[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może chcesz, żebyśmy sięrozdzieliły? - spytała przyjaciółka z przestrachem.- Nie, to by nie było mądre - odparłam po zastanowieniu.-Czuję, że to mogłoby być niebezpieczne.Nie wiemy, jakie taminteresy ma pisarz, ale on może zaczekać, a plugastwa mam już powyżej uszu.Trzeba to w końcu wyjaśnić.- Dobrze - zgodziła się ochoczo %7łeńka, wstając z ławki.-Chodzmy porozmawiać z mieszkańcami.Rozmowy zajęły nam sporo czasu.Ludność Lipatowaskładała się z Goriemykina, staruszek w wieku odsześćdziesięciu do osiemdziesięciu siedmiu lat, dwóchmężczyzn, Wasilija i Wowy Tatarina, i jednego nastolatka,Iwana Borodina.Na pytania odpowiadano chętnie, chociażdyktafon %7łeńki budził onieśmielenie, w końcu więc schowałago do torebki.Mieszkańcy byli żywotnie zainteresowanikilkoma kwestiami.Pierwsza i najbardziej paląca toelektryczność, druga - most, trzecia - telewizja, czyli jakośćprzekazu.Dalej był obwozny sklepik, który przestał przyjeżdżaćpo tym, jak zerwało most, podwyżka emerytury i podniesienieopłat za elektryczność.W sprawie siły nieczystej niedowiedziałyśmy się niczego nowego: Gutka Ignatowa (i nietylko) kontaktuje się z nią regularnie w pijanym widzie, a nabagnach zrobiło się niebezpiecznie, bo tam  wodzi".Na pytaniekto, odpowiadano wzruszaniem ramion i uśmiechami:  No jakto kto, Kukuj oczywiście, po waszemu leszy".O zielonymmyśliwym słyszano, a i owszem, od Iwana Iwanowicza - o czymon tylko nie opowiadał, gdy przychodzono do niego grać wlotto! Dużego psa widziały trzy osoby, za każdym razem pociemku, takich psów nigdy tu nie było, może skąd uciekł.Wycie z bagien słyszeli wszyscy, dzwon też, wszyscy widzieliognie.Od zeszłego lata na bagnach zle się dzieje, strach tamchodzić i dlatego nie chodzą.Iwan Iwanowicz to człowiekdobry, chociaż dziwak, psa na pewno nie ma.WnukWalentyny, Nikołaj, dwa lata temu rozwiódł się z żoną, aponieważ pracuje w pensjonacie, to od wiosny do jesienimieszka u babki.W zeszłym roku omal nie utonął na bagnach,cudem się wydostał i chyba coś widział, tylko nic nie mówi, takijuż z niego milczek od dzieciństwa.Ale chyba coś wie, bo dałbabce do zrozumienia, że niebezpiecznie chodzić po bagnach, aprzyjezdnych trzeba zawczasu uprzedzać, żeby nie było nieszczęścia.To ostatnie szczególnie mnie zainteresowało.Może gniewne spojrzenia chłopaka przy pierwszym spotkaniubyły spowodowane naszym wścibstwem?Siedziałam obok %7łeńki, przysłuchiwałam się rozmowom,czasem sama zadawałam pytania i ogólnie czułam się jakidiotka.Rozumiem, że moja przyjaciółka zajmuje się takimirzeczami, jej za to płacą, ale ja? Jednak równolegle z tąsamokrytyką pojawiała się inna myśl: w Lipatowie naprawdękryje się jakaś tajemnica, tylko albo jest skrzętnie ukryta, albomy, myślące stereotypowo mieszczuchy, nie jesteśmy w staniewymacać rozwiązania, które na pewno jest proste i nawyciągnięcie ręki.Od takich myśli robiło mi się jeszcze bardziejprzykro.Tak więc przesłuchanie wszystkich mieszkańców nieprzyniosło właściwie nic nowego, za to opuszczałyśmy wieś wpoczuciu, że zrobiłyśmy wszystko, co się dało.- Przecież nie spodziewałyśmy się, że od razu się wszystkowyjaśni, prawda? - powiedziała markotnie %7łeńka, a japrzytaknęłam.- No i co teraz?- Idziemy na kolację.A potem przejdziemy się do młyna i nabagna, jeszcze przed zmrokiem.I dobrze byłoby zdobyćgdzieś latarkę, jeśli mamy zamiar śledzić Goriemykina wnocy.- Ale gdzie ją zdobędziemy?- A, to już twój problem.- Dlaczego mój? - spytała czujnie %7łeńka.- Skoro ja jestem mózgiem operacji, ty powinnaś zająć sięzapleczem materiałowym - wyjaśniłam rozsądnie.%7łeńka skinęła głową.- Dobra, spróbuję.Jestem pewna, że Maria Pawłowna majakąś latarkę, a jeśli nie, to chyba można ją kupić w wiosce.Jak ktoś się będzie pytał, po co nam latarka, zawsze coś tamnakłamię.Co do tego nie miałam najmniejszych wątpliwości.Iwan Iwanowicz został na kolację.Jak się okazało, wcale nie był wegetarianinem, jadł z apetytem i bez końca dziękowałMarii Pawłownej, która osobiście podawała do stołu.Gospodyni miała wyśmienity humor, pochwaliła się napływemgości i ucieszyła, że wszystko zaczęło się układać.%7łeńka od razupoprosiła o latarkę, powołując się na wczorajszy brak światła, idostała ją bez problemu.Jednym słowem, wszystko przebiegłośpiewająco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •