[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.Ukryć się w piasku to jedna rzecz, a druga, to być zasypanym przez niego.Jeśli jeszcze nie są martwi, to wkrótce się uduszą.Kadumi dołączył do nich, ciągle prowadząc wielbłądy.Zamiast, jak oczekiwał Harfiarz, podziękować Landerawi za ocalenie mu życia, młodzieniec celowo unikał spojrzenia starszego mężczyzny, zamiast tego odwrócił się do Ruhy i splunął jej pod nogi.- Wiedźma!Rozdział ósmyWierzchowiec Ruhy zwolnił nagle, wybijając ją z letargicznego oszołomienia.Przez ostatnie pięć dni trójka towarzyszy jechało ostro, mając nadzieję prześcignąć Zhentarimczyków.Wysiłek wyczerpał Ruhę i pomimo jej najlepszych starań, by pozostać czujną jej dusza często opuszczała ciało i sama troszczyła się o siebie.Gdy Ruha podniosła wzrok, by spojrzeć co zatrzymało jej wielbłąda, ujrzała Landera stojącego dwadzieścia stóp z przodu.Wpatrywał się w horyzont, gdzie rozległa czarna linia pozornej nicości oddzielała ziemię koloru wydm od błękitnego nieba.Ruha spojrzała na ciemną kreskę i kiedy ta ani nie zniknęła, ani nie stała się wyraźniejsza, uznała ją za kolej na z tysięcy pustynnych iluzji.- Co on robi? - zapytał Lander, wskazując na czarną plamkę na horyzoncie, gdzie błękitne niebo spotykało ciemny pas iluzji.Plamką tą był Kadumi - na własne życzenie jechał z przodu jako zwiadowca.Od kiedy dowiedział się, że jego szwagierką jest czarodziejką, odezwał się do niej zaledwie kilka razy, a i wtedy lekceważąco.Nie była zaskoczona jego reakcją, podejrzewała nawet, że przypisuje jej magii zły los, który przywiódł Zhentarimczyków ku jego plemieniu.Większość Beduinów postąpiłaby tak samo.Jaki by nie był powód odłączenia się Kadumiego, przyprawiało to Landera o rozstrój nerwowy.Harfiarz lubił osobiście prowadzić i nie chciał powierzać swojego bezpieczeństwa komukolwiek innemu.- Dlaczego zsiadł? - dopytywał się Lander.Ruha zerknęła na odległą postać.- Możesz to dostrzec?- Oczywiście - odburknął.- I nie myśl, że spuszczę go z oka!- Ale tak daleko, i to tylko z jednym okiem? - Ruha natychmiast pożałowała swojego pytania, obawiając się, że dotknęła delikatnego tematu.- Proszę, wybacz mi, nie miałam na myśli.Harfiarz zachichotał i uniósł dłoń.- Nic się nie stało - powiedział.- To symbol mojej własnej przeklętej głupoty.- Jak to? - spytała Ruha, ledwie pokonując ciekawość jaką czuła od chwili spotkania nieznajomego.- Kiedy byłem chłopcem moja matka dała mi jako maskotkę jastrzębia, który wcale nie chciał być maskotką.Trzymałem go na uwięzi - zamilkł, pocierając palcem skraj przepaski.- No i? - przynagliła Ruha.- Pewnego dnia dał poznać swoje uczucia.Skrzywiła się wyobrażając sobie drapieżnika szarpiącego chłopięcą twarz Landera.- Co zrobił twój ojciec? Lander uśmiechnął się.- Oczywiście wypuścił go.- Beduini by go zabili - powiedziała Ruha.- Myślę, że ja chyba także.- Dlaczego? - zapytał Lander napotykając na jej spojrzenie jedynym okiem - Nie możesz winić zwierzęcia za pragnienie wolności.Twoi ludzie powinni o tym wiedzieć, jak nikt inny.- Beduini bardziej skupiliby się na zemście, niż na tym, gdzie tkwi prawda.Harfiarz, zamiast komentować odpowiedź Ruhy, ponownie przeniósł uwagę na odległą sylwetkę Kadumiego.- Dlaczego się zatrzymał? Może to Zhentarimczycy? Słaby, wysoki głos rogu amarat popłynął pustkowiem.- Nie sądzę, aby to byli najeźdźcy.Kadumi daje nam znak, byśmy podjechali.Lander, popędzając wielbłąda zapytał:- Dlaczego?- Dojechaliśmy - odparła Ruha.- Zsiadł, ponieważ spotkał wartownika.Harfiarz chmurnie zlustrował horyzont.- To niedobrze.- Dlaczego?- Wolałbym, żeby Kadumi nie spotykał nowego szczepu, kiedy nas z nim nie ma - odrzekł Lander.- Nie wiem, czy dochowa sekretu, a tu istnieje zbyt duże ryzyko, że przesądy wezmą górę.Ruha obejrzała się, by zobaczyć, czy wszystko jest w porządku z prowadzoną przez nią kolumną wielbłądów Kadumiego.- Możemy jedynie mieć nadzieję, że pamięta o swoim obowiązku chronienia żony własnego brata.- Czyżby? Ruha wzruszyła ramionami.- Tak sądzę.Od walki wygląda na zgorzkniałego, ale to naturalne, zważywszy na przejścia ostatnich tygodni.Chłopcy w jego wieku mają gorącą krew, nie ma Beduina, którego nie wyprowadziłaby z równowagi wiadomość, że jego brat ożenił się z wiedźmą.Mimo wszystko nie wydaje mi się, by pozwolił zapanować emocjom nad honorem.Sprawia na mnie wrażenie młodzieńca, który na tyle słuchał słów ojca, by wiedzieć czego oczekuje się od mężczyzny.- A co jeśli się mylisz?- Nie sądzę, aby szejk mnie zabił - rzekła unikając wzroku Harfiarza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •