[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smith jednak nie wiedział, że jestem miernym strzelcem.— Pozabijamy się wszyscy nawzajem, zaoszczędzimy przynajmniej Gattowi kłopotu — powiedziałem ze złością.Smith popatrzył na lufę mojego rewolweru wycelowanego w jego brzuch.— Chcę się po prostu czegoś dowiedzieć o tej umowie — wyjaśnił poważnie.— W porządku, powiem ci, ale najpierw odłóż broń.Rozprasza mnie.Myśli kłębiące się w głowie Smitha były tak wyraziście odzwierciedlone na jego twarzy, jak gdyby wypowiedział je na głos.W końcu podjął decyzję.Pochylił się i położył pistolet na podłodze.Odprężyłem się i również odłożyłem swoją broń na stół.Napięcie zmalało.— Wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy już wykończeni nerwowo — powiedział Smith.Zabrzmiało to jak usprawiedliwienie.Fallon wciąż przypatrywał się czubkom swoich butów, jakby one właśnie były najważniejszą rzeczą na świecie.Zapytał cicho:— Kogo chce Gatt?— Mnie.Chce, żebym zszedł na dno cenote i wyciągnął tamte rzeczy.— Tak przypuszczałem.Co się stało z Rudetskym?— Nie żyje.Miał szczęście.— Co to znaczy? — Smith aż syknął, gwałtownie wciągając powietrze.— Sposób, w jaki Gatt chce mnie nakłonić do nurkowania, nie jest zbyt wytworny.Weźmie kogokolwiek z was, ciebie, Fallona lub panią Halstead, to nie ma dla niego znaczenia, i będzie tę osobę torturował, aby wywrzeć na mnie presję.Jest zdolny do tego i sądzę, że byłby w siódmym niebie, mogąc popuścić wodze wyobraźni przy takim zajęciu.— Złapałem się na tym, że referowałem to w sposób beznamiętny.— Może ci przypiekać stopy lutownicą, może cię kroić kawałek po kawałku, dopóki będziesz żył, może.zresztą nie ma końca tego typu pomysłom.Smith odwrócił twarz.Drgnął nerwowo.— I pozwoliłbyś mu na to? Tylko z powodu kilku zawszonych świecidełek?— Nie mógłbym go powstrzymać.Dlatego jestem zadowolony, że Rudetsky i Fowler nie żyją.Widzisz, pozbyliśmy się butli z tlenem, a nurkowanie bez nich byłoby cholernie trudne.Wszystko, co tutaj mamy, to kilka napełnionych butli do akwalungu, duże butle są na dnie cenote.Jeżeli sądzisz, że będę nurkował w tych warunkach z kimś wrzeszczącym mi do ucha za każdym razem, kiedy wypłynę na powierzchnię, to jesteś jeszcze bardziej szalony niż Gatt.Smith rzucił się na Fallona.— To ty mnie w to wpakowałeś, zwariowany staruchu! Nie miałeś prawa, słyszysz? Nie miałeś prawa! — Twarz wykrzywiła mu ogromna rozpacz.— Jezu, jak ja z tego wyjdę? Nie chcę być torturowany.— Głos załamał mu się w bezgranicznym żalu nad samym sobą, a z oczu popłynęły łzy.— Dobry Boże, nie chcę umierać! — Łkał.Przykro było na niego patrzeć.Rozkleił się zupełnie.Gatt bardzo dobrze wiedział, jak manipulować najgłębszymi instynktami ludzkimi, więc ta godzina łaski, którą nam dał, już w założeniu nie miała być wytchnieniem.Było to najbardziej sadystyczne posunięcie.Wygrywał! Katherine załamała się.Fallona zżerał rak oraz wyrzuty sumienia, a Smithowi groźba tortur i śmierci odebrała resztki godności.Ogarnęła mnie totalna niemoc.Chciałem uderzyć, rozrywać i miażdżyć, chciałem dobrać się do Gatta i wydrzeć mu to jego cholerne serce.A nie mogłem nic zrobić i to poczucie beznadziejności dobijało mnie.Smith spojrzał na mnie przebiegle.— Wiem, co zrobimy — wyszeptał.— Damy mu Fallona.To on nas w to wciągnął, a Gatt chciałby mieć Fallona, prawda? — W jego oczach czaił się obłęd.— Mógłby te wszystkie rzeczy zrobić z Fallonem, a nas zostawiłby w spokoju.Wtedy nic by się nam nie stało, prawda?— Zamknij się — wrzasnąłem i wreszcie wziąłem się w karby.Tego właśnie chciał Gatt: złamać nas zimno wykalkulowanym okrucieństwem.Stłumiłem w sobie pokusę brutalnego wyładowania na Smisie swoich frustracji i zacząłem mówić, starając się nadać głosowi ton zrównoważony i stanowczy:— Posłuchaj, Smith.Wszyscy umrzemy.Możemy umrzeć w torturach lub od kuli.Wiem, co mi bardziej odpowiada, będę więc walczył z Gattem i zrobię wszystko, aby to jego zabić.Smith spojrzał na mnie z nienawiścią.— Dobrze ci gadać.On ciebie nie będzie torturował, możesz czuć się bezpieczny.Niedorzeczność tego, co powiedział, uderzyła mnie nagle i zacząłem się histerycznie śmiać.Wszystkie tłumione dotąd emocje znalazły ujście w śmiechu, nad którym nie mogłem zapanować.— Bezpieczny! — prychnąłem.— Mój Boże, ale kawał! — Śmiałem się do łez, aż poczułem ból w piersiach.— Bezpieczny!Szaleństwo, czające się w oczach Smitha, ustąpiło zdumieniu.Po chwili zrozumiał i zachichotał.Była to autentyczna histeria, ale dobrze nam obu zrobiła, bo gdy skończył się ten spazm, poczułem się oczyszczony, a Smith przestał wreszcie balansować na krawędzi obłędu.Nawet na twarzy Fallona pojawił się ponury uśmiech, godny uwagi u człowieka, którego życie i rodzaj śmierci były przed chwilą przedmiotem spekulacji szaleńca.— Przepraszam, że cię w to wpakowałem, Smith — powiedział — ale sam jestem w identycznej sytuacji.Jemmy ma rację, możemy tylko walczyć.— To ja przepraszam, panie Fallon, coś mi odbiło — powiedział Smith z zakłopotaniem.— Chyba na moment zwariowałem.— Schylił się po pistolet, wyjął magazynek i szarpnął mechanizm, by wyprowadzić nabój znajdujący się w części zamkowej lufy.— Chcę tylko zabrać ze sobą tylu drani, ilu potrafię.— Przejrzał magazynek i załadował do niego luźny nabój.— Pięć kul, cztery dla nich i ostatnia dla mnie.Wydaje mi się, że tak będzie najlepiej.— Może masz rację — powiedziałem, biorąc rewolwer.Zupełnie nie miałem pojęcia, czy umiałbym wpakować sobie kulę w łeb, gdybym był do tego zmuszony.— Uważaj na to, co się dzieje na zewnątrz.Gatt wprawdzie obiecał nam godzinę, ale zbytnio mu nie ufam.Zrobiłem kilka kroków i ukląkłem obok Katherine.Jej oczy już były suche, choć na policzkach widniały jeszcze ślady łez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •