[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiało zatem to znalezisko pochodzić z innego źródła.— Ale jakieś mieszkanie po tym Bruździe zostało — wysunął przypuszczenie Henio.— Żona… Zaraz.Nie miał żony.Może pustką stoi…Ujął słuchawkę i zwyczajnie wykręcił numer, bo co mu szkodziło.Po bardzo licznych sygnałach ktoś w końcu odebrał i z drugiej strony odezwał się damski głos.Henio, zaskoczony odrobinę, ale od razu tknięty natchnieniem, konspiracyjnie i tajemniczo spytał, czy nie zastał przypadkiem Dominika.Zaspany przedtem damski głos ożywił się błyskawicznie, z niepokojem odparł, że nie, Dominika nie ma i nie było, po czym gwałtownie spytał, co się w ogóle stało?— Nic — odparł Henio stanowczo.— Jakby się pokazał, niech na mnie zaczeka.Nóż na gardle.Z nadzieją, że wyrwaną ze snu osobę nieźle wystraszył, rzucił słuchawkę i popędził na dół.Znając życie, był pewien, że jednostka płci żeńskiej nie opuści domu w trzy minuty po otwarciu oczu, nawet gdyby w budynku szalał pożar.I rzeczywiście.Kiedy w dziesięć minut później zadzwonił do drzwi mieszkania na trzecim piętrze dość obskurnej budowli dolnego Mokotowa, odwrotnie niż to było przy telefonie, owe drzwi otwarto natychmiast, nawet bez pytania „kto tam”.Za nimi ukazała się młoda, wielce obfita w kształtach i bardzo rozczochrana blondyna, w stroju bardziej nocnym niż dziennym.Henio wkroczył z obstawą nie napotykając żadnego oporu, rozejrzał się, ocenił sytuację prawie jednym rzutem oka, po czym z miejsca odesłał obstawę na zewnątrz, pod dom.Komunikat, iż reprezentuje władzę wykonawczą, przeraził damę do nieprzytomności.Załamała się od razu i zaczęła płakać rzewnymi łzami, padłszy w malowniczej pozie na rozbebeszony tapczan.Henio w pierwszej chwili postanowił cierpliwie przeczekać te potoki rozpaczy, rychło jednak zorientował się, że będzie tak czekać do sądnego dnia, a może nawet trochę dłużej.Zaczął reagować.Łagodne słowa nie pomogły, gniewne wzmogły strumienie łez.Skąd w niej się bierze tyle wody? — pomyślał zirytowany Henio i krzyknął ostro:— Niech się pani w tej chwili uspokoi!!!— A mówiła matula…!!! — zawyła na to rozmoczona piękność i zakryła sobie głowę poduszką.Henio poszedł po rozum do głowy, rozejrzał się, instynktem wiedziony znalazł pół litra czystej, znalazł naczynie, nalał od serca i wrócił do łagodności.Uparcie operując mianem lekarstwa, nakłonił damę do zażycia środka uspokajającego.Ciekawiło go bardzo, co też matula mogła mówić i od tego zaczął.Dość rychło wyszło na jaw, że matula zwyczajnie ostrzegała.Takie wielkie miasto jak Warszawa przedstawia sobą pełen komplet niebezpieczeństw.Aby się w nic nie wdać, a oto proszę, nieszczęsna córka rozumnej matuli właśnie się wdała i żeby chociaż wiedziała, w co…!Zastosowawszy repetę, Henio osiągnął wreszcie upragniony rezultat.Dama usiadła normalnie, odczepiła się od matuli, westchnęła ciężko i zaczęła zeznawać.Roman Bruzda okazał się jej wujem.Przyjechała z Sokołowa Podlaskiego zaraz, jak tylko poszedł siedzieć, i pilnuje mieszkania.Na pytanie o pracę najpierw zmieszała się bardzo, a potem oznajmiła, że co i raz jej ktoś pomaga, tak jakoś, z dobrego serca…Dominika właściwie prawie nie zna.Poderwała go w knajpie cztery dni temu i zakochała się w nim na śmierć i życie od pierwszego wejrzenia.Strasznie go chciała dla siebie, zapraszała z całej siły, a on odmawiał.Kłopoty jakieś miał, owszem, zwabiła go w końcu do jednej takiej, no, przyjaciółki, co miała lokal blisko, i chwile z nim spędzone pozostaną jej w pamięci do końca życia.o tych kłopotach wyraźnie nie mówił, ale wyszło, że do własnego domu wrócić nie może i powinien zejść z ludzkich oczu, więc tym bardziej proponowała siebie, ale wyrwało jej się, że wuj siedzi i Dominik się nie zgodził.Zapomnij o mnie, tak mówił, i w inną stronę patrzył.Na wszelki wypadek i podstępnie wetknęła mu do paczki papierosów swój numer telefonu, przysięgę składając uroczystą, że może na nią liczyć, choćby się świat walił.Poszedł i nie pokazał się więcej, nie wie dlaczego.To akurat Henio odgadł bez trudu.Dominik lubił rude i chude, tu zaś siedziała przed nim utleniona blondyna, z natury ciemnowłosa, co widać było po odroślach, w dodatku bardzo tłusta.Nabita w sobie, owszem, młoda, a zatem nie rozlana, ale gruba wszędzie gdzie tylko się dało.Pewne cechy, bez względu na zawód, płeć męska ma wspólne, Henio zatem rozumiał doskonale, iż tym nadmiarem Dominik mógł się zwyczajnie brzydzić i nawet potrzeba bezpiecznego azylu nie przełamała wstrętu.Karalność wuja była tylko pretekstem.Nie zrezygnowała z niego, broń Boże.Usiłowała go znaleźć, ale w tamtej knajpie nikt o nim nie wiedział, pierwszy raz był tam chyba, aż w końcu koleżanka jedna wyznała, że go zna.Z litości wyznała.Chodził kiedyś z jej przyjaciółką, tej koleżanki przyjaciółką, i na działkę razem wyjeżdżali.Ta działka, to właściwie nie działka, tylko budowa.Wyżebrała adres, koleżanka wiedziała, gdzie to było, mniej więcej i bardzo niedokładnie.Jeszcze tam nie była, bo to dopiero wczoraj uzyskała tę upragnioną informację i nie zdążyła pojechać.Nie Dominika własność, skąd, on tylko znał miejsce.Podobno willę ktoś stawiał przy szosie do Lasek, autobus z Marymontu tam dochodzi, od szosy blisko, chociaż prawie w lesie, wielką, trzypiętrową, całkiem pałac i podobno pieniędzy mu zabrakło, więc budowa stanęła.Tak zrozumiała z gadania koleżanki.Ogród tam też duży, znaczy może to nie ogród, tylko plac budowy, ale ogrodzone porządnie i w środku jakieś budy dla robotników, czy coś podobnego, bo robotnicy tam na stałe siedzieli, ale już dawno nie siedzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •