[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wanda spoglÄ…daÅ‚a na to frasobliwie i jakby z wyrzutem; jejwielkie oczy zdaÅ‚y siÄ™ mówić:  Po cóż to jego wciÄ…gać w takie konfidencje! No cóż? on dobry czÅ‚owiek  mruknÄ…Å‚ Komierowski niedbale.CzÅ‚owiek zaufania, podawszy profesorowi z godnoÅ›ciÄ… palto, wyÅ›wiecaÅ‚ ich wszystkich naschody, zatrzymawszy siÄ™ przy drzwiach jak posÄ…g.Profesor zrozumiaÅ‚ to sposÄ…gowienie sÅ‚u-gi i cofnÄ…Å‚ w kieszeÅ„ garść z drobnÄ… monetÄ….A gdy ujrzaÅ‚ przed sobÄ… nisko pochylonÄ… gÅ‚owÄ™,chwyciÅ‚a go nagle taka niewytÅ‚umaczona odraza do tego Å‚ba, że cofnÄ…Å‚ siÄ™ odeÅ„ gwaÅ‚townie,jakby w skurczu.UsÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚uche zatrzaÅ›niÄ™cie drzwi, które uderzywszy echem pod wysoki strop klatkischodowej wracaÅ‚o niskim pohukiem niby zatajonego w tych murach zÅ‚owieszczego Å›miechu.ZżymnÄ…Å‚ siÄ™ gwaÅ‚townie na ten ostatni akord wrażeÅ„ dzisiejszych.Tu już nie duchy postÄ™powe i  życia lampy , lecz niewyrazna atmosfera jakichÅ› innychduchów, gaszÄ…cych pÅ‚omyki zarodkowe, potrÄ…caÅ‚a myÅ›li czujność w odrazie ledwo Å›wiado-mej. A jednak to życie  myÅ›laÅ‚ teraz  pod bÅ‚ahÄ… i nikczemnÄ… powierzchniÄ… swojÄ… jest przeciepodmyte gÅ‚Ä™bszymi nurty, jak może nigdzie na Å›wiecie, w ciasnocie ludzkiego tu bytowaniastykajÄ…cymi siÄ™ nieprawdopodobnie; wrogimi na Å›mierć, a spokrewnionymi tak niesamowicieinstynktami podziemia.Ta pobÅ‚ażliwość Komierowskiego dla lekceważonych kombinacji barona, nad którymi za-stanowić siÄ™ nawet nie raczyÅ‚! A potem ta jego niedbaÅ‚a dobroduszność wobec  kto wie czy nie ducha stróża nad baronem!  ZaÅ› ja  przypominaÅ‚  jakżem ja tu zostaÅ‚ powitany?WÄ™zeÅ‚ byÅ‚ zbyt niepokojÄ…cy, aby nie zwrócić myÅ›li na jego rozplatanie. O tym  rozważaÅ‚ tedy  co ludzi rozbraja do siebie ufnoÅ›ciÄ…  nie o sympatii bynajmniej,tÄ™cz o pewnej pociÄ…gliwoÅ›ci ku sobie, decyduje atmosfera, jaka każde życie otacza w zgoÅ‚anie uÅ›wiadomionych drobiazgach sposobu dawania siÄ™, gestu, ruchu, spojrzenia.Dla opie-szalca inny opieszalec bÄ™dzie wprawdzie zgoÅ‚a obojÄ™tny, lecz w tej wÅ‚aÅ›nie obojÄ™tnoÅ›ci.«nocóż?  dobrym czÅ‚owiekiem»; dla junaka nawet rabusiowa zuchwaÅ‚ość gotowa stać siÄ™ czymÅ›fascynujÄ…cym; szczerego nawet bÅ‚aha i pusta szczerość wiÄ…zać bÄ™dzie niechybnie; dla skryte-go cudzej skrytoÅ›ci jeszcze nawet nie uÅ›wiadomione cechy bÄ™dÄ… czymÅ› wzbudzajÄ…cym zaufa-nie.Jest pewne ponure pokrewieÅ„stwo instynktów, nawet wÅ›ród sterujÄ…cych wolÄ… w biegu-nowo przeciwne kierunki: ci najtrudniej uwierzÄ… w zÅ‚obÄ™ krewniaka.Niesamowite i zÅ‚owiesz-cze krewnoÅ›ci zapowiadajÄ… instynkty podziemia.107 OckniÄ™ty z zadumy sÅ‚yszaÅ‚ ostatnie, coraz to niższe pohuki w gÅ‚Ä™bokiej studni klatki scho-dowej: Å›miech milkÅ‚, zatajaÅ‚ siÄ™ w tych murach.WystÄ…pili wreszcie na ulicÄ™ i poczÄ™li chÅ‚onąć Å›wieżość poranka w piersi zdÅ‚awione.Oczyprofesora bÅ‚Ä…kaÅ‚y siÄ™ mimo woli po monotonnych szeregach okien przeciwlegÅ‚ych. Oto myÅ›laÅ‚  jakim powietrzem oddychajÄ… po wszystkich tych wnÄ™trzach, w których dÅ‚awi siÄ™duch powszechnoÅ›ci, wtÅ‚oczony w ramy za ciasne.I zadumaÅ‚ siÄ™ nad tym, czy każdy nie ukrócony zasób siÅ‚ dawnych, na wspak temu życiu wtych wnÄ™trzach rodzony, nie musi siÅ‚Ä… koniecznoÅ›ci pójść na zatracenie po etapach dalekich?Czy każda rzetelniejsza wrażliwość, po kÄ…tach rodzinnych pamiÄ…tek pajÄ™czynÄ… przeszÅ‚oÅ›ciomotana, nie uwiÄ™dnie tu w mÅ‚odym smÄ™tku dla życia i nie dojrzeje na cichÄ… ofiarÄ™? Czy każ-da namiÄ™tność, w atmosferze zastoju do ambitnego czynu nie ponoszona, nie gorzeje tu bezpÅ‚omienia i nie tli siÄ™ dymnie wraz z duszÄ… mÅ‚odÄ…? Czy pospolite tu marzycielstwo kobiet imężczyzn nie wypeÅ‚ni siÄ™ nazbyt rychÅ‚o mÄ™tem zgnuÅ›niaÅ‚ego naokół życia? Czy, rzadkiej tuw istocie, bujnoÅ›ci natury kobiecej w atmosferze takich uczuć i namiÄ™tnoÅ›ci nie grozi zwi-chrzenie bezsterowym zasobem siÅ‚ emocjonalnych? Czy.i tak bez koÅ„ca!A nade wszystko: czy nie sÄ… to tych wnÄ™trzy ofiary konieczne? i czy nie zwÄ… siÄ™ one tegożycia  mÅ‚odoÅ›ciÄ…?ZagadnÄ…Å‚ go wreszcie Komierowski, zapatrzonego w tak surowym skupieniu w te gÅ‚ucheszeregi okien naprzeciw. Ach, panie!  odparÅ‚. ZajrzaÅ‚em oto dziÅ› do jednego z wnÄ™trzy takich  i znam jewszystkie już! WychodzÄ™ pijany smutkiem aż do nienawiÅ›ci życia.To uczucie musi być wamdobrze znane, hÄ™?  spojrzaÅ‚ na niego spode Å‚ba. Aż do nienawiÅ›ci samego siebie, gdy ener-gia bez ujÅ›cia zÅ‚o lub żółć w sobie tylko warzy i serce niÄ… wÅ‚asne zalewa.Dosyć z wami wie-czór jeden przeżyć, aby was zrozumieć. Toteż puÅ‚kownik przecinaÅ‚ wÄ™zeÅ‚ naszego życia mieczem.Gotów byÅ‚ nas wszystkich nawojnÄ™ zaprosić [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •