[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechał się i emanowało z niego ciche zadowolenie.Zdradliwe.Wydawało mi się, że posiada odrobinę mocy Ziemi, coś podobnego jak Janice Worthing,ale oczywiście na dużo niższym poziomie.Musiało mu się to bardzo przydawać w zdobywaniuzaufania i uzyskiwaniu zeznań.- Agent specjalny Rostów - stwierdziłam.Zlekceważyłam dwóch pozostałych, a on również nie zadałsobie trudu, żeby ich przedstawić.- Nazywam się Cassiel.Uśmiechnął się uspokajająco i gestem poprosił o krzesło.Jeden z osobników obserwujących monitorywstał i popchnął w jego kierunku swój fotel na kółkach; tylko ktoś bardzo bystry dostrzegłby irytacjęna jego twarzy, zanim pokrył ją uległym uśmiechem.Rostów najwyrazniej oczekiwał posłuszeństwa iotrzymywał to, czego wymagał.To wiele mówi o stylu jego dowodzenia, pomyślałam.Usadowił się w fotelu naprzeciwko mnie, z łokciami na udach i rękami zwisającymi luzno.Swobodnyi zrelaksowany.- Cassiel - powtórzył.- Miło mi panią poznać.Krążą o pani najróżniejsze historie.Czy któraś z nichjest prawdziwa?- Wszystkie.Zwłaszcza te, które mówią, że jestem niebezpieczna.- Zaryzykuję - odparł.Jego uśmiech zachęcał mnie, żebym się dała wciągnąć w jakieś konspiracyjneknowania, ale nie odpowiedziałam uśmiechem.- No więc.Połowa agencji przewraca wszystko dogóry nogami, szukając pani, a pani po prostu się tu pojawia.Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?- Konieczności.Muszę się dostać za ogrodzenie.- Za ogrodzenie - powtórzył i wyprostował się w fotelu.Oparcie cicho skrzypnęło na znali protestu.-W jakim celu?- Jeżeli się panu wydaje, że przetrzyma mnie pan tutaj, rozmawiając ze mną, aż dostanie panodpowiedz od swoich zwierzchników, mogę już teraz powiedzieć, jaka będzie: aresztować i odesłaćdo Quantico.Nie musi pan znać mojego celu, bo to panu obojętne; w każdym razie nie jest panskłonny mi wierzyć i nie pomoże mi pan dostać się do środka.Zgadza się?Zamrugał i część jego łagodnej, budzącej zaufanie aury znikła.Teraz, kiedy stał się podejrzliwy,bardziej mi się podobał.- Chyba tak - przyznał.- Nie mam żadnego powodu, żeby pani pomagać, i całe mnóstwo, żeby zrobićto, co każe mi moje szefostwo.Chciałbym pójść na zasłużoną emeryturę za kilka lat.Proszę mi więcpowiedzieć, co takiego powinienem zrobić dla pani i dlaczego.Przekonać mnie do tego.Zciągaliśmy na siebie spojrzenia techników przy monitorach i Rostów musiał to zauważyć; niespuszczającmnie z oka, błyskawicznie pstryknął palcami i wskazał monitory.- Patrzeć przed siebie, moi państwo.Zawsze przed siebie.Rozległ się pomruk na znak zgody.Uniósł brew i spojrzał na mnie wyczekująco.- Wie pan, że Kościół Nowego Zwiata jest zamieszany w porwania dzieci - zaczęłam.- I wmorderstwa.- Jakaś część.Ale to podgrupa.Przeważnie działają legalnie i dlatego nie podejmujemy akcji, choć ichobserwujemy.Brak dowodów na to, że ten obóz to coś'innego niż zgromadzenie ludzi, którzypostanowili odrzucić nowoczesne życie.Nie zamierzam dać się zwariować z powodu jakichśniby-amiszów.Nic nie zrobię, dopóki nie otrzymam dowodów, że w środku dzieje się coś, co wymagainterwencji.- Tam jest coś złego - oświadczyłam.- Albo było, do niedawna.Muszę wejść do środka, żeby siędowiedzieć, co planują, bo mogę pana zapewnić, że coś planują.Perła nie przybyłaby tutaj, gdyby nieplanowali.- Perła - powtórzył.- Kto to taki, do diabła, ta Perła?- Nie zobaczycie jej na swoich monitorach.Może ją pan uważać za.przywódcę duchowego.Wywiera wpływ na innych w podobny sposób, jak potrafią to robić Strażnicy.Znalazła chętnychsłuchaczy w Kościele Nowego Zwiata, ludzi, którzy przestali ufać nowoczesnemu światu, a takżeStrażnikom, kiedy dowiedzieli się o ich istnieniu.Perła użyła swojego wpływu i sprawiła, że corazbardziej boją się i was, i nas, i wycofują z życia jeszcze bardziej radykalnie.Nie pokazał po sobie, czy zgadza się ze mną, czy nie.- A co z dziećmi?- Wierzą, że je ratują.Resocjalizują.Uważają, że Strażnicy je okaleczą albo zabiją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]