[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie mogło być zwierzę.- Elys przyjrzała się kamieniom.- Ale tutaj nie zmieści się dorosły człowiek.Rzeczywiście miała rację.Tylko dziecko zmieściłoby się w takim grobie.Ale dziecko - Kerovan nie mógłby zabić dziecka!Elys zamknęła oczy i zakołysała ciałem.Jervon natych­miast znalazł się u jej boku.Wzdrygnęła się, zanim ponownie spojrzała w naszym kierunku.- Nie należy do naszej krwi.To coś.dziwnego.A może nie tak dziwnego w tej krainie.Czymkolwiek było, służyło Ciemnościom.Odsunęła się bezwiednie.Ciemność - to oznaczało złe Moce i wszystkich, które im służyły.Czy Kerovan znowu został zaatakowany przez rodzące się w Odłogach Moce?- Zostawcie! - ostro rozkazał Jervon.- Nie ma powodu, żeby obawiać się martwych, nie powinniśmy się tym zajmować.- Po raz pierwszy przemówił z tak ogromnym autorytetem.Elys odwróciła się.- Masz rację.A to coś jest naprawdę martwe od wielu dni.- W takim razie Kerovan - potknęłam się o jakiś kamień - nie mógł być odpowiedzialny za jego śmierć.- Chociaż mógł zakopać ciało.Wierzyłam w to tak mocno, jak tylko było to możliwe.Miałam nadzieję, że Ciemność nie zaatakowała go ponownie.sam.przeciwko Ciemnościom.- To nie jest dobre miejsce - kontynuował Jervon.Odsunęliśmy się jak najdalej od grobu, pozwalając nie przejawiającym żadnego niepokoju zwierzętom napić się i najeść do woli podczas najgorętszych południowych godzin.Gdy słońce zaczęło zachodzić, ruszyliśmy w dalszą drogę.Kiedy wjechaliśmy na drugi brzeg dolinki, nastąpiło coś, na co oczekiwałam już od bardzo dawna.Gryf zalśnił nie tylko samym słonecznym blaskiem.Na mój krzyk obydwoje zatrzymali się, a ja zaczęłam kręcić się w siodle próbując ustalić, w którym kierunku błyszczał najintensywniej.Elys i Jervon z ochotą pozwolili mi prowadzić.Popędzi­łam Bural w stronę wyrastających z piaszczystego gruntu wysokich skalnych bloków.Z jednej strony widać było walające się suche śmieci najwyraźniej wygrzebane z wnętrza kamiennego zagłębienia.Sproszkowane, rozpadające się drewno było wymieszane z resztkami dawno zwiędłej roślinności.W najwyższym punkcie tego kopca leżała naga czaszka, wydawało mi się, że dostrzegam także kawałki innych kości.- Ktoś tutaj obozował - Jervon zsiadł z konia i popa­trzył wśród skał.Końcem buta poruszył ciemne odpa­dki.- Kiedyś mogło to być gniazdo ustawione wewnątrz tamtej konstrukcji.- Gniazdo czegoś wystarczająco dużego, żeby polował na taką zwierzynę? - Elys wskazała na czaszkę.Jervon pochylił się, przyjrzał badawczo, ale nie dotknął kości.- To chyba bardzo stare.Mieszkaniec tego gniazda także już dawno je opuścił - zawyrokował.Ujęłam kryształ w dłonie.Promieniowało z niego takie ciepło, że zdziwiona krzyknęłam.Puściłam kulę, chociaż jej nie dotykałam, nadal się poruszała.Pomimo obrzydze­nia i rosnącego strachu zsiadłam z konia i wbrew woli podeszłam do kopca oraz spoczywającej na nim nagiej czaszki.Wtedy.W ciemnych pustych oczodołach czaszki (to nie mogła być iluzja) pojawił się migotliwy płomień.Drżącą dłonią zakryłam usta i zdusiłam krzyk przerażenia.Kryształ uniósł się w górę na całą długość łańcucha, na którym był zawieszony.Czułam napór, jak gdyby uwięziony Gryf starał się wyzwolić z zamknięcia.Miał być przewodnikiem, a teraz ciągnął mnie w kierunku starych, zniszczonych przez czas kości.Nie byłam w stanie kontrolować Gryfa.Uklękłam i wyciągnęłam ręce, chociaż ze wszelkich sił starałam się pozostać w jednym miejscu.Za żadną cenę nie chciałam dotykać tej czaszki - nigdy!Kryształ był teraz kulą błyszczących płomieni, tak jasnych, że nie mogłam na nie patrzeć.Słyszałam, a może ten szmer pochodził z wnętrza mojej głowy - bardzo cichy szept, podobny