[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyłem się tego na wojnie, pani mego serca.Bez ciebie moje życie byłoby puste i jałowe.— A ja znalazłam ciebie, drogi małżonku.Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.Inaczej życie nie miałoby sensu.Ja już dawno dokonałam wyboru — odparła powoli Loyse.— I nigdy go nie żałowałam.Teraz.teraz nauczę się nie żałować decyzji, którą powziął Simond — albo którą powzięto za niego — jak kiedyś za mnie.Mimo wszystko los był dla nas łaskawy, kochanie.— I nadal tak będzie.— Koris wziął ją w ramiona.Znów stali się jedną istotą, jak było od początku i będzie zawsze.Rozdział dziesiątyKorinth, na północ od AlizonuTa sulkarska osada jest taka nowa.Tursla podeszła bliżej do Simonda.Kanał dzielący miasteczko na dwie części nie dziwił niewiasty urodzonej i wychowanej na Moczarach Toru, gdzie domy poszczególnych klanów stały na niewielkich wysepkach.W ojczyźnie Turslę zawsze przytłaczało brzemię wieków.Pomimo upływu czas miała też poczucie niezmienności świata, gdyż z roku na rok wszystko pozostawało takie samo.Uczucie to nie przeminęło, kiedy Simon zabrał ją do Miasta Es, starożytnej stolicy Estcarpu, i nie wygaś nawet w zamku, w którym później zamieszkali.Tutaj jednak domy zbudowano nie z kamieni, lecz z nie okorowanych pni drzew, a wiele z nich jeszcze nie miało dachów.Mieszkańcy osady niestrudzenie krzątali się wokół swych siedzib.Błoto po ostatnim deszczu sięgało po kostki, jeśli przechodzień musiał zejść z drewnianego chodnika na drogę.Zewsząd dochodził stukot młotków okrzyki budowniczych podnoszących ciężkie belki, ostrzegawcze wołania tragarzy żądających, by zrobić im przejście.A przecież tak niedawno wsiedli na statek, który zdążył wróci przed zimą do Korinthu.Przywiózł towary, które umożliwią osadnikom dalszą egzystencję.Zgodnie z sulkarskim obyczajem kobiety pracowały tak jak mężczyźni, popychając bosakami łodzie na centralnym kanale, pomagając budowniczym, ba, nawet same rąbiąc drzewo toporami.Tursla nigdy nie słyszała, by ktoś zbudował na pustkowiu zupełnie nowe miasto, ale w szerokim świecie rozciągającym się poza Moczarami Toru było wiele rzeczy, o których przedtem nie miała pojęcia.— Uważaj!Simond, który obejmował żonę ramieniem, cofnął się.gwałtownie, by zejść z drogi gromadzie spoconych mężczyzn.Dźwigali oni długi pień na nosidłach składających się z serii powiązanych luźno lin.Wszyscy zaaferowani mieszkańcy osady byli tacy ogromni! Górowali wzrostem nie tylko nad Turslą, lecz także nad Simondem, w którego żyłach płynęła torańska krew.Młoda Toranka z trudem przystosowała się do życia na pokładzie statku, choć niczym tego nie okazała.— Tutaj.— Simond prowadził j ą teraz po zabłoconym drewnianym chodniku w stronę dużego domu, który wyglądał na skończony, mimo że w szeroko otwartych drzwiach powitał ich zapach świeżo ściętego drzewa.Weszli do środka.Turslą miała nadzieję, że nie naruszyli jakiegoś sulkarskiego zwyczaju.—Hej! Witajcie! Wejdźcie, wejdźcie! Bertel, rogi z piwem dla naszych przyjaciół!Tubalny głos ogłuszył Torankę jak wiosenny grzmot.Musiała zadrzeć do góry głowę, żeby zobaczyć roześmiane oblicze gospodarza.Nawet wśród swoich ziomków Mangus Mocne Ramię był uważany za wysokiego.Zaprowadził Turslę do obitego wytartą skórą krzesła, znacznie starszego niż otaczające ją ściany.Nie sięgała nogami podłogi, na której rozesłano skóry nieznanych zwierząt oraz niewielkie, ręcznie tkane chodniki.Wysoka dziewczyna o długich, jasnych warkoczach znalazła się u boku Tursli, zanim ta zdążyła usadowić się w krześle.W jednej ręce trzymała róg z piwem, a w drugiej talerz z chlebem i solą.Toranka wypiła łyczek, zjadła kawałek posolonego chleba i powiedziała tak swobodnie, jak umiała:— Oby los sprzyjał temu domowi i wszystkim jego mieszkańcom.Oby wasi myśliwi byli zręczni, plony obfite, a statki bezpiecznie wracały do portu.Nie odważyła się zerknąć na Simonda, by sprawdzić, czy dobrze wymówiła formułę, której ją nauczył.Młoda Sulkarka właśnie podawała mu róg i talerz.— Oby i wasza podróż była udana, a poszukiwania zakończyły się sukcesem.— Mangus pociągnął długi łyk z rogu, który sam trzymał.—A teraz.— Machnął ręką i Bertel zniknęła za drzwiami.— Mam nowiny! Wszechwiedząca! — prawie wrzasnął.— Przybyli ci, których się spodziewałaś! Czekają na ciebie!Zasłona tkana w dziwaczne, barwne wzory odsunęła się i do izby weszła jakaś kobieta, wyprzedzając nieco swoje towarzyszki.Może kiedyś niemal dorównywała wzrostem Mangusowi, ale teraz kroczyła powoli, garbiąc się tak bardzo, że musiała podnieść wzrok, by zobaczyć gości.Niebieskozielony kaptur barwy spokojnego morza przykrywał jej rzadkie, białe włosy, a opończa tego samego koloru otulała resztę ciała.O krok za nią szła inna niewiasta, znacznie młodsza, ubrana w tradycyjny strój Panów Morza: kaftan, koszulę i obcisłe spodnie.Od innych Sulkarek odróżniała ją zielononiebieska szarfa, biegnąca od prawego ramienia do lewego biodra.Jak coś niezwykle cennego niosła ostrożnie niewielki bęben.Jego porysowana po wierzchnia świadczyła, że jest bardzo stary.Tuż za dwiema Sulkarkami nadeszła Śnieżynka, estcarpiańska Czarownica przydzielona do tej wyprawy.Tursla początkowo bała się młodej władczyni Mocy, gdyż jej siostry miały w przeszłości opinię bardzo niebezpiecznych Z czasem jednak zaczęła z przyjemnością słuchać wyjaśnień Śnieżynki, która próbowała przybliżyć Torance obce jej sprawy i zwyczaje.Czwarta kobieta wyglądała tak dziwacznie, że wszyscy od razu skupili na niej cała uwagę.Stojąc obok odzianej w ciemnoszarą suknię Czarownicy, dosłownie grała kolorami.Tursla nie mogła odgadnąć ani jej wieku, ani rasy, z której pochodziła.Na pewno nie była Sulkarką, nie przypominała też Estcarpianek.Nieznajoma na rzuciła na ramiona czaprak z ptasich piór.Jaskrawoczarne i białe piór; tworzyły skomplikowane wzory.Pod luźnym okryciem widać było kaftan z oślepiająco białego futra, gładki, obrębiony puszkiem wokół szyi.Wysokie, zasłaniające uda buty pełniły jednocześnie roli trzewików i spodni.Wąskie, naszywane dużymi, opalizującymi paciorkami rzemyki oplatały nogi aż do kolan.Zwinięte w węzeł, przeplecione takim samym rzemykiem czarni włosy opadały ciężko na kark.Ogorzała twarz kontrastowała z bieli kaftana.Kąciki oczu unosiły się skośnie do góry.Nowo przybyła stąpała pewnym krokiem, jakby nawykła do wydawania rozkazów Tursla zauważyła jednak, czując dziwne pokrewieństwo z cudzoziemką, że tamta także jest niska i że Śnieżynka oraz obie Sulkarki górują nad nią wzrostem.— Oto przybysze z Estcarpu, Wszechwiedząca.— Mangus własnoręcznie podsunął krzesło najstarszej kobiecie.Jej pomocnica stanęła z tyłu; Sulkarczyk tymczasem posadził Śnieżynkę i skośnooką niewiastę.— To pani Tursla z Toru — ciągnął Mangus — a to pan Simond, syn marszałka Korisa.Kobieta w zieleni zmierzyła każde z nich uważnym spojrzeniem.Tursla nie opuściła oczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •