[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz miał zarumienioną, pokrytą potem. Już jest! Al już jest!Ron oczekiwał, że ujrzy wysokiego, potężnie zbudowanego mężczyznę o władczymspojrzeniu wodza.Tymczasem do pokoju wszedł chłopak w wieku Rona, jeszcze bar-dziej wychudzony niż Dino.Przez brodę biegła mu szeroka blizna.Wokół oczu miałmnóstwo dziwnie wyglądających zmarszczek. Aha, to ten frajer, tak?  zapytał Al cichym, spokojnym głosem. Musi się stąd wydostać przed północą, bo w przeciwnym razie. zaczęłaSylwia. Wiem  przerwał jej Al. Bierz dziecko i spływaj. Ale. No, już!Sylvia rzuciła na Rona spojrzenie pełne obawy.Potem, próbując zdobyć się nauśmiech, powiedziała: Do widzenia, Ron. Na razie  odpowiedział Ron, gdy dziewczyna szła do drzwi.Al zmierzył Rona badawczym wzrokiem. Możesz chodzić?  spytał. Myślę, że tak. W porządku.Pokażę ci drogę do najbliższego przejścia granicznego.To jakieśtrzydzieści kamienic stąd. Zaraz, zaraz  powiedział Ron. Zanim gdziekolwiek pójdę, muszę dostaćmoje pieniądze.Razem z dowodem osobistym i kartą kredytową.Al patrzył na Rona uważnie, bez słowa. Zdaje się, że wiesz, jak się tu załatwia sprawy.Gdzie mogę dopaść tego Dina?Mam zawiadomić policję?  Stalowe głowy ?  Al roześmiał się głośno. Gdy ostatnim razem tu weszli,stracili połowę ludzi.W tej okolicy nie było ich od lat. Ale Dino. Zapomnij o tym! Ciesz się, że żyjesz. Słuchaj  warknął Ron, któremu nerwy zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Dino ukradł mi ponad tysiąc dolarów.Al zmarszczył brwi.Jego twarz miała gniewny wyraz. Słuchaj, frajerze.Po pierwsze, nikt tu nie ma obowiązku ci pomagać.Zwisa mi,czy żyjesz, czy gnijesz.Wszyscy mamy w nosie.No, poza tą szurniętą Sylvią.32  Co, ty. Po drugie, jeśli Dino coś zabrał, to nikt mu tego nie odbierze.Jeśli chcesz, możeszz nim stanąć do walki.To twoja sprawa.Uważaj tylko, bo tym razem może się to dla cie-bie skończyć nieco gorzej.Aapiesz?Ron zacisnął zęby. A po trzecie, Dino zabrał ci tylko kartę kredytową, dowód osobisty i klucze.Gotówkę wzięła Sylvia, kiedy spałeś. Co takiego? W hotelu  powiedział Al. Ażesz!  Ron poczuł, że drży ze wściekłości. Mam te pieniądze  dodał Al spokojnym głosem. Należą do nas. Są moje! Już nie.Teraz są własnością mojego gangu.Tylko dlatego chcę cię stąd wydostać,że mam twoją forsę.Aapiesz? To tak, jakbyś zapłacił za bilet.Nic za darmo.Ron szedł utykając wyludnioną ulicą Manhattanu.Było gorące pózne popołu-dnie.Mijał rzędy starych budynków i opróżnione wystawy sklepowe, których okna pa-trzyły na niego smutnym wzrokiem.%7ładnych zasłon, żaluzji.%7ładnych przechodniów.Zdawało się, że jest jedyną istotą ludzką na Manhattanie.Ostatni żyjący na Ziemi.Wiedział jednak, że w tych ponurych gmachach istnieje życie; stada wygłodniałychszczurów buszowały w mrocznych suterenach. Ukradła mi pieniądze  powtarzał w myślach, jakby ta straszliwa wieść do niegonie dotarła. Sprawiała wrażenie wylęknionej, bezbronnej.Taka łagodna, piękna.A to była jedynie sztuczka.Wyrafinowana gra.Ron poczuł ból w stopie.Szedł boso po bruku, na którym walały się niedopałki pa-pierosów, metalowe puszki, skrawki papieru i szklane odłamki.Z pewnością skaleczyłsobie stopę na szkle.Jego plecy i żebra wciąż były obolałe.Mógł już patrzeć obojgiemoczu, choć opuchlizna była jeszcze duża.Potłuczona dłoń również doskwierała.Nie mógł się powstrzymać od myślenia o Sylvii. Oszukała mnie! Była w zmo-wie z tym Dinem! Zaraz jednak przypomniał sobie to cudowne uczucie, gdy trzymałją w ramionach; wdychał zapach jej ciała i wsłuchiwał się w dzwięczny, pieszczotliwyszept.Zauważył na ulicy jakichś ludzi śpieszących w stronę bramy.Byli to mężczyzniw średnim wieku.Spostrzegł teraz kilka par.Wszyscy dużo starsi od Rona.Sprawialiwrażenie zmęczonych.Wreszcie ujrzał w dali, przy końcu ulicy, kłębiący się tłum ludzi.W tym miejscukończył się ciężki szkielet Kopuły Manhattanu.Brama.33 Było tu wiele otwartych sklepów i restauracji.Panował w nich ogromny ruch.Ludzie robili ostatnie w tym roku zakupy i raczyli się jedzeniem i piciem, jakby chcieliw ten sposób uczcić pożegnanie z Manhattanem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •