[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wierzył w to,chociaż niektórzy spośród członków rodziny i przyjaciół łagodnie z niego kpili, utrzymując,że jego wiara nie ma żadnego logicznego uzasadnienia.Krewni nie wyobrażali sobie, byjakakolwiek przygoda z tych, które przeżył, dryfując po Otwartym Morzu, mogła byćchociaż w części prawdą.Nie wierzyli w to, dopóki u wrót mgławicy nie zjawiło się coś, copotwierdziło jego słowa - coś silnie opancerzone, uzbrojone i z jakiegoś niewiadomegopowodu wrogo nastawione do oddychających w próżni mieszkańców ThonBoki.Rzecz jasna, chyba nikt nie uświadamiał sobie, że za to ostatnie wydarzenie ponosiłbezpośrednią winę nie kto inny, tylko sam żądny przygód Lehesu.A jeżeli chodziło o Landa Calrissiana.Krótka wyprawa do królestwa rządzonego przezludzką rasę, jaką odbył młodociany Oswaft, nie pozwoliła mu dowiedzieć się niczegona temat piekła.Umożliwiła jednak poznanie pewnych aspektów ludzkiej psychologii, zktórymi byłby skłonny się identyfikować.Czyż nieprawdą był fakt, że hazardzista i jegoprzyjaciele ocalili mu życie? I to aż dwa razy?Powinni czuć się zobowiązani postąpić w taki sam sposób po raz trzeci.42 @ Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokaIrytacja i niecierpliwość skłoniły Lehesu do wykonania następnego skoku.Tym razemjego odległość wynosiła jakieś ćwierć parseka.Zanim młodzieniec miał czas zdać sobiez tego sprawę, znalazł się z boku wlotu ThonBoki.Przekonał się, że z nowego miejscamoże wszystko lepiej obserwować.Okręty oblężniczej floty, zle widoczne z tak dużejodległości, przypominały metalowe okruchy, które świeciły na tle usianego iskierkamigwiazd czarnego nieba.Mimo to wysyłały nieprawdopodobne ilości elektromagnetycznychzakłóceń.Raz po raz między okrętami przeskakiwały telekomunikacyjne sygnały niosąceinformacje, które w zamyśle nadawców i odbiorców uchodziły za prywatne.TymczasemLehesu opanował język, jakim porozumiewał się Calrissian ze swoim małym przyjacielem,zaledwie w ciągu kilku godzin.Nie potrafiłby jednak sobie wyobrazić, że wymianapoglądów i myśli, stanowiąca treść zaszyfrowanych wojskowych meldunków i sygnałów,może służyć czemuś innemu niż beztroskiej zabawie.Zabawie prowadzonej przez tych,którzy z takim upodobaniem się jej oddawali.Rozszyfrowywał jedną tajną wiadomość podrugiej i czynił to o wiele, wiele szybciej niż kiedyś uczył się nieznanej mowy, za pomocąktórej hazardzista porozumiewał się z małym androidem.Gdyby dowódcy oblężniczej floty albo ci, którzy wysłali okręty z zadaniem unicestwieniamieszkańców ThonBoki, dowiedzieli się o owej niedawno opanowanej przez Lehesuumiejętności, z pewnością zdwoiliby wysiłki, aby zamorzyć głodem absolutnie wszystkieoddychające w próżni inteligentne istoty.Najdziwniejsze jednak, że ich ignorancjidorównywała niewiedza okazywana przez drugą stronę.Lehesu nie miał najmniejszegopojęcia, że jemu i innym istotom jego rasy zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo zestrony tych, którzy znajdywali radość w samym fakcie przejęcia i sprawowania władzy.W pobliżu przepłynęła niewielka, rzadka chmurka międzyplanetarnego planktonu.Przemknęła, niesiona skomplikowanymi prądami wzbudzonymi przez siły ciążeniai ciśnienie fotonów.Zawierała mikroskopijne pseudorośliny i pseudostworzenia,stanowiące podstawę jadłospisu młodego Lehesu - i pożywienie wielu, wielu tysięcydziwacznych inteligentnych istot, od niepamiętnych czasów zamieszkujących spokojnei przytulne wnętrze ThonBoki.Lehesu uszczknął kawałek chmurki jakby od niechcenia,nie zastanawiając się nad tym, co robi.W pewnym, aczkolwiek niewielkim stopniuuświadamiał sobie fakt pojawienia się pożywienia.Zorientował się jednak, że pokarmnie smakuje najlepiej.Natychmiast domyślił się, dlaczego.Cząsteczki pożywienia powolisię rozkładały.Usytuowane na samym dole łańcucha pokarmowego Gwiaz- doGroty ogniwa byłyświadomie, bezlitośnie odpiłowywane od pozostałej części ekosystemu mgławicy.Odczasu do czasu okręty oblężniczej floty zaczynały jarzyć się jasnym blaskiem, a pózniej,jeden po drugim, wysyłały w przestworza skupione wiązki gigantycznych energii.Wypełniały całą okolicę falami niszczących, śmiercionośnych cząstek.To właśnie w takichchwilach Lehesu (który uznał za konieczne wyjaśnić swoim pobratymcom coś, czego samdo końca nie rozumiał - że okręty nie są oblegającymi ThonBokę żywymi istotami, aleprzedmiotami transportującymi żywe istoty) miał okazję zaobserwować coś ciekawego.Zauważył, że okręty floty zostały rozmieszczone w taki sposób, aby przez zaporę ichognia nie zdołała przedostać się ani jedna nie uszkodzona cząsteczka życiotwórczegozwiązku.Te, które mimo wszystko się przedzierały, rozkładały się i smakowały obrzydliwie.Jakby tego nie wystarczało, okręty wysyłały w przestworza coś w rodzaju trucizn -enzymów o budowie pomyślanej w tak perfidny sposób, żeby rozbijały skomplikowanenaturalne wiązania różnych związków, jakie zdołały się utworzyć w niemal idealnejpróżni.Zabójcze enzymy rozkładały substancje na atomy, pozbawiając je w taki sposóbwartości odżywczych.Oswaftów i ich ekosystem poddawano zatem świadomemu i43 @ Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokabrutalnemu morzeniu głodem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •