ten temat przez telefon.Zechciałby pan może wpaść do mnie tutaj po południu?Kunze zerknął na zegarek stojący na biurku.- Naturalnie.Nawet zaraz.Na pierwszy rzut oka skulona postać w zniszczonym skórzanym fotelu kancelarii Weinbergera wyglądała na dziecko.Kiedy uniosła głowę, światło lampy ujawniło pergaminowożółtą cerę, pooraną głębokimi zmarszczkami starości.Jedynie oczy były żywe, ciemne i błyszczące, jak u złapanej w pułapkę myszy.Pod szarym zimowym paltem miała na sobie zieloną wełnianą suknię, a na nogach sznurowane dwukolorowe buciki.Stopy siedzącej ledwie sięgały podłogi.Weinberger podniósł się, by przywitać Kunzego.Uścisnęli sobie ręce.- Oto kapitan Kunze - powiedział inspektor do kobiety.- To bardzo zacny człowiek.Proszę rozmawiać z nim szczerze i uczciwie, a on już postara się, aby kara nie była zbyt surowa.- Nie dbam o to.Może mnie nawet rozstrzelać.- Miała piskliwy głos ulicznika.- Martwię się tylko o mego brata.Co się z nim stanie? - Ześliznęła się z fotela i stanęła przed kapitanem zaczepna jak bojowy kogut.Kunze spojrzał na Weinbergera ze zdziwieniem.- Kim jest jej brat? Inspektor skrzywił się z niezadowolenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]