do dźwięku formuł recytowanych podczas nieznanej ceremonii.Zapragnęłam zakryć uszy rękoma i uciec stąd jak najdalej.To już nie była czaszka! Wokół żółtawych kości wiro­wało powietrze, pojawił się obraz najpierw niewyraźny, u potem tworzący widmo twarzy i głowy.Oczy, ostry wystający nos - tak spiczasty, że przypominał raczej dziób ptaka - mała broda, ukośnie ustawione oczy.To nie była ludzka twarz!W błyszczących oczach widniała usilna prośba, czegoś ode mnie żądano - nie umiałam tylko zrozumieć słów.Cos zaginęło i musiało zostać odnalezione.Będzie trzeba zmierzyć się z niebezpieczeństwem, będzie.Ulotna twarz zniknęła.Z trudem powstrzymałam krzyk - czaszka rozpadała się w proch.- Co mam uczynić? Czego chcesz?! - krzyknęłam.Rytmiczna ceremonialna recytacja umilkła, zniknęło silne uczucie czyjegoś żądania.Kula z Gryfem utraciła swój blask i opadła na moje piersi.Z czaszki nic nie pozostało.- Chciałam.- zająknęłam się i odwróciłam do moich towarzyszy, nie umiałam im jednak tego wszystkiego wyjaśnić.Twarz Jervona była bez wyrazu, Elys patrzyła w za­głębienie pomiędzy skałami, z którego pochodziła czaszka i mieszanina śmieci.- Tam coś naprawdę było! - Nie mogłam zapomnieć wizji.Czy oni także coś zauważyli?- Ktoś, kto umiera podczas pełnienia zadania - powiedziała wolno Elys - trzyma się cienia swego życia i nie może odejść, dopóki nie wypełni wszystkiego do końca.Wydaje mi się, że to właśnie był taki cień.Teraz odszedł - na złe lub dobre.- Ale nie powiedział, o co mu chodziło! - Zgodziłam się z jej słowami i przez chwilę zapragnęłam, żeby czaszka powróciła na poprzednie miejsce, abym ponownie mogła się zapytać o cel i żądanie, jakie postawił przede mną ów cień.Teraz i ja także dźwigałam ciężar - nie potrafiłam się jednak zdecydować, czy to rzeczywistość, czy tylko wywołane szokiem złudzenie.- Przyjdzie czas, kiedy się dowiesz.- Elys nie traktowa­ła mnie jak małe dziecko.Po prostu powiedziała prawdę.Wstałam i w poszukiwaniu pociechy chciałam zacisnąć dłonie na kryształowej kuli.Nagle opuściłam rękę.Musia­łam się tego pozbyć! To znaczy część mnie tego pragnęła, podczas gdy głęboko w podświadomości rodziło się uczucie nakazujące podporządkowanie się nieznanym siłom, na­mawiające do odrzucenia dawnych obaw i strachu przed nieznanym towarzyszącego ludziom należącym do mego rodu.To był nakaz, aby zrozumieć.sama jeszcze nie wiedziałam dokładnie, o co chodziło.Nie popasaliśmy zbyt długo przy owym dziwnym gnieź­dzie; pojechaliśmy dalej.Wkrótce otoczenie zmieniło się.Jałowa pustynia ustąpiła zielonej równinie.Jervon upolował zwierzę przypominające jelenie z Dales.W ten sposób mieliśmy świeże mięso i wodę znalezioną w żyznej oazie.Znaleźliśmy ślady starszych obozowisk i domyśliliśmy się, że znajdujemy się na szlaku regularnie uczęszczanym przez ludzkie sępy lub rozbójników.Z uwagi na obfitość trawy postanowiliśmy pozostać na miejscu.Jervon wyjechał na zwiady.Byłam wewnętrznie przekonana, że Kerovan również był wśród skał, a przedtem w owej wąskiej dolinie.Poczułam jednak zniechęcenie.W tej dzikiej głuszy nie istniała żadna droga, nie mogłam domyślić się ani kierunku, jaki wybrał, ani ewentualnego celu podróży.Gryf - nie, po tym, co przydarzyło się przy czaszce - nie wierzyłam nawet jemu.Chociaż próbowałam rozmawiać z Elys, jej odpowiedzi były tak niejasne, że zaczęłam wierzyć, iż zmieniła zdanie i nie chce mnie już uczyć, albo że wydarzenie z czaszką zmusiło ją do głębokich przemyśleń.Przykucnęłam i rozejrzałam się.Ten dziki łąkowy krajobraz był dla mnie czymś zwyczajnym, w każdym razie bardziej normalnym niż ta część Odłogów, którą właśnie przebyliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •