[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dom i okrąg jego, nawet w niepogodzie, miał cechę przyjemnego pokoju tak jakdusza Haliny; powierzchowność jego kształtna i ozdobna tak jak jej postawa, lecz smutekwszystkie te piękności mroczył, gdyż jej przytomności brakowało dla ożywienia tychże i do-dania im nowych wdzięków.Fiałki, których zapach Halina tak lubi, wiosna dla drugiej siebie przed jej domu oknamiusłała; pragnąc przynajmniej tym się Halinie przypodobać, nazbierałem ich dla niej.O! Jakzazdrościłem ich losu:Wzywałem ciebie! Greków przyjemny marzeniu!Abyś przybył z pociechą, ku mojej pomocyI gdy mnie smutek w wiecznej składać będzie nocy,Byś tę ulgę przynosił srogiemu cierpieniu:%7łe mój duch, ludzką z siebie gdy powłokę zrzuci,Inną znowu istotę ożywiać powróciI kiedyś, wiosny tchnieniem świeżo odrodzony,%7łe będę od Haliny, choć w fiałku, lubiony.To samo miejsce jak odmiennym niedawno uczuciem napełniało me serce wtenczas w jejprzyjazni znajdowałem, choć chwilami, ulgę dla mego cierpienia, teraz już i tę mi usunęła,72znać widziała, że zbyt słodką jej ulga dla tego była, któren z przeznaczenia ciernistym toremwszystki chwile życia swego snuje i snuć będzie Jak podczas nocy ponurej,Gdy posępnym tokiem chmuryJedna na drugą się ciśnie Nagle w ich przerwie zabłyśnieGwiazda, co ledwie zoczona,Nową chmurą zasłoniona.Przed okiem znika i gaśnie,Tak też błysk przyjazni właśnieZajaśniał chwilę i zginąłTyle wiem, że był i minął.Na wiatrami wzburzonych wodach unosiły się w nieporuszonym pokoju trzy łabędzie ispokojnie w mętnych nurtach pożywienia szukały nie zważając na rozhukaną wodę ani nawicher, któren nimi miotał. Wieleż to ludzi myślałem sobie żyje w podobnym do nich pokoju, którzy ukontento-wania czuć nie są w stanie, ale którym też żadna przykrość nie dokuczy, którzy w obojętnymprawie duszy uśpieniu zawsze jednakowo dzień po dniu przebywają.Może są oni szczęśli-wymi w tej zimnej nieczułości, ale przecież nie zazdroszczę im tego: wolę moją niedolę niżich szczęśliwość, wolę, że znałem Halinę, choć stąd jestem nieszczęśliwym, niż żebym byłnigdy jej anielskiej postawy nie widział i nie poznał jej duszy, którą chyba z niebianami po-równać można.Nadbrzeżem tej mętnej wody smutno nazad wracając stanąłem przed Ołta-rzem Przeszłości, któren pod cieniem odwiecznego jarzębu, wśród dwóch cyprysów sięwznosi.Poniewolnie myśl moja wstecz się wróciwszy, przypominać mi zaczęła ten dzień,któren nigdy w mej pamięci nie zaginie, dzień, w którym pierwszy raz Halinę zobaczyłem, azobaczywszy ją już więcej nic prócz niej nie widziałem.Już dawno była odeszła, a jeszczemstał jak wryty, oczy mając wlepione w to miejsce, które już opuściła, a postrzegłszy się, że jejnie masz, zdało mi się, jak gdyby świat się cały na mnie zwalił.Miejsce, którem chwilę pier-wej miał za piękne, bez niej zdało mi się być dziką pustynią.W i d z i e ć j ą i k o c h a ć b e z n a d z i e i było to u mnie dziełem jednej chwili; zlą-kłem się wrażenia, które na mnie uczyniła, jakżebym moje nieszczęście przeczuwał.Przed sobąsamym chciałbym był ukryć ten płomień, któren zaczynał pożerać mą duszę; zwracając wzrokna inne przedmioty chciałem się odurzyć, lecz widziawszy raz Halinę, cóże się na świecie po-tem podobać lub cóż więcej przywiązać może! I tak, niestety, próżne były me usiłowania,Gdyż tam, gdzie Miłość panujeLub gdzie myśli więzy wkładać,Próżno Rozum usiłujeSwą przewagą nad nią władać.Słabe przy niej wszystkie czucia %7łycie słodzi, gdy jest tkliwa,Lecz dla chwil naszych zatruciaNieraz okrutną przybywa.Taką ona dla mnie przybyła.Niezgładzonym rysem obraz Haliny w mym sercu wyrywszyszczęście i pokój na zawsze z niego wygnała, zabrawszy nawet nadzieję odzyskania go kie-dyżkolwiek.Od tej chwili zaczyna się pasmo nieszczęścia mego nieszczęścia! które jed-73nak nad wszelkie inne szczęście przekładam, w którym czasami znajdowałem choć cieńprzyjemności, lecz teraz juże i ten cień znika, tak jak z zachodem słońca wszystkie nikną cie-nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]