[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ogóle 19 mężczyzn i 25 kobiet.Na koniec zakupiłemcztery krowy z cielętami, dwie maciorki i kilka owiec.Brazylijczyk aż się przeląkł, widząc takie mnóstwo osób i rzeczy, lecz statek obszernypomieścił wszystko.Wydałem przeszło 1500 funtów, ale uważałem sumę tę jako zwrot częścimajątku, zebranego na wyspie.W dniu 15 stycznia 1680 roku, rozwinąwszy żagle, opuściliśmy Londyn.Przykro mi sięzrobiło, gdy brzegi Anglii zniknęły mi z oczu.Zrażony tylu doznanymi przygodami, nie spo-dziewałem się oglądać więcej mojej ojczyzny.Piętaszek wcale w innym był usposobieniu.Cieszył się jak dziecko i ciągle tańczył po pokładzie, rozpowiadając cuda nowym osadnikomo piękności i żyzności naszej wyspy.Dla jego wesołości wszyscy go polubili i podróż scho-dziła nam bardzo przyjemnie.W dniu 27 marca zarzuciliśmy kotwicę w porcie: Bahia, czyli San Salvador w Brazylii.Wkrótce dowiedziano się o moim przybyciu.Stanąłem w mieszkaniu plantatora, gdzie odbie-rałem ciągłe wizyty od obywateli miejskich i osadników.Każdy rad był się dowiedzieć moichprzygód i tak często musiałem je opowiadać, iż mi się to bardzo uprzykrzyło.Po kilkudniowym wypoczynku udałem się z mym przyjacielem do prokuratora królew-skiego i do przeora klasztoru świętego Augustyna.Gubernator portugalski uznał tożsamośćmojej osoby, poświadczoną przez kilku dawnych moich znajomych.Wszyscy, wzruszeni moją kilkunastoletnią niedolą, nie tylko nie robili żadnych trudności,ale owszem, ułatwili mi we wszystkim obrachunki i odbiór pieniędzy.Plantacja przez ten czasznacznie się powiększyła i wartość jej wzrosła.Z przedstawionych papierów okazało się, że:Przez trzy lata zarządzania plantacją przez mych przyjaciół plantatorów, po odtrąceniu 800moidorów8 na zakup gruntu i zarząd,pozostało czystego zysku.2460 moidorówTrzy piąte dochodu z plantacji przez lat piętna- 20420 moidorówście składane w depozycie wynosiło.Przeor klasztoru św.Augustyna zwrócił mi nie 1870 moidorówwydanych.Zysk ze sprzedanych niewolników, na mą oso- 4950 moidorówbę przypadający, wynosił.Razem 29700 moidorówNamawiano mnie przy tym, ażebym sprzedał plantację, na którą trafiał się korzystny ku-piec.Myśląc jedynie o mojej wyspie, z chęcią na to przystałem.Natychmiast wyliczono mi zanią 10500 moidorów.Prócz tego za sprzedane 140 pak cukru, 60 pak kawy i 100 zwojów ty-toniu, wziąłem 4000 moidorów, tak że cała suma na monetę angielską wynosiła, po odtrące-niu kosztów na podarunki dla gubernatora, prokuratora i klasztoru, około 58000 funtów szter-lingów, a dodawszy to, co posiadałem w Anglii, miałem przeszło 65000 funtów majątku.Zabawiwszy do połowy czerwca w San Salvador, pożegnałem mego przyjaciela, obiecującprzepędzić z nim zimę.Okręt Shark przeszedł obecnie pod mój zarząd.Do dawnego ładunkuprzydałem 10 pak cukru i pięć worków kawy dla moich wyspiarzy.Kilku robotników obez-nanych z uprawą kawy i trzciny cukrowej zabrałem ze sobą.Wziąłem także trzech obezna-nych z warzelnią cukru, kilka kobiet i dzieci, tak iż liczba osadników nowych pomnożyła się8Moidor, złota ówczesna moneta portugalska, wynosiła funt szterling i sześć szylingów114 do 24 mężczyzn i 32 kobiet, a wielu ochotnikom musiałem odmówić, obiecując kiedykolwiekpózniej ich wysłać.Korzystając z pięknej pory, udałem się w łodzi na pokład mego statku i natychmiast pod-nieśliśmy kotwicę.Wiatr szybko pędził nasz statek.Dnia 27 czerwca ujrzałem z dala górymej wyspy, rysujące się na widnokręgu.XLIPrzybycie na wyspę.Radość Hiszpanów.Przywitanie Piętaszkaz ojcem.Co zaszło podczas mojej nieobecności.Przygoda osadni-ków.Zuchwałość Atkinsa.Anglicy opuszczają wyspę.Powrót ichw towarzystwie dzikich i kara zbrodniarza.Pomimo dokładnych obserwacji zrobionych przez kapitana angielskiego okrętu w czasienaszego odjazdu z wyspy, wskazujących, że znajdowała się pod 50 stopniem długości za-chodniej, a 14 szerokości północnej, nie byłem pewny, czy ją mam przed oczyma.Ale sercePiętaszka i jego wzrok bystry wnet rozstrzygnęły wątpliwości. Patrz, patrz.Robinsonie, wołał poczciwy chłopak, tam nasza wyspa, tam ojciec Piętasz-ka.Stary, kochany ojciec, on bardzo płacze za Piętaszkiem i myśli, że już jego syn nie żyje.O, tam, tam na prawo strażnica.Ja ją widzę dobrze, bardzo dobrze.I zaczął się rzucać i ska-kać jak szalony, klaszcząc w ręce.Zaledwie go wstrzymałem, że nie wskoczył w morze, aże-by wpław do brzegu płynąć.Z bijącym sercem wsiadłszy do łodzi, popłynąłem z Piętaszkiem i sześciu ludzmi uzbrojo-nymi do brzegu.Sądziłem bowiem, że może zamiast osadników znajdę dzikich Karaibów nawyspie.Jakaż była moja radość, kiedy naprzód spotkałem Hiszpana, wyratowanego przezemnie.Trudno opisać, z jakim wzruszeniem witał mnie ten zacny człowiek.Przez długi czas ści-skaliśmy się ze łzami, nie mogąc przemówić słowa.Gdy inni dowiedzieli się o moim przyby-ciu, natychmiast powitali mnie ogniem całej artylerii, na co okręt i szalupa odpowiedziały.Nagłos wystrzałów nadbiegł ojciec Piętaszka.Powitanie ich było rozrzewniające.Posadziwszyojca na wzgórku, syn wpatrywał się w niego jak w obraz, a co chwila odbiegał po jakiś przy-smaczek do szalupy i wracał znów okrywać pieszczotami starca.Przy tym wciąż mówił pokaraibsku, a usta nie zamknęły mu się na chwilę.Nadbiegli Hiszpanie w liczbie szesnastu, poprowadzili nas w triumfie do zamku.Naszczycie strażnicy zatknięto sztandar z moim nazwiskiem.Nie mogłem poznać fortyfikacji,bo je znacznie podniesiono, tak że wał dochodził do siedmiu metrów wysokości, a rów do-okoła, szeroki na pięć metrów, napełniała woda strumienia.W trzech narożnikach pięciokątastały nabite falkonety, tuż zaś przy drzwiach groty znajdowało się dziesięć muszkietów i dwiestrzelby.Pózniej dopiero dowiedziałem się o przyczynach tych ostrożności.Nastąpiły wzajemne opowiadania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •